Rozdział 42.

3K 226 67
                                    

Znowu długa przerwa, za którą oczywiście przepraszam. Mam ostatnio bardzo dużo stresu w życiu - są krótkie przerwy, w których jest spokój, ale ogólnie żyję w permanentnym stresie. Taki stan nie sprzyja twórczości... Mam teraz trochę urlopu więc mam okazję się wyciszyć i zrelaksować więc o to pojawia się nowy rozdział. Jak zwykle mam nadzieję, że wam się spodoba i mimo, że nie specjalnie się tu coś dzieje to będziecie zadowoleni. 


W końcu nastała przerwa świąteczna, dzieciaki z radością wracały do domu. Ta ciepła, rodzinna atmosfera skutecznie tłumiła smutek i żal spowodowany nieustającą wojną. W końcu nawet Voldemort robi sobie przerwę w mordowaniu na czas świąt. 

Salomea również była niesamowicie szczęśliwa. Nadszedł jej ulubiony czas w roku i nie mogła się doczekać Wigilii. 

- Severusie? - zagadnęła czytającego mężczyznę. 

- Hm? - mruknął nie odrywając oczu od tekstu. 

- Zechcesz towarzyszyć mi jutro na zakupach? 

- Oszalałaś? - skrzywił się patrząc na nią jak na wariatkę. 

- Och, przestań. - przewróciła oczyma. - Będzie miło. 

- Komu będzie miło? Mnie?

- Cóż... - zawahała się. - Nie. 

- No właśnie. - parsknął.

- Zrób to dla mnie, jeszcze trochę poświęcenia cię nie zabije. 

- Dlaczego mnie dręczysz? Przebywając wśród ludzi, którzy śmieją się i radują zapominając o brutalnym świecie nie jest i nigdy nie będzie miłe... poza tym te tandetne ozdoby, kolędy i cała ta atmosfera przyprawia mnie o mdłości. 

- Postaram się, żebyś cierpiał najmniej jak to możliwe. - obiecała ignorując jego narzekanie. 

- Nie dłużej niż godzinę. - zgodził się niechętnie. 

- Dziękuję. - uśmiechnęła się i upiła łyk gorącej czekolady. 

- Nie wiem dlaczego się zgodziłem. - westchnął odkładając książkę. 

- Bo w głębi serca lubisz święta? 

- Kiedy do ciebie dotrze, że nie mam serca? 

- Pewnie nigdy. - zaśmiała się.

- Wpędzisz mnie do grobu. 

- Raczej cię z niego wybawię. 

- Nie musisz już iść? Poprzeszkadzać komuś innemu? Podręczyć jakąś inną, niewinną duszę?

- Nie chce mi się. - wzruszyła ramionami. - Tu mam wygodny fotel, trzaskający ogień w kominku, milutki kocyk i kubek gorącej czekolady, a i towarzystwo jest całkiem znośne. 

- Jakże miło, że jestem ledwie znośny. - mruknął rozbawiony. 

- Dbam o twoje ego, nie chcę, żeby spuchło jeszcze mocniej. 

- Czasami zapominam jaka jesteś troskliwa... - sarknął po czym bez zbędnych słów wrócił do czytania. 

Salomea zaśmiała się cicho, jednak nie kontynuowała rozmowy. Również sięgnęła po swoją książkę i zagłębiła się w lekturze. 

***

Następnego dnia, przed południem spotkali się przy wyjściu. 

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do niego. 

Severus Snape i uroki leczeniaΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα