„Pocałunek jest w miłości tym, czym termometr w medycynie - pozwala dokładnie zdać sprawę z powagi sytuacji."
~ Pierre Daninos
Wieczór mijał strasznie wolno. Położyłem się do łóżka o jedenastej, minęło tylko pół godziny, a ja odczuwałam to tak, jakby minęło ich cztery.Zawarczałem w poduszkę i jęknąłem z irytacji. Ostatecznie się podniosłem i wylądowałem tam gdzie zawsze. W kuchni.
— Też nie możesz spać? — pytanie George'a mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się, że zastanę tutaj akurat jego.
— Dobra, nie odpowiadaj. — machnął lekceważąco ręką. — Ja nie mogę spać, bo myślę o dziewczynie, ty nie możesz spać, bo także myślisz o dziewczynie, Jules też pewnie nie śpi, a Dean nie ma takich problemów. — zaśmiał się, upijając łyk jakiegoś soku, chyba z procentami.
— O jakiej dziewczynie mówisz? Mercedes? — oparłem się o blat i wziąłem do rąk jabłko.
— Ta. — prychnął.
— Co z nią? — zmarszczyłem czoło.
— No właśnie nie wiem! — rozłożył ręce z bezradności. — Przespałem się z nią raz i nie chcę więcej spać z nikim innym.
— George, przyjacielu. — zagwizdałem. — To się nazywa zadurzenie.
— Nie! Precz mi z tymi słowami! Nie, to na pewno nie jest to. — zadarł głowę w śmieszny sposób. — Twoja sytuacja jest gorsza, bo ty kochasz Holly.
— Nie kocham jej. — wzruszyłem ramionami, gryząc jabłko.
— Człowiekuuu... — przewrócił oczami. — Pierdolisz takie farmazony, że Shakespeare się w glebie przewraca. — roześmiałem się i pokręciłem głową z niedowierzania.
— Nie da się kogoś kochać od tak. — pstryknąłem palcami.
— Naprawdę? — zironizował. — Nie kochasz jej od tak — zmałpował mój gest — tylko zdarzyło się wiele rzeczy, które was do siebie zbliżyły. Zwierzyła ci się z naprawdę bolących tematów. — przeszył mnie wnikliwym wzrokiem. — A skoro pozwalasz jej odejść, to ją kochasz.
— Nie wiem, dla mnie to niemożliwe. Miłość pielęgnuje się w związku i tak dalej... — westchnąłem. Skończyłem jeść jabłko i bawiłem się ogryzkiem.
— Może tak, może nie. — cmoknął w powietrzu. — Chwytaj okazję, póki nie spierdala. — odparł, patrząc w jakiś punkt na ścianie.
— Sam się zastosuj do tej złotej rady, co? — skinąłem na niego.
— Ja i Mercy to coś innego. Dobra, zwijam spać. Może przyśni mi się stado jednorożców, które morduję za pomocą piły mechanicznej, a potem wypycham nimi poduszki. — zastanowił się na chwilę.
— Stary, twoja wyobraźnia mnie przeraża. — powiedziałem zgodnie z prawdą.
— Mam coś w sobie z psychopaty. — poruszył zabawnie brwiami i zniknął w ciemności, zostawiając mnie samego.
* * *
Obudziłem się i od razu zbiegłem na dół, ale jedyne co zobaczyłem, to Holly wsiadająca do samochodu swojej mamy. Otworzyłem usta zdumiony i stałem tak dobre kilkanaście minut, gapiąc się w okno.
— Nate, w posąg się bawisz? — zapytał żartobliwie Julian. Odwróciłem się do niego i wskazałem ręką na kierunek, w którym odjechała Holly.
— Pojechała.
— No pojechała, i co? — szczerzył się.
— Pojechała... Tak bez niczego?! Ani głupiego „pa"?! — poczułem się tak, jakbym dostał soczystego liścia w twarz.
— Z nami się pożegnała. — wzruszyła ramionami Grace. — Mogłeś wstać wcześniej. Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje! — wyrzuciła ręce do góry.
— Jest pieprzona szósta dwadzieścia, a wy wszyscy na nogach. Nie podoba mi się to. — włożyłem ręce do kieszeni, by po chwili je wyciągnąć i złapać się za włosy.
— Właśnie dlatego wstaliśmy, żeby się z nią pożegnać! — zawołał Goryl z sąsiedniego pokoju.
— Ja w to nie wierzę. — schyliłem się tak, jakby brakowało mi powietrza. — Idę się z tym pogodzić. — zakomunikowałem i wróciłem do pokoju. Trzasnąłem drzwiami i kopnąłem w kant łóżka. Bolało w cholerę, ale musiałem wylądować złość.
Było mi przykro i byłem wściekły. Po tym wszystkim, liczyłem jednak na coś więcej.
Rozgoryczony zacisnąłem powieki i poczułem ukłucie w sercu.
W swojej konsternacji trwałem chyba z dobrą godzinę, zanim ktoś nie zapukał do moich drzwi, ale nie miałem ochoty ich otwierać. Pukający nie ustępował, ja też nie. Chciałem być sam.
— Nie wiem czy wiesz, ale powinieneś mi otworzyć. — osoba pukająca wpuściła się sama. Przed moimi oczami stanęła Holly z serdecznym uśmiechem. Zrobiłem wielkie oczy.
— Co? Mam coś na twarzy? — zdziwiła się. Ja także byłem zdziwiony.
— Przyszłaś się jednak pożegnać? — zakpiłem, ale nie chciałem aby tak wyszło.
— Przyszłam ci powiedzieć, że bez względu na to, co zrobiłeś, bez względu na to, kim jesteś, ja i tak zawsze, ale to zawsze będę cię mieć w sercu. Nie mogę cię z niego wyrzucić, nie da się tak, Nathanie Hale, gdybyś tylko... — po jej policzku spłynęła łza. — Nie mogę być z kimś, kto zabił moją kuzynkę, próbowałam to wyprzeć, ale tak się po prostu nie da. Przeklinam cię, Nate, w innym życiu, gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, to miałoby szanse, ale w tym momencie jej nie ma. I nigdy nie miało.
Moja twarz także była mokra. Prawda bolała, bolała gorzej, niż kula w ramieniu.
— Będę was odwiedzać, żegnaj.
— Do zobaczenia, Holly. — wysiliłem się na uśmiech przez łzy, kiedy opuszczała mój pokój.
Kiedy opuszczała mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/154231569-288-k333588.jpg)
YOU ARE READING
Blue Eyes
RomanceCelując każdej ofierze w głowę, patrzył prosto w jej oczy. W oczy Holly, nie potrafił. Nathan Hale jest perfekcyjny w każdym aspekcie, ale nie w jego oczach. Kiedy coś zaczyna, robi to porządnie i do końca. Ma wszystko, czego kiedyś chciał. Luksusow...