Rozdział 24

11.1K 435 39
                                    

„Musimy się nauczyć tracić. Musimy być świadomi tego, że bez względu na to, co zdobywamy, wcześniej czy później to tracimy."

~ Albert Espinosa 







Szok ogarnął mnie całego. Nie byłem w stanie zareagować. Zostałem czymś ogłuszony i tylko widziałem jak George bije się z jakimś gostkiem, Dean próbował ich zastrzelić, a Jules nie pozwalał im pójść na górę. Największym zdziwieniem w tym wszystkim była Mercedes, która pokonała dwa razy większego od siebie faceta.

Najpierw wymierzyła mu cios w krocze, potem kolanem uderzyła w jego nos, przyłożyła mu jeszcze z półobrotu, wskoczyła na jego plecy i wbiła mu w kark jakiś pręt. Pojęcia nie miałem, skąd go wytrzasnęła, ale cała ta scena bardzo mi zaimponowała.

Kątem oka widziałem, jak mój przyjaciel coś do mnie mówi, ale nie byłem w stanie go zrozumieć. Niestety chwila jego nieuwagi i dostał w żebra, a ludzie Deera pobiegli na górę. Krew zaczęła krążyć w moich żyłach jeszcze szybciej, a kiedy ci ludzie wrócili z Grace i Holly, moje serce prawie stanęło.

— Nathan! — dopiero po rozpaczliwym krzyku brunetki się ogarnąłem. Wymierzyłem i oddałem strzał, tym samym uwalniając ją. Nie na długo. Drugi człowiek brutalnie złapał ją za nadgarstek. Miałem ochotę kopnąć go w twarz, że tak ją potraktował.

— Nate! — krzyknął George. Spojrzałem na rudzielca, który był przygnieciony ciałem jednego z Dreamers. Potrząsnąłem głową, nie wiedziałem co mam robić. Podbiegłem do kumpla i zrzuciłem tego faceta, który usiłował go chyba udusić. Wtedy Grace padła na ziemię. Została postrzelona. Wszystkie wspomnienia przeleciały mi przed oczami. Miałem nadzieję, że to nie był śmiertelny strzał. Holly natychmiastowo zareagowała, ale tamci zaczęli ją ciągnąć do samochodu. Z Grace zrobili to samo. Chciałem ich powstrzymać, kiedy usłyszeliśmy syreny policyjne. Ludzie Deera chcieli uciec. I im się udało.

Kurwa!

— Nathan chodź! Nie ma czasu! — wrzasnął Jules.

— Mają Grace i Holly! — wskazałem na nich ręką.

— Wiem! Ale albo tu zostaniemy i złapią nas gliny, albo uciekniemy i będziemy próbować je ratować! — posłusznie poszedłem z nim do tylnych drzwi.

— Zmiana planów, jedziemy wszyscy razem. — zakomunikował Rudolf. — Wszystko okay? — zwrócił się do Mercedes.

— N-nie... — odsłoniła ramię, w które ktoś wbił jej nóż.

— Dean, zastąpisz mnie. — powiedział George. — Opatrzę ci to. Chodźmy. — wszyscy wsiedliśmy do samochodu, ja z przodu.

— Ona dostała. — odezwał się po dłuższym czasie George. — Cholera!

— Uspokój się. — skarcił go Jules.

— To moja siostra! Kocham ją!

— Ja też! — odkrzyknął Julian.

— Wiem... — pokręcił głową zrozpaczony.

— Oni ją zabiją, prawda? — zapytała nagle Mercedes.

— W zasadzie, to nie możemy mieć pewności, że obie przeżyją. — odparł Dean.

— Boże... — jęknęła dziewczyna.

— Nate? Nate, wszystko gra? — Jules położył dłoń na moim ramieniu.

— Jeszcze tej nocy, trzymałem ją w ramionach, i powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze, ale... Zawiodłem. — westchnąłem ciężko. George wydał z siebie długi gwizd.

— Wkopałeś się, stary. — stwierdził. — Odzyskamy je. Nie pozwolę, żeby moja siostrzyczka tam została.

— Zaraz. Trzymałeś ją w ramionach w nocy? — zdziwił się Dean. — Spaliście ze sobą?

Blue EyesWhere stories live. Discover now