Rozdział 34

9.7K 346 42
                                    

  „Bo widzisz, Harry, to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności."  



~ J.K Rowling 
























Przysięgam na wszystko, że kobiety i ich krótkie pogaduszki można porównać do kilku mszy z bardzo długimi kazaniami.

Nudziłem się jak mops, zresztą nie tylko ja. Mój brat ciągle wzdychał i się wiercił, a ja sam nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji.

— Nathan!

Wreszcie...

— Pomożesz mi w spiżarni? — zapytała moja mama, zaglądając do kuchni. Bez słowa poszedłem za nią. Dziwnie się uśmiechała.

— Powiem ci tak: będziesz kretynem, jeżeli pozwolisz jej odejść. — spojrzała na mnie. Niebieski wzrok od razu spowodował, że po moich plecach przeszły ciarki.

— Nie będę jej na siłę zatrzymywał, kiedy może spokojnie wrócić do rodziny. — wzruszyłem ramionami.

— Odejść z życia. Twojego życia, Nate. Ona ma więcej oleju w głowie niż tamta Elise, mimo że jest przecież starsza i podobno bardziej doświadczona życiowo. — wywróciła oczami. — Nie popuszczę ci, jeśli nic z tym nie zrobisz. — pogroziła mi palcem, po czym wręczyła skrzynkę jakichś konfitur czy innych przetworów. Znaleźliśmy się z powrotem w kuchni.

— No, to bezpiecznej drogi i trzymajcie się. A z tobą muszę poważnie porozmawiać. — zwróciła się do jej młodszego syna. Pocałowałem ją w policzek i pożegnałem, a potem poszedłem włożyć podarunek do bagażnika. Holly czekała już w środku.

— Twoja mama to złota kobieta. — powiedziała, kiedy usadowiłem się na miejscu kierowcy.

— W życiu nie spotkałam milszej osoby! Tak się w ogóle da? Jezu, zazdroszczę mamy. — zaśmiałem się krótko.

— Twoja też jest super. — odparłem zgodnie z prawdą.

— Przy znajomych. — prychnęła. — Sam na sam, to jakiś komediodramat. — zaczęła przyglądać się widokowi za szybą. Jak na złość, trzasnął piorun, a razem z piorunem zaczął padać mocny, gruby deszcz. Holly aż podskoczyła na siedzeniu.

— Wiesz co, nie chcę cię na nic narażać, więc lepiej zjadę na poboczę i poczekam aż się trochę uspokoi, bo widoczność jest tragiczna. — zakomunikowałem. Nie usłyszałem żadnych protestów.

— O Boże, będziemy się nudzić. — stęknęła. — Zagrajmy w coś. — odwróciła się do mnie.

— Na przykład? — uniosłem jedną brew.

— Nie wiem, dziesięć pytań? — udałem, że się zastanawiam.

— Okay. — przygryzłem wargę.

— Dobra, więc... — zmrurzyła oczy. — Kim chciałeś zostać, jak byłeś mały? — wydałem z siebie odgłos zbliżony do prychnięcia i jednocześnie śmiechu.

— Czekaj, za poważne. Muszę się zastanowić. — westchnąłem teatralnie. — Straszakiem.

— Straszakiem? Jak w „Potwory i spółka"? — wyszczerzyła się.

— Tak, dokładnie. A ty?

— Przy tobie mało oryginalnie. Baletnicą. — zadarła dumnie głowę.

— Co się stało, że porzuciłaś te plany?

— Teraz moja kolej. — upominała mnie. — Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz