Rozdział 20.

4.2K 276 137
                                    

Bardzo was przepraszam, że musieliście tyle czekać. Nie mam żadnego usprawiedliwienia prócz tego, że totalnie nie miałam weny, ani pomysłu. Wasze gwiazdki i komentarze wpędzały mnie w ogromne poczucie winy, ale gdy siadałam przed klawiaturą nic z tego nie wychodziło. Nie mniej jednak za sprawą mojej przyjaciółki, która dręczyła mnie dniami i nocami, a także podsunęła mi pewien pomysł mam nadzieję, że teraz będzie trochę lepiej i rozdziały będę pojawiać się w miarę regularnie, ale wciąż nie mogę niczego obiecać. Enjoy!


Nastały wakacje. Dzieciaki rozjechały się do domów, a nauczyciele cieszyli się upragnionym spokojem. Niektórzy zostali w swoich szkolnych kwaterach, inni wyjechali na upragniony i zasłużony urlop. 

Salomea pakowała właśnie kilka rzeczy oraz sprzątała w swoich kwaterach. Mogła to zlecić skrzatowi, ale chciała zrobić to sama. Cieszyła się na wyjazd, bo od dawna nie widziała swoich rodziców. Gdy skończyła stanęła w progu i westchnęła spoglądając na swój pokój. Musiała przyznać, że Hogwart stał się jej drugim domem. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Za nim wyjdzie musi jeszcze pożegnać się z Severusem. Niby szkoła była pusta i nie musieli udawać, ale mimo wszystko wolała nie ryzykować. Zminimalizowała swoją walizkę i włożyła ją do kieszeni. 

Po przebyciu setek schodów i kilku korytarzy w końcu dotarła do kwater ponurego nietoperza. Zapukała do drzwi. Cisza. Zapukała ponownie, nieco głośniej. 

- Kogo niesie? - westchnął przeciągle głos. 

Salomea uznała to za zaproszenie więc weszła do środka. 

- Tylko mnie. - uśmiechnęła się do niego. - Przyszłam się pożegnać. 

- Widzę. 

- Wracam do rodziców. - mruknęła nieco zbita z pantałyku. - Przedłużyłam staż więc po wakacjach na pewno wrócę. - dodała patrząc na niego niepewnie. 

- Jak się możesz domyślić, ja zostaję tutaj, by napawać się ciszą i samotnością. - rozsiadł się wygodnie na kanapie, jakby na potwierdzenie tych słów. 

- Czyli jednym słowem relaks i gromadzenie siły przed nowym rokiem szkolnym. - podsumowała.

- Usiądziesz, czy będziesz stała w tym kącie jak sierota? 

- No tak. - zaśmiała się i weszła głębiej. Usiadła na jednym z foteli. W lochach zawsze było chłodno, ale jedynie latem było to przyjemne. 

- Herbaty? 

- Poproszę. 

Mężczyzna machnął różdżką i przylewitował dwie szklanki z mrożoną herbatą. Kostki lodu przyjemnie dźwięczały  w kontakcie ze szkłem. Salomea przyjęła jedną z nich i upiła troszkę. 

- Przez wakacje musimy również utrzymywać ze sobą kontakt. - zaczął rzeczowo mężczyzna. 

- Domyślam się. - odłożyła szklankę na stoliczku stojącym obok.

- Skup się i nigdy nie wychodź ze swojej roli. - ostrzegł.

Salomea westchnęła. - Tego też jestem świadoma. 

- To teraz wystarczy się do tego stosować. Nie chcemy wpadek podobnych do tej z Włoch, prawda? - uśmiechnął się złośliwie. 

- Wiem, że wykazałam się wtedy niezwykłą głupotą, ale to się już więcej nie powtórzy. - mruknęła nieco urażona. Uśmiech mężczyzny się poszerzył. 

- Dobrze, skoro wszystko już ustalone to możesz już iść. 

- Jak sobie Pan życzy, profesorze. - również się uśmiechnęła. Wstała, poprawiła szatę i skierowała się do drzwi. - Miłego odpoczynku. - życzyła jeszcze zanim wyszła. 

- Uważaj na siebie. - odpowiedział Severus, jednak kobieta opuściła już jego kwatery. 

***

Drogi  Severusie,

tak bardzo za tobą tęsknię. Minęły zaledwie dwa dni, a ja już usycham z tęsknoty za twym ciętym językiem. 

Kobieta zaśmiała się pisząc te słowa. Wyobrażała sobie minę mistrza eliksirów i nie mogła się opanować. 

Mam nadzieję, że Ty również za mną tęsknisz. Myślałam, że lepiej zniosę rozłąkę, jednak chwile bez Ciebie to prawdziwa przeprawa przez piekło... 

Napisała na jednej ze stron pergaminu, by następnie odwrócić papier i kontynuować.

Nie mogłam się powstrzymać, wybacz mi. Wyobraziłam sobie Twoją minę i właśnie umieram ze śmiechu. 

A już tak poważnie to pogoda dopisuje, a przyroda w Polsce jest wręcz niezwykle urzekająca i sprawia, że wszystko wydaje się piękne i cudowne. Myślę, że mogłoby Ci się tu spodobać, może nawet kiedyś Cię zabiorę w kilka swoich ulubionych miejsc. 

A jak Twoje wakacje? Samotność jeszcze Ci nie doskwiera? Pewnie wciąż napawasz się ciszą i brakiem uczniów, mam rację? 

Buziaki, 

Salomea Kłosowicz

Podpisała się i przeczytała list jeszcze raz, by upewnić się, że niczego nie brakuje. Zwinęła pergamin i przywiązała go do nóżki sowy. Pogłaskała jej delikatne, brązowe piórka, a następnie otworzyła okno, by ptak mógł wylecieć i spełnić swoją powinność. Nie mogła się doczekać odpowiedzi Severusa i niesamowicie żałowała, że nie może zobaczyć jego miny. Wyobraźnia musi jej wystarczyć. 

Roześmiana zeszła na parter, do swoich rodziców. 

- Widzę, że humor dopisuje już od rana. - zauważyła mama, kładąc przed nią tosta i szklankę soku pomarańczowego. 

- Pisałam list do przyjaciela i jestem pewna, że się zirytuje czytając go. 

- Przyjaciela? - zainteresowała się matka. - Antek, słyszałeś? - krzyknęła do swojego męża. - Salomea, ma tajemniczego przyjaciela!

Rosły mężczyzna wszedł do kuchni. Ucałował żonę, a później usiadł przy stole obok córki. 

- Cóż to za kawaler? - spytał. - Cieszę się, że w końcu zrozumiałaś, że nie samą nauką i pracą żyje człowiek. 

- Ugh... - jęknęła Salomea czując, że się rumieni. Miała prawie 25 lat, a to zdecydowanie za dużo, by rumienić się jak zwykła szczeniara. Skarciła się w duchu nakazując sobie opanowanie i spokój. - Jesteście okropni. To przyjaciel i być może kiedyś go poznacie. - wyjaśniła. - Jest trudnym człowiekiem, ale niezwykle błyskotliwym i inteligentnym. Ma cięte poczucie humoru, ale z czasem można je docenić. - zamilkła pogrążona w myślach, z lekkim uśmiechem na ustach. 

- To na pewno tylko przyjaciel? - spytał podejrzliwie jej ojciec. 

Rudowłosa wyrwała się z zamyślenia i spostrzegła, że jej mama wpatruje się w nią intensywnie. Już widziała, że to dopiero początek rozmowy, a o większości rzeczy przecież nie może im powiedzieć, bo są tajemnicą. Westchnęła cicho. 

- Tak tato, to tylko przyjaciel. - odpowiedziała, po czym dopiła sok. - Idę na spacer nad jezioro. 

- Idź, idź, ale wróć na obiad. 

- Dobrze mamo. - uśmiechnęła się. Pocałowała tatę w policzek. Wstała od stołu, by pocałować mamę, a następnie wyszła z kuchni. Słyszała jeszcze ciche głosy swoich rodziców, pewnie rozmawiających o niedawnej rewelacji. Wkopała się i musi wymyślić coś, co nie sprawi, że zakopie się jeszcze głębiej. 

Wyszła z domu i spacerkiem udała się nad pobliskie jezioro. Pogoda była idealna więc Salomea wchłaniała promienie słońca, niczym słonecznik. 

Po parunastu minutach dotarła na miejsce. Usiadła na trawie pod wierzbą. Przez chwilę spoglądała na spokojną taflę wody, a jej myśli ponownie pobłądziły w stronę Severusa. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now