2. Rozdział 9.

4.9K 284 153
                                    

„Każdy powinien umierać w czyiś ramionach."



Cassandra Clare  - Dary Anioła: Miasto Niebiańskiego Ognia 
















— Uważaj na siebie. — poprosiłam Nathana, zanim wyszedł z Calebem i Gorylem. Wiedziałam, że jest perfekcyjny w swoim fachu, ale po jego ostatniej akcji jednak bałam się, że to się może powtórzyć.

— Jesteś moją motywacją do życia, zawsze będę do ciebie wracał, może bez nogi...

— Nate! — pacnęłam go w ramię, a później przytuliłam mocno. — Idźcie już, przedłużam wasze wyjście.

— Masz absolutną rację, idziemy panowie. — zakomunikował Caleb.

— A zagramy w cipkę? — usłyszałam tylko pytanie Deana, kiedy zamknęli drzwi, a ja zaczęłam się już stresować, mimo tego, że minęły jakieś sekundy.

Wróciłam do kuchni, gdzie miałam przygotowaną melisę, zaparzoną przez Grace dla mnie i Mercy, która mimo okropności, które ją spotkały, zachowywała się twardo i tak, jakby to zdarzenie miało miejsce dawno temu. Martwiłam się o nią bardzo, taka reakcja nie wydawała mi się zbyt normalna.

Kiedy już opróżniłam kubek do dna, postanowiłam pójść coś poczytać, Caleb posiadał tyle książek, że mógłby otworzyć mini bibliotekę. Na schodach jednak zaczepił mnie George, którego każdy unikał, nawet Avril, mnie było go żal, nawet po tym, co zrobił.

— Holly, proszę, porozmawiaj ze mną. — wyglądał tak, jakby nie przespał całej nocy,a przepłakał. Uśmiechnęłam się słabo i poszła za nim do jakiegoś pokój na piętrze.

— Wiem, że spierdoliłem, ja to naprawdę wiem i nic nie odkupi moich win, ale... — zaczął płakać. — Mi tak cholernie na was zależy, Holly, Nate, Dean, Jules... To moi najlepsi kumple, nie mogę bez nich żyć, a traktują mnie tak, jakbym uczynił największe zło na świecie.

— Słuchaj, George. Bardzo mnie cieszy, że jesteś świadomy syfu, który zrobiłeś, ale... Musisz dać czas chłopakom, na pewno ci wybaczą, Mercy też ci wybaczy, nie sądzę aby do ciebie wróciła, ale znam ją, wybaczy ci. — położyłam dłoń na jego ramieniu.

— Dziękuję, dziękuję ci... — oparł głowę o moje ramię, nadal płacząc, więc go przytuliłam. Byłam zdania, że każdy zasługuje na drugą szansę, a on szczerze żałował tego, co zrobił.

Nagle się ode mnie gwałtownie odsunął, bo oboje usłyszeliśmy się strzały na dole. Przyłożył palec do ust, nakazując mi ciszę i cofnął się do szafy, która go zakrywała, a ja schowałam się za komoda, bo nic innego tam nie było.

Byłam przerażona, bo strzały nie ustępowały i oboje nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje.

— Rey! — usłyszałam krzyk Finna, który dochodził z tego samego piętra, na którym byliśmy my. — Ty skurwysynie! Zajebię cię! Słyszysz, kurwa! — Finn zbiegł na dół, moje serce biło bardzo szybko, za szybko. Postarałam się uspokoić i za prośbą George'a, sprawdzić korytarz. Miał mnie osłaniać. Kiedy wychyliłam lekko głowę, zobaczyłam wykrwawiającego się Rey'a na kolanach Avril, która gdy tylko mnie zobaczyła, kazała się cofnąć.

— Rey leży postrzelony. — szepnęłam do rudzielca.

— Ktoś na nas najechał, Jules pisze, że mamy zostać na swoich miejscach. — odparł równie cicho. Znowu słyszałam starzały i to tuż obok nas, z czego wywnioskowałam, że to musiała być Avril. Kiedy ustały, weszła do pokoju.

— Musicie zmienić lokalizację, ich jest siedemnastu, dwóch zdjęliśmy. — mówiła zdyszana. George spojrzał na mnie porozumiewawczo i oboje wyszliśmy, a później pokierowaliśmy się na następne piętro z pokojami. Zobaczyliśmy Grace i Mercy, z którymi szła Julia.

— Tutaj! — wskazała pistoletem na jeden pokój. Pobiegłam tam natychmiast.

— Zostanę tutaj i będę je osłaniał, leć im pomóc. — zawiadomił George. Julia skinęła głową i w mig jej nie było, a ja trzymałam za rękę Mercedes, która drżała ze strachu. Wszystkie trzy stałyśmy pod ścianą, rudzielec po chwili wszedł do środka i stanął naprzeciw nas. Jego oddech był spokojny, co mnie ani trochę nie dziwiło. Wtedy jeden z napastników wręcz wparował do pokoju, ale George szybko się go pozbył.

Zrobiła się dziwna cisza.

George machał do mnie rękami, bo zaczęłam stawiać małe kroki, żeby zorientować się, co się dzieje i natychmiast tego pożałowałam. Poczułam ogromny ból w lewym ramieniu, a może piersi? Nie miałam pojęcia, wiedziałam tylko, że zostałam postrzelona, a George rzucił mi się na pomoc, oddając strzał w tamtego faceta, który jednocześnie postrzelił też jego, w rezultacie czego chłopak upadł centralnie obok mnie i dopiero wtedy mogłam zobaczyć, że kula trafiła w jego serce.

— Nie! — Mercy wydobyła z siebie głośny krzyk, pełny rozpaczy i bólu. — Nie! — uklękła obok George'a, który mimo wszystko, był spokojny.

— Umrę, Mercy. — powiedział tylko. — Dlatego wiedz, wiedz... Kocham cię... — krew wypływała z jego ust, chociaż nie miałam pojęcia, dlaczego. To był przerażający widok, dodatkowo byłam pewna, że sama umrę.

— George... — Mercy płakała, a on się uśmiechał, Grace nie wiedziała, co zrobić. — A ja ciebie, George, kocham cię. Kocham cię, rozumiesz? Nie zostawiaj mnie...

— Są tutaj dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. Nie potrzebuję nic więcej. — po tych słowach ostatkami sił sięgnął do policzka Mercy, brudząc ją krwią, lecz jego ręka szybko opadła, a on przestał oddychać. Łzy piekły mnie okropnie, a ból stawał się coraz większy i większy, nie mogłam go wytrzymać.

— George! — Mercy kiwała się z jego ciałem w jej ramionach, nie docierał do niej ten fakt. Do mnie też nie. — Powiedz coś, proszę cię, George... — szlochając, opadła na na niego, nie mogąc pogodzić się z faktem, że jej ukochany odszedł.

— Kurwa! — usłyszałam krzyk Juliana. — Kurwa mać... — trzęsącymi się rękami zamknął oczy swojemu przyjacielowi, a później przeniósł wzrok na mnie. — Holly... — zlustrował mnie całą, żeby ogarnąć, co mi jest. — Wszystkich już zabiliśmy, Grace... Idż po Elijaha, jest potrzebny. Nie pozwolę na trzecią ofiarę.

Po jego słowach zrozumiałam, że Rey także nie żył.

— Jules... — wydukałam.

— Csii, nie mów nic, oszczędzaj się. — włożył dłoń pod moją głowę.

— Jules... — gdybym mogła, ryczałabym tam. — Powiedz, powiedz Nate'owi, że go kocham. — poprosiłam. — Proszę, nie powiedziałam mu tego, powiedz mu to...

— Holly, sama mu to powiesz, rozumiesz? — patrzył mi w oczy, ale wtedy nie mogłam uwierzyć nawet jemu.

— Powiedz mu... — złapałam jego rękę i kurczowo się jej trzymałam. — George nie żyje...

— Wiem, Holly, wiem to. — Julian zaczął płakać. Nikt nie miał siły. Ja nie miałam siły i mocy, żeby wesprzeć Mercy, której rozpacz rozrywała moje serce na milion kawałków.

George na to nie zasłużył, a zrobił to, żeby ja mogła żyć dalej.

— Powiedz mu, Jules... — zdołałam tylko szepnąć, zanim zamknęłam swoje niebieskie oczy. 

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz