Rozdział 5.

5.4K 290 126
                                    


Severus obudził się niespodziewanie wyspany i wypoczęty. Na ogół koszmary nie dają mu zmrużyć oka,jednak tym razem zdecydowanie było inaczej. Rozbudzając się kolejne zmysły się wyostrzały i w końcu mógł stwierdzić, że nie jest w łóżku sam. Otworzył oczy i ujrzał rude loki rozrzucone na poduszce obok, dłonie na swoim torsie i ciepły oddech na szyi. Spiął się starając się rozpaczliwie sobie przypomnieć,jak znalazł się w tej sytuacji. Kobieta wyczuła napięcie i mruknęła cicho, powoli budząc się ze snu. Przetarła oczy i otworzyła je natrafiając na bezdenną czerń tęczówek Profesora.

- Umarłam i jestem w piekle? -zacytowała go uśmiechając się.

- Jak możesz podchodzić do tego tak lekko?! - warknął odsuwając się od niej gwałtownie. Głowa kobiety zsunęła się i uderzyła czubkiem o zagłówek.

- Ał, przestań, bo zrobisz mi krzywdę. - jęknęła rozmasowując zbolałe miejsce. - Zachowujesz się, jak prawiczek!

Mężczyzna zmrużył niebezpiecznie oczy. - Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty, a moje życie seksualne to nie Pani sprawa.

- Kręci Pana odgrywanie roli profesora i niegrzecznej studentki? - zaśmiała się wesoło, jednak wróciła do sztywnych ram konwenansów. Gdy mężczyzna się odsunął straciła swoje źródło ciepła, zadrżała więc okryła się kołdrą. Severus pokręcił z niedowierzaniem głową. Jak ja się wpakowałem w tę całą sytuację? - użalał się nad sobą przez chwilę.

- Strasznie zimno w tym lochu. -zauważyła. Korzystając z chwilowej mentalnej nieobecności mężczyzny okryła się szczelniej pościelą, zagarniając niemal całą dla siebie. Chłód wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na kobietę gniewnie i szarpnął za materiał. Salomea kurczowo się jednak go trzymała przez co ponownie wylądowała na klatce piersiowej mężczyzny. - Jeśli chce się Pan poprzytulać to mógł Pan zrobić to mniej gwałtownie. - powiedziała poprawiając włosy, które opadły na jej twarz.

- Jest Pani niedorzeczna. - warknął. - Proszę się ode mnie odsunąć, ubrać i wynosić się z moich komnat.

- Chciałam tylko przypomnieć, że znaleźliśmy się w tej sytuacji przez Pańskie niedojrzałe zachowanie i głupią zemstę. - wzruszyła ramionami. Odsunęła się od niego jednak i usiadła. Pościel zsunęła się odsłaniając jej biust. Mimo, że mężczyzna mógł się jedynie domyślać widoku, gdyż leżąc widział tylko jej nagie plecy i kawałek pośladków. Wyobraźnia podsunęła mu soczyste obrazy, które sprawiły, że się zarumienił. Wpadł w lekką panikę z tego powodu. Wyszedł z łóżka i nie oglądając się na kobietę wszedł do łazienki. - Nie ma Pani wstydu. - rzucił jeszcze zanim zamknął drzwi.

Salomea w osłupieniu spoglądała na drzwi, by już po chwili zaśmiać się cicho. Nie miała różdżki więc ciężko było jej transmutować cokolwiek w jakieś ubranie. Wstała z łóżka, podeszła do jego szafy i sięgnęła po jedną z szat. Założyła ją na siebie i ponownie się zaśmiała - szaty były sporo za duże. Nie miała zbyt wiele doświadczenia w używaniu bezróżdżkowej magii, ale zrobiła kilka przeróbek. Przejrzała się w lustrze znajdującym się na jednym skrzydle szafy. Musiała przyznać, że wyglądała całkiem nieźle - szeroka, za duża szata była teraz idealnie dopasowana. Kolejnym prostym zaklęciem spięła włosy, by nie wyglądać jak Merida Waleczna. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zrobić mężczyźnie jakiegoś psikusa, w końcu nazwał ją bezwstydną, a ta zniewaga krwi wymaga. Mimo wszystko się opanowała, z cichym westchnięciem opuściła komnaty mrocznego Mistrza Eliksirów.

W tym samym czasie za drzwiami łazienki Severus nasłuchiwał. W końcu odetchnął, gdy usłyszał upragniony dźwięk zamykanych drzwi. Podszedł do umywalki i spojrzał w lustro.

- Severusie, musisz trzymać się od tej kobiety z dala. - powiedział do siebie surowo. - Rumienisz się przy niej jak jakiś podlotek, wstydź się! - warknął. Potrzebował prysznica i to najlepiej zimnego, by zmyć z siebie te wstrętne pożądanie.

Szczękając zębami wrócił do sypialni, przez chwilę spodziewał się zemsty ze strony kobiety i musiał przyznać, że odczuł niewielkie rozczarowanie, gdy niczego nie dostrzegł. A może to tylko tęsknota za jej obecnością? - cichutki głosik odezwał się w jego głowie, jednak zaraz został spacyfikowany. - Nie bądź niedorzeczny! Idiociejesz na stare lata...

Salomea natomiast zmierzała właśnie do kwater Profesor McGonagall modląc się do Merlina, żeby ta nie wyszła jeszcze na śniadanie. Potrzebowała swoich rzeczy i co najważniejsze - różdżki. Zapukała więc do komnat wicedyrektorki.

- Otwarte. - usłyszała głos zza drzwi więc weszła do środka. - Dzień dobry Pani Profesor.

- Dzień dobry moje dziecko. - starsza kobieta uśmiechnęła się wesoło. - Widzę, że przerobiłaś szatę Severusa.

- Przed Panią nic się nie ukryje. - zaśmiała się cicho Salomea różowiejąc na policzkach.

- Skrzaty przeniosły rzeczy do Twoich kwater, jednak to - wyciągnęła różdżkę z szuflady -chciałam oddać Ci osobiście.

- Och, tak się cieszę. - stażystka chwyciła kawałek drewna i poczuła, jak magia łaskocze ją w palce. - Czarodziej bez różdżki czuje się jak bez ręki.

- Uważaj na Severusa. - czarownica nagle stała się poważna.

- Nie boję się go, Pani Profesor. - praktykantka była nieco zbyt z tropu.

- Źle mnie zrozumiałaś - kobieta uśmiechnęła się lekko. - Boję się, że to Ty skrzywdzisz jego.

Rudowłosa spojrzała na przełożoną z otwartymi ustami. To, co usłyszała kompletnie pozbawiło ją słów.

- Severus, jak pewnie zauważyłaś, jest bardzo zamknięty w sobie. Nie dopuszcza do siebie zbyt wielu ludzi i jeśli komuś się to uda to staje się mu naprawdę bliski. Ten chłopiec miał ciężkie życie i... - kontynuowała zanim jej przerwano.

- Pani Profesor, z całym szacunkiem, ale nie interesuje mnie to, co chce Pani powiedzieć, bo doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - powiedziała niemal zimno. - Doskonale wiem, że osoby, które budują wokół siebie tak potężne mury chronią coś niezwykle delikatnego i wrażliwego. A co do jego historii to chyba nie jest Pani upoważniona do rozmawiania o niej. Jeśli kiedykolwiek Profesor Snape będzie chciał się tym ze mną podzielić to z chęcią go wysłucham, ale w innym wypadku nie chcę o tym słyszeć. Wiem, jak ważne jest dla Profesora zachowanie prywatności i szanuję to. - wyjaśniła. -Do widzenia. - dodała zamykając za sobą drzwi.

Starsza kobieta wpatrywała się w drzwi w lekkim szoku. Słowa młodszej koleżanki w jakiś sposób jej zaimponowały i uspokoiły. Od tej pory obiecała sobie, że będzie im kibicować.

Salomea natomiast cała się gotowała. Jak ta starsza, szanowana czarownica mogła w ogóle coś takiego zasugerować? Przecież to okropne! - krzyczała w myślach jak burza pędząc przez korytarze. Gdy dotarła do swoich kwater zatrzasnęła za sobą drzwi i wydała z siebie krzyk frustracji. Czuła, że od tej pory wszystko będzie szło w zdecydowanie złym kierunku... Tylko jak to naprawić?


***

Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale nie wiedziałam, jak to rozegrać. Skonsultowałam się z paroma osobami i mam pomysły na kilka następnych rozdziałów więc myślę, że warto było zwlekać z napisaniem tej części. :)

Mam jeszcze jedną nowinę - mianowicie mój znajomy zaoferował się zrobić okładki do moich opowiadań. Jedną z nich możecie już podziwiać w opowiadaniu pt. "Obiecujące spotkanie", a wkrótce nowa okładka pojawi się także i tu.

Będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujecie ten rozdział. Komentarze pomagają motywować się do dalszego pisania, a także korygować kierunek, w którym ma ono dążyć. Z góry dziękuję za waszą aktywność. :)

Severus Snape i uroki leczeniaМесто, где живут истории. Откройте их для себя