2. Rozdział 7

5K 277 110
                                    

„Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze."


Janusz Leon Wiśniewski - Samotność w Sieci





Większość była zdziwiona informacją od Juliana, a raczej wszyscy, prócz niego, Nate'a i George'a.

— O czym ty mówisz? — zapytałam zaskoczona.

— Nie ma czasu, później wyjaśnimy. — rzucił tylko i zaraz go nie było, a ja spojrzałam na Caleba, który tylko wzruszył ramionami.

— Na mnie nie patrz, nie mam pojęcia, o co chodzi. — machnął drewnianą łyżką. — Zaraz będzie trzeba karmić całą armię. — zaśmiał się, ale mnie do śmiechu nie było, bo kolejna osoba oznaczała tylko jedno:

Wydarzyło się coś okropnego.

Wypuściłam powietrze z płuc, które nieświadomie tam trzymałam, przeczesałam dłoniami włosy i usiadłam na krześle, a później przyszła do nas Grace wraz z Mercy.

— Wiecie, o co chodzi? — zagadnęła ta pierwsza, ale po naszych minach wywnioskowała, że bladego pojęcia nie mamy na ten temat.

— Wyszli bardzo wystraszeni, mam nadzieję, że to nic poważnego. — powiedziała przejęta Mercedes. — I... że wrócą cali, oczywiście. — dodała smutno. Później zapadła cisza, a my postanowiliśmy zaczekać, bo tylko to nam pozostało.






* * *




Kolacja czekała już gotowa w piekarniku, ale stwierdziliśmy, że nowego gościa także wypda nakarmić, więc niecierpliwie stukaliśmy palcami w blat stołu w salonie, inni tupali nogą, a ja obgryzałam paznokcie.

— Są! — zawołał Goryl, wskazując palcem na okno. — Ktoś jest ranny. — oznajmił i pobiegł do drzwi, a ja i Caleb zaraz za nim.

Przysięgam, że nie pamiętam, kiedy ostatni ra stanęło mi tak serce, jak w momencie, w którym zobaczyłam rannego Nathana, nie mogącego utrzymać się na własnych nogach.

— Mój Boże, Nate. — wydukałam, a on spojrzał na mnie z wyraźnym cierpieniem.

— Na stół z nim, już! — rozkazał George. Dziękowałam Bogu, że był tym od ran.

— Elijah! — zawołał Caleb. — Pomóż im! — wskazał na chłopców.

— Wszystko będzie dobrze, Holly, to tylko draśnięcie. — pocieszył mnie Jules, ale nazywanie tego draśnięciem było absurdalne. Drzwi do kuchni zostały zamknięte, ale wciąż przy nich stałam, a po moim policzku spłynęła łza.

— Chodź. — Caleb odciągnął mnie od nich i zaprowadził do salonu.

— Gdzie jest Julia? — zapytał Jules, ale chyba bardziej sam siebie.

— Idę, idę, już się stęskniłeś? — do pomieszczenia weszła dziewczyna ubrana w skórzane spodnie, czarną bluzę i glany. Wchodząc, wycierała nóż w rękaw, a później odrzuciła do tyłu dwa długie brązowe warkocze.

A więc to była ta nowa osoba.

Musiałam przyznać, że mimo jej stanu, wciąż była piękna, ale w tamtym momencie przejmowałam się tylko Nathanem.

— Wyliże się z tego, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz jest w takim stanie, jestem mu wdzięczna życie. — powiedziała do mnie, patrząc mi w oczy. — Bo to ty jesteś Holly, tak? — ale byłam w stanie skinąć tylko głową.

Blue EyesKde žijí příběhy. Začni objevovat