Rozdział 11.

5.1K 337 127
                                    

Znowu nie dałam wam długo czekać. Prawie 2500 słów więc to najdłuższa część do tej pory opublikowana przeze mnie. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Jak zawsze będę wdzięczna za wszystkie gwiazdki i komentarze. Enjoy!


Salomea wzięła kąpiel, by zmyć ze skóry sól i zapach oceanu. Miała też chwilę na przemyślenie tego, co zaszło, jednak niestety nie doszła do żadnych konkluzji. Z lekką irytacją wyszła z wanny. Osuszyła się szybkim zaklęciem i założyła długi, jedwabny szlafrok. Wyszła z łazienki. Severus siedział na kanapie i przeglądał jakieś dokumenty. Kobieta bez słowa usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać włosy. Panowała między nimi cisza, ale tym razem krępująca i nieprzyjemna - ciążyła jej. W gniewie rzuciła w niego szczotką do włosów. Odbił ją machnięciem ręki, a rzecz uderzyła o stolik z hukiem. Kobieta prychnęła rozdrażniona, zerwała się z miejsca. Severus również stał w bojowej pozycji i patrzył na nią spod byka. Czerwonowłosa sięgnęła po flakonik stojący obok i rzuciła nim w niego. Ponownie mężczyzna odbił to machnięciem ręki. Szkło rozbiło się o ścianę i rozprysło po podłodze. 

- Odbiło Ci?! - krzyknął oddychając ciężko. 

- Och, czyli się do mnie odzywasz? - zaśmiała się wrednie i udała zdziwioną. 

- Nie mamy o czym rozmawiać! 

- Nie? To o co się wściekasz?! - krzyknęła w jego stronę rzucając kolejnym przedmiotem. Tym razem mężczyzna nie wytrzymał. W dwóch długich krokach znalazł się przy niej i przyparł ją brutalnie do ściany. Jedną ręką ściskał jej ręce nad głową, a drugą położył na jej gardle. Salomea pisnęła zaskoczona, jednak hardo spoglądała mu w oczy, które ciskały błyskawice. Wiązanie jej szlafroka nieco się poluzowało przez co jej piersi były niemal widoczne. 

- Nie prowokuj mnie... - wysyczał, a jej nagle wydało się to niezwykle seksowne. Zadrżała i przygryzła wargę. 

- Bo co? - stawiła się, jednak poczuła zaciskające się palce na jej krtani. 

- Bo skończę to tu i teraz. - mruknął. - Na poczekaniu mogę wymyślić tysiące powodów twojej śmierci. 

- Nie zrobisz tego. 

- Skąd ta pewność? - zmrużył oczy. 

- Po prostu Ci ufam. 

- Jestem śmierciożercą, zabiłem setki niewinnych osób, a jeszcze więcej zginęło przeze mnie. 

- Nie robisz tego z własnej woli Severusie. 

Jego dłonie poluźniły uścisk dzięki czemu Salomea mogła spokojnie oddychać, a i jej ręce mogły swobodnie opaść. Dłonią sięgnęła do jego policzka i delikatnie go pogładziła. 

- Jesteś głupia. - szepnął. 

- W kółko mi to powtarzasz. - uśmiechnęła się lekko. - Tak długo, jak jesteśmy razem wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi choć troszeczkę. 

- Nic nie rozumiesz. - zacisnął szczęki i odwrócił wzrok.

- Więc mi wytłumacz. - poprosiła. - Przecież to, że Malfoyowie przyłapali nas na zabawie na plaży tylko umocniło naszą przykrywkę. 

- Nie o to chodzi. - prychnął. Znów zaczynał się irytować i złościć. Salomea znała go już jakiś czas i wiedziała, że oznacza to tyle, że po prostu zbliżyła się do sedna. Postanowiła po naciskać go jeszcze trochę, by pękł. 

- Więc o co? - chwyciła jego twarz w swoje dłonie i zmusiła do spojrzenia jej w oczy. - Wyjaśnij mi, Severusie.

- O to, że zapomniałem! - warknął i ponownie odwrócił wzrok. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now