Rozdział 21

11.4K 505 123
                                    

  „Wzruszające, ilu żyje po to, by zasłużyć na wspaniały pogrzeb."  

~ Eugeniusz Iwanicki 




Miałem ochotę uciec z pogrzebu własnego ojca. Nie dlatego, że było mi wstyd, nie dlatego, że tak bardzo to przeżywałem. Dlatego, że nienawidziłem kościołów. Nie potrafiłem zrozumieć całego systemu, który w nim panował i nawet nie chciałem tego rozumieć. Trzymałem się z daleka i żyło mi się z tym dobrze. Zresztą, taki człowiek jak ja i zamiłowanie do kościoła, nie szło w parze.

Nawet się nie zorientowałem, kiedy trumnę wyniesiono. Szliśmy za karawanem i nikt się nie odzywał. Panowała absolutna cisza. Moja mama ciągle płakała, Logan szedł tuż przy jej boku.

Gdyby wiedziała...

Po dotarciu na cmentarz całkowicie się wyłączyłem. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz, który zaczął padać i rozmaczać ziemię. Ludzie fałszywie podchodzili do wykopanego dołka, w którym umiejscowiła się trumna i wrzucali tam kwiatki. Jako ostatni, zrobiłem to samo i odszedłem na znaczną odległość, stając obok rodzicielki. Objąłem ją ramieniem, aby dodać jej otuchy. Minęło kilka chwil, zanim opuściliśmy cmentarz i udaliśmy się do naszego domu na stypę.

— Jak ty wyrosłeś! — pisnęła ciotka Rubby, szczypiąc moje policzki. — Taki przystojny kawaler! Panienki to się za tobą pewnie uganiają kolejkami. — puściła mnie, a ja rozmasowałem obolałe miejsce.

— Rubby, to nie kawaler. — powiedziała moja mama.

— Masz dziewczynę? — ucieszyła się. — Ale jeszcze nie po ślubie, to kawaler! — zaśmiała się.

— Właśnie, czemu Elise nie przyjechała z tobą? — zapytała moja mama.

— Rozstaliśmy się.

— CO?! — krzyknęła równocześnie z moim bratem.

— Mówiłam, że kawaler. — wtrąciła ciocia Rubby.

— Jak to? — dopytywał Logan.

— Tak to ujmę... Wolała spać w innym łóżku. — zaśmiałem się, bez krzty wesołości.

— Zdradziła cię? — oburzyła się mama. — To ci dopiero żmija. — miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.

— Gdzie z tymi łapami! — skarciła dziadka, kiedy podkradał kanapeczki. Pokręciłem rozbawiony głową.

— Możemy pogadać? — skinął na mnie mój brat. Westchnąłem ciężko i wyszedłem z nim na ganek.

— Jak z Holly?

— Szybko się pozbierała. — rzucił mi piorunujące spojrzenie. — No co? Jestem szczery. — wzruszyłem ramionami.

— Nie chcę się z tobą kłócić, Nate. — włożył ręce do kieszeni i zrobił krok w moją stronę. — Wybaczysz mi?

— To, że ją pobiłeś? Nigdy. — zacisnąłem usta w wąską kreskę.

— Powiedz mi... Czy wy... Czy wy...

— Nie spaliśmy ze sobą. — przerwałem mu. Odetchnął z ulgą. — Mam jakieś poczucie moralności i etyki człowieku. Nie zrobiłbym tego będąc z Elise, a nawet jeśli, ona nadal była z tobą. — wyjaśniłem.

— Tak czysto, analogicznie; spodobała ci się Holly. — wypalił nagle.

— Tak, spodobała mi się Holly. Nie będę tego przed tobą ukrywał, bo to nie ma sensu i potwornie się ciesze, że oboje jesteśmy singlami, bo mogę coś zrobić w tym kierunku. Coś jeszcze?

— Przynajmniej mam pewność, że jej nie skrzywdzisz. — odparł beznamiętnie i zostawił mnie samego.

— Super. — powiedziałem sam do siebie i także wróciłem do środka.




* * *




— Mówię wam, nie chciał jej oddać! — wszyscy wybuchnęli śmiechem. Babcia opowiadała właśnie, jak to pewnego dnia, kiedy razem z Loganem byliśmy u niej nocować, mój brat zasnął ze ścierką i po obudzeniu uznał, że należy już do niego. Mnie nic w tej historii nie śmieszyło, ale jak to dorośli.

Ich wszystko śmieszy.

— Będę leciał. — oznajmiłem.

— Może zostań do jutra? — zaproponowała mama.

— Nie, naprawdę muszę wracać. Do zobaczenia. — pocałowałem ją w czoło i pożegnałem się ze wszystkimi.

Był już wieczór, ale nici z oglądania gwiazd. Chmury chyba zadomowiły się na stałe. Wsiadając do samochodu zabolała mnie jedna myśl.

Elise wyniosła się z mojego pokoju dwa dni temu, ale nie do innego, a do Andre. Zostawiła nas i mimo tego, co zrobiła, to bolało. Trudno nie tęsknić za kimś, z kim mieszkało się tyle lat, z kim się żyło. Potrząsnąłem głową i ruszyłem.

Droga wyjątkowo mi się dłużyła i byłem prze szczęśliwy, kiedy wszedłem do domu. Grace musiała coś gotować, bo zapach był tak intensywny, że poczułem głód. Tradycyjnie skierowałem się do kuchni.

— Chodzenie w garniturze powinno być ci zabronione. — stwierdziła Holly, która siedziała na blacie. Grace zaśmiała się na ten komentarz.

— Wtedy jest dwa razy więcej westchnień. Ja się tym żywię, a dziś jestem wyjątkowo głodny. — usiadłem na krześle i ściągnąłem z siebie marynarkę.

— Masz szczęście, właśnie gotuję kolację. — powiedziała, dając mi do oblizania drewnianą łyżkę.

— Boże, jakie dobre. Co to jest? — ten smak zostanie ze mną na wieki, wieków.

— Znalazłam jakiś przepis na potrawkę z dzika i postawiłam ją zrobić. — wzruszyła ramionami. — Cholera! Zapomniałam papryki. Idę do ogrodu.

— Macie ogród?! — zdziwiła się Holly.

— Tak, nie zauważyłaś? — brew Grace wyskoczyła w górę.

— Widziałam, tylko nie wpadłam na to, że w tym ogrodzie są warzywa.

— Lepiej: mamy ogrodnika. — uśmiechnęła się i pobiegła po brakujący składnik.

— Jak się czujesz? — zapytała brunetka po dłuższej chwili.

— W zasadzie to... dobrze.

— Naprawdę? — zmarszczyła czoło.

— Tak, myślę, że mogę tak powiedzieć. — podniosłem się i wolnym krokiem zbliżyłem się do niej. — Co miałaś na myśli, mówiąc, że garnitur powinien być mi zakazany?

— Pytasz, bo chcesz to usłyszeć z moich ust, czy jesteś zwyczajnie głupi? — założyła ręce na krzyż.

— To drugie. — rozciągnąłem usta w cwaniackim uśmieszku.

— Jesteś dużym chłopcem w garniturze. Nie sposób oderwać od ciebie oczu. — powiedziała to tak, jakby się spowiadała.

— Naprawdę tak uważasz?

— Nie, zmyślam. — zironizowała i przewróciła oczami.

— Szkoda. — zaśmiała się na moje słowo. — Ty w ogóle nie musisz się stroić, żeby zatrzymać na sobie męski wzrok.

— Przestań. — odwróciła głowę, rumieniąc się. Spodobała mi się ta reakcja.

— A jeśli nie przestanę, to co? — przechyliłem głowę w bok.

— To nic. Nie mam na to wpływu. — spojrzała na mnie. To była moja słabość, jej oczy.

— Albo... — pociągnęła mnie za krawat, tym samym przyciągając moją twarz bliżej swojej. — Będę nocą walić w twoje drzwi, nie dając ci spać. — puściła mnie.

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz