Rozdział 43.

3.1K 245 74
                                    

Rankiem 24 grudnia Salomea zapukała do kwater Severusa. 

- Dlaczego uprzykrzasz mi życie już od rana? - jęknął przeciągając się. 

- Nie marudź, dzisiaj święta. - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Przyszłam tylko na chwilę, żeby dać ci adres. - podała mu kartkę. - Wracam do domu, żeby pomóc mamie w przygotowaniach. Kolacja zaczyna się koło 18 więc możesz skorzystać z kominka lub się aportować. 

- Twoja rodzina na pewno nie ma nic przeciwko? Nie znają mnie. - upewnił się.

- Oczywiście, że nie mają. - machnęła ręką. - Nie musisz się tym kompletnie przejmować, bo mamy tradycję, że na Wigilię przyjmuje się nieznajomego gościa. - wzruszyła ramionami. 

- Nie przejmuję się, po prostu liczę, że nie będę musiał się tam pojawiać. - usiadł w fotelu i przylewitował sobie filiżankę kawy. 

- Nie chcę, żebyś się zmuszał... - westchnęła. - Jeśli naprawdę nie chcesz się pojawiać to nie rób tego. - uśmiechnęła się do niego lekko. Może rzeczywiście go zmusiła? Przygryzła wargę w geście zamyślenia. Pokręciła głową odpychając myśli i uśmiechnęła się do niego ponownie. - Do zobaczenia lub nie. Niemniej mam nadzieję, że będziesz się bawił dobrze, cokolwiek zdecydujesz. - pomachała mu i wyszła z jego komnat.

***

Nastał wieczór, wszystko było już gotowe. Teraz każdy rozszedł się do swoich pokoi, żeby przygotować siebie do kolacji. Salomea założyła sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, a włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone. Machnięciem różdżki nałożyła lekki makijaż. Przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła lekko do siebie. Wyglądała całkiem ładnie. 

- Tempus. - wypowiedziała zaklęcie i spojrzała na zegarek. Nadszedł czas więc zeszła do salonu. 

- Wyglądasz ślicznie. - skomplementował ją ojciec, gdy weszła do udekorowanego pomieszczenia. Na jednym z foteli siedział mężczyzna spowity w swoją sławetną czerń. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, a serce fiknęło koziołka. 

- Dziękuję tato. - pocałowała starszego mężczyznę w policzek, a następnie usiadła obok Severusa. - Jesteś. 

- Zawsze stwierdzasz oczywistości? - przewrócił oczyma. 

- Zdarza mi się, ale teraz to dlatego, że nie sądziłam, że się pojawisz. 

- Powiedziałem, że będę. - zmierzył ją spojrzeniem. - Rzeczywiście ładnie wyglądasz. 

- Dziękuję. - zarumieniła się. Speszona milczała przez chwilę zanim wzięła się w garść. - Poznałeś już moją rodzinę? 

- Nie, tak sobie wszedłem do twojego domu i usiadłem bez słowa w tym fotelu, a żaden z domowników nawet tego nie zauważył, a nawet jeśli to nie skomentował w żaden sposób. - sarknął. 

Nie zdążyła odpowiedzieć, a za jej plecami zabrzmiał cichy śmiech. - No, no, no. Nie spodziewałam się, że przyprowadzisz do domu "chłopaka", który załatwi dwa kompleksy na raz: młodszej siostry i elektry. - powiedziała po polsku jej starsza siostra Morgana.

- Jesteś głupia, a to w ogóle nie jest śmieszne... - przewróciła oczyma. - To tylko przyjaciel, a poza tym nie jest taki stary. Od kiedy masz tendencje do hiperbolizacji? 

- Dziewczyny, przestańcie się kłócić. - opanowała je mama. - Siadamy do stołu. 

- Poza tym niegrzecznie używać języka, którego nie rozumie nasz gość. - skarcił je ojciec. - Do stołu, już. 

- Nie kłócimy się. - odpowiedziała już po angielsku Salomea. - Przepraszam za moją durną siostrę. - rzuciła w stronę Morgany mordercze spojrzenie. - Usiądźmy. 

Severus Snape i uroki leczeniaWhere stories live. Discover now