Rozdział 13.

4.4K 314 108
                                    

Kolejny raz przepraszam za zwłokę. Chyba powinnam zmienić nazwę konta na "Polsat" ;). To był ciężki miesiąc - przeprowadzka do nowego miejsca, ogarnięcie nieogarniętej siostry i zmierzenie się z prawdziwie dorosłym życiem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i wciąż będę mogła liczyć na wasze gwiazdki i komentarze. 


Powoli zbliżał się ostatni dzień pobytu w tej pięknej, niemal bajecznej posiadłości. Severus zdawał się jej ufać, chociaż wciąż ponuro gapił się, gdy rozmawiała z Dołhowem. Anton był niezwykle wdzięcznym rozmówcą, z czego chętnie korzystała. Wszystko toczyło się niezwykle sielankowo. 

Salomea siedziała w ogrodzie, z dala od innych. Rozkoszowała się samotnością czytając książkę. Usłyszała szelest trawy odwróciła się i ujrzała twarz nowego przyjaciela. Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił się tym samym. 

- Przyniosłem Ci herbatę. - powiedział podając jej kubek z parującym naparem. 

- Nie musiałeś, wystarczyło wezwać skrzata. 

- Chciałem być miły, poza tym to żaden kłopot. - wzruszył ramionami.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się ponownie i wzięła od niego kubek. Mężczyzna dosiadł się do niej i w milczeniu wpatrywał się w ciemniejące niebo. Rudowłosa poszła w jego ślady. Odłożyła książkę i piła herbatę. Miała dziwny smak, jednak nie podejrzewała niczego złego. Przynajmniej do czasu, gdy nagle zrobiła się senna, powieki robiły się coraz cięższe. Na początku walczyła z tym, jednak na próżno - straciła przytomność. 

*** 

Było już późno, naprawdę bardzo późno, a Salomea jeszcze nie wróciła do pokoju. Musiał przyznać, że zaczął się niepokoić, nie to, że martwić. Nie, na pewno się nie martwi. Chodził po pokoju wte i wewte. W końcu nie wytrzymał i wyszedł do ogrodu. 

- Salomeo? - zawołał rozglądając się w koło. Dotarł do miejsca, gdzie powinna być, widział jej książkę i kubek po herbacie. Westchnął cicho. - Migotko! - zawołał, a przed nim pojawiła się skrzatka.

- Pan wzywał? - spytała kłaniając się nisko.

- Czy wiesz, gdzie jest Salomea? 

- Nie proszę Pana. - przyznała szczerze. 

- Czy mogłabyś jej poszukać?

- Oczywiście Panie. - skłoniła się ponownie.

- Gdy już ją znajdziesz przyjdź do mnie i powiedz mi gdzie jest. Sam to załatwię. 

- Jak Pan sobie życzy. - skłoniła się i zniknęła. 

***

Mistrz eliksirów wrócił do swoich komnat. Usiadł w fotelu i nalał sobie odrobinę whisky. Czekał. Był pozornie spokojny, jednak palcami wystukiwał chaotyczny rytm o podłokietnik fotela. 

Niemal podskoczył, gdy w pokoju rozległ się cichy trzask aportującego się skrzata. Spojrzał na niego ponaglająco. 

- Panny Salomei nie można nigdzie znaleźć. - powiedziała piskliwym głosikiem, jakby bojąc się kary. 

- To znaczy, że musi być w czyjeś komnacie. 

- Zgadza się Panie. Czy mogę już odejść? 

- Tak - odprawił ją machnięciem ręki, z czego skrzatka z ulgą skorzystała. Odłożył szklaneczkę na stoliku i wstał z fotela. Miał przeczucie, że jest u Dołhowa i tu niestety pojawiał się problem. Najchętniej poszedłby tam od razu, zabił tego parszywego drania, a jej zrobił awanturę i wpędził w poważne poczucie winy, jednak obiecał jej zaufanie. Spojrzał na zegar, który powoli wybijał 23. Skrzywił się, jednak czuł się bezradny. Mógł jedynie czekać i to zamierzał, ale wszytko ma swoje granice, a jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now