Rozdział 12.

4.6K 283 55
                                    

Miałam duży dylemat. Naprawdę spory. Polegał on na wyborze między angstem - gwałtem, śmiercią postaci i przegraną całej wojny, a crackiem i być może tylko lekkim angstem. Sami przekonajcie się co wybrałam. Enjoy!

Salomea zbudziła się sama w pokoju. Na stoliczku obok łóżka leżała kartka zapisana wąskim, ostrym pismem. 

Jestem na spotkaniu. Nie będzie mnie cały dzień. 

- SS

Spodziewała się podobnego zachowania więc nie było jej smutno, nie była też zła. Postanowiła wymigać się z obowiązków i pozwiedzać okolice. Większość gości i tak leczy kaca po wczorajszym balu. Salomea wygrzebała się z łóżka i po wykonaniu porannej toalety oraz ubraniu się w błękitną, lekką sukienkę zdobioną koronkami i haftami zasiadła do stołu. 

Po śniadaniu sięgnęła po słomkowy kapelusz, wzięła książkę i wyszła z komnat. W posesji panowała cisza, jak makiem zasiał. Nie było słychać zwykłych śmiechów i rozmów. Nie robiąc hałasu wyszła na ulicę. Postanowiła iść w lewo - to bezpieczny kierunek, zawsze prowadzi do wyjścia poza tym idąc w lewo zawsze trafiała do domu. Szła wąskimi, brukowanymi uliczkami. Podziwiała stare, zdobione ściany budynków, mijała małe, urocze kawiarenki i uśmiechała się przyjaźnie do mijających ją ludzi. Była oczarowana tym miejscem. Po dość długim spacerze znalazła się na niewielkim, starym placyku. Usiadła przy stoliku w niedużej kawiarni. Zamówiła kieliszek różowego, lekkiego, słodkiego wina. Wyciągnęła książkę i zagłębiła się w lekturze. Było ciepło, wiatr igrał w jej włosach, a ona rozkoszowała się ciekawą historią i tym pięknym miejscem. Nagle jakiś cień przysłonił jej słońce. Podniosła wzrok i spojrzała w ciemne oczy Dołhowa. 

- Ja chyba śnię jakiś koszmar... - mruknęła zamykając oczy. 

- Nie spodziewałem się Ciebie tu spotkać. - odpowiedział przysiadając się do niej. 

- Mhm - mruknęła otwierając oczy. - I mam uwierzyć, że mnie nie śledziłeś? 

- Nie musisz mi wierzyć. - wzruszył ramionami. Zachowywał się nieco inaczej więc Salomea zamknęła książkę i spojrzała na niego podejrzliwie. 

- W takim razie, co tu robisz? Poza tym nie powinieneś być na zebraniu?

- Jakim zebraniu? - zdziwił się. Salomea zmieszała się. Zmarszczyła brwi i przez chwilę milczała. Czyżby to możliwe, że Severus ją okłamał? Mężczyzna widząc jej minę uśmiechnął się lekko. - Chodzi ci o to towarzyskie spotkanie w gronie mężczyzn, którzy spekulują nad planami naszego Pana? Ono nie jest oficjalne więc postanowiłem się urwać. 

- Zabawne, bo ja również postanowiłam się wyrwać z posiadłości. - uśmiechnęła się. - Większość leczy kaca, a ja nie chciałam marnować okazji zwiedzenia tego pięknego miejsca. - wyjaśniła. Milczeli przez chwilę, widziała jak mężczyzna bije się z myślami w końcu spojrzał jej w oczy. 

- Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Nie ufam Severusowi jednak nie powinienem był się tak zachowywać. - przyznał, jak jej się wydawało, szczerze. - Pójdę już. Miłego dnia. - uśmiechnął się do niej lekko i wstał od stolika. Salomea przez chwilę się zastanawiała - w końcu to śmierciożerca, a im nie można ufać, ale od kiedy poznawała tych ludzi nie mogła traktować ich jak potwory. Westchnęła cicho. Położyła kilka monet na stoliczku po czym wstała od niego.

Severus Snape i uroki leczeniaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora