Rozdział 2

19.4K 693 199
                                    

„Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga."

~ Alberto Moravia 




Zniszczenie drzwi poszło łatwiej niż myślałem. Nie słyszałem co mówią do mnie moi towarzysze, bo w moich uszach brzmiało słowo „Lollipop", ale wiedziałem gdzie mam iść.

Na wejściu zobaczyłem dziewczynę, ubraną w prześwitującą koszulę nocną. Stała przed nami i pewnie krzyczała.

Wyjąłem pistolet i zacząłem w nią mierzyć, niestety uciekła. Pobiegłem za nią do jakiegoś ciemnego pokoju, gdzie spróbowała ogłuszyć mnie lampą?

Tak, ta dziewczyna trzymała w ręku lampę.

Zaśmiałem się pod nosem i zwinnym, szybkim ruchem, wyrwałem jej narzędzie, które miało posłużyć za broń.


Miała brązowe oczy, tak jak moje. Patrzyła na mnie z przerażeniem i obawą. Wyminęła mnie i znowu chciała zwiać, ale Dean skutecznie ją przytrzymał. Cmoknąłem z dezaprobatą, po czym przyłożyłem spluwę prosto w jej czoło, zwróciłem uwagę na jej zwierciadła duszy, w które patrzyłem z nienawiścią.

Nie wiem skąd się u mnie wzięła, ale Jules kiedyś mi powiedział, że właśnie tak wyglądam, kiedy zabijam.

Widziałem jak się rzuca, płacze, pewnie prosiła o litość. Nic nie słyszałem. Nucąc utwór, odliczyłem do dziesięciu i pociągnąłem za spust. Nic nie poczułem, nigdy nic nie odczuwałem po takich czynach. Miałem ich za sobą wiele.

Między jej oczami, widniała krwawa dziura. Zadowolony, chciałem pozbyć się zwłok, ale ktoś szturchnął mnie za ramię. Odwróciłem się lekko zirytowany i ujrzałem Juliana z nietęgą miną. Wydałem z siebie bezgłośne „Co jest?", a on zaczął mnie prowadzić na górę. Stanąłem jak wryty, kiedy moim oczom ukazał się George, trzymający jakąś inną dziewczynę. Wyjąłem powoli z uszu słuchawki i ściągnąłem z siebie kaptur.

— Mówiłeś, że będzie sama. — syknąłem.

— Nie mam bladego pojęcia, co ona tutaj robi. — bronił się Jules. Jego zielone tęczówki, robiły się coraz mniejsze.

— Co teraz zrobimy? — zapytał mnie.

— Ja swoją pracę wykonałem. Nabrudziłeś, posprzątaj. Chyba nie do końca, sprawdziłeś, co będzie robić Tessa. — prychnąłem.

— Przysięgam na Boga, że tak nie miało być! — machał bronią.

— Nie mieszaj w to Boga i nie wymachuj tak tym, bo ktoś dostanie i będzie większy kłopot. Pozwól jej mówić. — powiedziałem do George'a, który zakneblował jej usta szmatką.

Nie odezwała się, a powieki miała zaciśnięte. Zmarszczyłem czoło i przygryzłem wargi.

— Jak masz na imię? — to pytanie zadał Dean.

— H-Holly. — odpowiedziała jąkając się.

— Shit! — wtrącił George śmiejąc się. Uniosłem jedną brew i już miałem coś powiedzieć, ale ona sama się obroniła.

Ciekawa osóbka.

— To mam na myśli, patrząc na twoją twarz.

— Pyskata. — zauważył Jules. — Ale zgadzam się z tobą. — przybił z Deanem zwycięską piątkę, a dziewczynie puścił oczko. — Skąd się tutaj wzięłaś?

— Czy to ważne? I tak mnie zabijecie. — szlochała.

— Masz rację. — przyznałem. — Tylko może zginiesz trochę później, jeśli nam powiesz.

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz