Rozdział 51.

3.2K 204 75
                                    

Moja przyjaciółka jest oficjalnie najgorszym i najlepszym człowiekiem na świecie. Niemniej między innymi dzięki niej powstał ten rozdział. Wredna, ślizgońska dusza wie jak mnie podejść i zmusić do pisania, bo w końcu wyrzuty sumienia są tak samo dobre jak wena, prawda? 

Jestem dokładnie tym wszystkim, czego nienawidzę w autorach fanfików i bardzo, bardzo was za to przepraszam, ale piszę pod wpływem emocji, a one przychodzą same i ciężko je wymusić. Dziękuję, że jesteście tacy kochani i cierpliwie znosicie moje długie nieobecności. Dziękuję, że wciąż ze mną jesteście i tak chętnie czytacie te opowiadanie, że wciąż o mnie pamiętacie. Jestem i będę wam za to zawsze wdzięczna. Wasze miłe komentarze, często sprawiają, że niemal płaczę ze szczęścia, zwłaszcza, gdy miałam kijowy dzień. Podnosicie mnie na duchu i poprawiacie mi humor, dzięki wam nie czuję się taka bezwartościowa. Za to też wam bardzo, bardzo dziękuję. 

A teraz dosyć tej emocjonalnej wiwisekcji, mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.

Para cieszyła się wspólnym śniadaniem w zaciszu komnat Mistrza eliksirów, gdy przerwało im głośne pyknięcie zwiastujące pojawienie się skrzata domowego. Rudowłosa nie kłopotała się tym, bo rzadko otrzymywała pocztę, jednak tym razem było inaczej. Przez chwilę spoglądała na średniej wielkości paczkę.

- Zamierzasz ją otworzyć czy będziesz się tylko na nią gapić? - warknął zirytowany Severus.

- Jeszcze nie zdecydowałam. - wzruszył ramionami. - To od mojej babci, a to specyficzna kobieta.

- Cała twoja rodzina jest "specyficzna" - zrobił cudzysłów palcami - z tobą na czele.

- Masz rację. - uśmiechnęła się lekko i jednym ruchem rozerwała papier. W środku znajdowały się ubranka dla dzieci, buciki, śliniaczki, smoczek i butelka.

- Powinienem o czymś wiedzieć? - Severus uniósł brew.

- Oszalałeś?! - pisnęła i spanikowana zaczęła pakować spowrotem wszystkie te rzeczy.

- Może powinnaś zafiukać do domu? - zaproponował.

- Dlaczego jesteś taki spokojny? A jeśli to byłaby prawda?

- Usunęłabyś. Wojna nie jest najlepszym czasem na rodzenie dzieci, zwłaszcza jeśli oboje rodzice są szpiegami potężnego szaleńca. - wzruszył ramionami. - właściwie to nawet dwóch.

Salomea wpatrywała się w niego w szoku. Jak może z takim spokojem mówić takie rzeczy? Są sytuacje, w których aborcja jest dopuszczalna, ale ich taką nie była. Poza tym chciała mieć dzieci. Fakt, może nie teraz, ale jeśli by zaszła to nic by jej nie powstrzymało przed urodzeniem.

Kolejne pyknięcie przerwało ich rozmowę. Skrzat położył na stoliczku kilka kolejnych paczek, mniejszych i większych. Rudowłosa posłała Severusowi przerażone spojrzenie. - Proszę, powiedz, że te są do ciebie...

Mężczyzna pokiwał przecząco głową i zaśmiał się wrednie widząc jej minę. - Nie dramatyzuj, kiedyś ci się przydadzą. 

-  Te rzeczy to najmniejszy problem, gorzej będzie wytłumaczyć całej rodzinie, że nie jestem w ciąży. 

- Rozmowy z Czarnym Panem nie przerażają cię tak bardzo jak rozmowa z rodziną. - stwierdził. 

- Z Sam-wiesz-kim nie rozmawiam o swoim życiu seksualnym i o tym, czy jestem w ciąży czy nie. - warknęła zasłaniając twarz dłońmi. Czuła się zażenowana na samą myśl. 

- Nie? Najlepsi przyjaciele nie rozmawiają o takich rzeczach? - zakpił. 

- Ty mi powiedz, jest twoim przyjacielem dłużej niż moim. - wzruszyła ramionami. - Sam mówiłeś, że dobrze się bawisz w jego towarzystwie i wielokrotnie zaplataliście sobie warkocze. - uśmiechnęła się złośliwie. - Zastanawia mnie tylko, gdzie zaplatałeś mu te warkocze skoro Czarny Pan jest łysy. 

Severus Snape i uroki leczeniaOnde histórias criam vida. Descubra agora