Rozdział 3

18.2K 595 132
                                    

  „Bo zawżdy ci więcej jedzą, którzy bliżej misy siedzą."  

~ Mikołaj Rej 




Po powrocie do domu, nie mogłem pozbierać myśli tak, aby tworzyły logiczną całość.

 Natahanie Hale, co się u licha z tobą dzieje? Halo!

Nie potrafiłem przyjąć do wiadomości tego, że pozwoliłem żyć tamtej dziewczynie, tylko ze względu na jej oczy. W drodze powrotnej zostałem rzecz jasna zlinczowany za mój czyn. Nie miałem siły się z nimi kłócić i przypominać im, jak to oni stchórzyli i puścili kogoś wolno. 

Usłyszałem pukanie w drzwi. Zacząłem się modlić, aby nie była to Elise.

— Proszę.

— Cześć. — modlitwy zostały wysłuchane. — George już mi wszystko opowiedział. — Grace usiadła na ziemi, naprzeciwko mnie.

— Jak bardzo ubarwił tę opowieść? — zapytałem, prychając.

— Nie wiem, bo nie znam twojej wersji. Mów. — opowiedziałem jej wszystko po kolei, podczas gdy ona przytakiwała.

— Woah! Nie zmienił żadnego faktu. — uśmiechnęła się szeroko. — A teraz podaj mi powód, przez który Holly nadal żyje.

— Cóż. — westchnąłem ciężko. — Kiedy spojrzałem w jej oczy, zobaczyłem w nich Alice.

— Twoją mamę? — zdziwiła się. — Rozumiem. Sama bym nie potrafiła, ale... czy to na pewno tylko to?

— Co jeszcze miałoby być? Nie znam jej. Nie mogłem się czymś kierować. — wzruszyłem ramionami.

— Pacanie. Pomyśl. — zdzieliła mnie po głowie. — Nie chcę nic sugerować, ale raczej rzadko widujesz inne dziewczyny, niż Elise. Mnie traktujesz jak siostrę, Elise mogła ci się po prostu przejeść. Mogła ci się spodobać...?

— Chyba żartujesz! Elise jest czasem wkurwiająca, ale... - zawahałem się. — Kocham... ją. Poza tym tam było ciemno. Nawet jej dokładnie nie widziałem. Tylko nie wiem... czy nie popełniłem błędu.

— Moim zdaniem dobrze postąpiłeś. Jules siedzi przy komputerze i nic tylko ją obserwuje. Chyba za bardzo wziął do siebie twoje słowa. — zaśmiała się, czym mnie zaraziła. Po chwili się uspokoiliśmy.

— Grace, uważasz, że to głupie? — mi było głupio o to pytać. Czułem się jak mały chłopczyk, który zsikał się w majtki.

— Co? To, że jej nie zabiłeś? Nie, skąd. — potrząsnęła głową. — Co prawda powód wydaje się błahy, ale oni tego nie zrozumieją. Dlatego z takimi rzeczami przychodzi się do kobiet. My jesteśmy wrażliwe. Inaczej patrzymy na takie sprawy.

— Jasne. — prychnąłem, mając na myśli moją kobietę. Kto jak kto, ale ona nie potrafiła być wrażliwa.

— Jak tam z Elise? — jej głos był delikatny, ale twarz wyrażała więcej niż tysiąc słów. Rafaello.

— O nie. Dobrze wiesz, że to drażliwy temat. — pokręciłem głową. Akurat musiała o to zapytać.

— Widzę, jak się męczysz. — szepnęła. — Chętnie bym cię poderwała, czy coś, ale moje serce należy już do kogoś innego.

— Dziękuję. — mój głos ociekał ironią.

— Ależ nie ma za co. Widzimy się na kolacji? Ja robię. — powiedziała, uśmiechając się, najszerzej jak chyba potrafiła.

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz