Rozdział 25.

3.9K 256 87
                                    

Salome była pod wielkim wrażenie przyjaciółki Severusa. Ta sama płeć nie interesowała jej w ten sposób, jednak potrafiła przyznać, że niektóre kobiety są naprawdę olśniewająco piękne. Z zachwytem obserwowała więc jej relacje z Mistrzem eliksirów, to jak się z nim droczyła i irytowała go. Z lubością obserwowałam też reakcje mężczyzny - z jednej strony wydawał się zirytowany, jednak rudowłosa widziała, że to tylko pozory, bo był niezwykle zrelaksowany i wyjątkowo mniej czujny. 

- Co się wydarzyło w Tajwanie? - zagadnęła znienacka. 

- Nie interesuj się. - mruknął Severus, nagle niezwykle czerwony na twarzy.

- To fantastyczna historia. - zaśmiała się Robin. Czarnowłosa spojrzała na zaciekawioną kobietę i ponownie parsknęła śmiechem. - Udaliśmy się na wakacje do Tajpej. Spędziliśmy tam kilka dni na zwiedzaniu, a kolejne mięliśmy spędzić na rozrywkach i relaksie. - zaczęła. Widziała, jak Seversu się spina i niebezpiecznie mruży oczy, za chwilę wybuchnie. 

- Ostrzegam. - warknął niebezpiecznie. Salomea zadrżała i ciemnowłosa widziała, że żałuje tego pytania. Zaspokojenie ciekawości nie było warte tajfunu, do jakiego z całą pewnością można porównać gniew jej przyjaciela. 

- Dlaczego? Nie możesz trzymać dla siebie tak zabawnej historii. - mruknęła niezadowolona Robin. - To niezwykle samolubne z twojej strony, skarbie. 

- Mówisz, jakbym nie był samolubem. - wzruszył ramionami rozluźniając się lekko, jakby wiedział, że temat jest skończony. 

- Nie jesteś. - mruknęła Salomea, czym zwróciła uwagę dwójki. Jej oczy nagle rozszerzyły się ze strachu. - Czy... czy powiedziałam to na głos? - spytała spanikowana.

- Mmmhm. - zamruczała zadowolona Robin. - Kontynuuj. 

- Ja... - zająknęła się rudowłosa. - Ja nie powinnam była tego mówić. 

- Być może, ale chciałaby wiedzieć, co masz na myśli.

- Um... chodziło mi tylko o to, że samolub nie narażałby swojego życia, by ratować zdrowie osób, które są tak niewdzięczne. - powiedziała cicho. Nie chciała patrzeć na ich miny więc patrzyła uparcie na swoje dłonie. 

Ciemnowłosa miała poważny, zadumany wyraz twarzy. Ukradkiem obserwowała swojego przyjaciela. Widziała jego zszokowaną i jakby smutną minę. Atmosfera zrobiła się ciężka i osiadła na nich, niczym kurz. Robin sięgnęła po filiżankę herbaty i upiła z niej kilka łyków. 

- Przepraszam. - mruknęła Salomea wyraźnie speszona. - Czuję się nieco słabo i gadam głupoty. 

- Powinnaś się przespać. - zasugerowała druga kobieta. - I nie powinnaś za nic przepraszać. - dodała uśmiechając się do niej ciepło. 

- Tak. - zgodziła się z nią rudowłosa. - Myślę, że powinnam wrócić do siebie i się przespać. 

- Już o tym rozmawialiśmy. - wtrącił się Severus. - Idź do mojej sypialni. 

Robin zdziwiła się nieco, co pokazała unosząc brew. Mężczyzna wzruszył tylko ramionami. Wstał z fotela i podał rękę Salomei, a gdy ją przyjęła poprowadził ją do swojego pokoju. Pomógł ułożyć się jej na łóżku i bez słowa wrócił do swojej przyjaciółki. 

- Co?! - warknął zirytowany tym dziwnym spojrzeniem. 

- Nic. - uśmiechnęła się do niego lekko. - Po prostu bardzo ją lubisz. 

- Nie przesadzaj, ledwie ją toleruję. 

- Oddałeś jej swoją sypialnię, a nawet mnie nie pozwalasz w niej spać. 

Severus Snape i uroki leczeniaKde žijí příběhy. Začni objevovat