Rozdział 12

11.9K 496 90
                                    

  „Niewiele jest rzeczy gorszych od tego, że podoba nam się ktoś, kto nie powinien nam się podobać."  

~  Stephanie Perkins





— Ja otworzę. — zakomunikowała pani Watson i prawie że pobiegła do drzwi.

— Jak bardzo cię zmęczyła? — zapytała mnie Holly, krzywo się uśmiechając.

— Spokojnie, nie zmęczyła. — odetchnęła z ulgą.

— Oh! Co za szczęście! — usłyszeliśmy głos kobiety, a zaraz po tym ona i mój brat stanęli w kuchni.

Niech mnie ktoś zastrzeli.

Odwróciłem wzrok, kiedy Logan wręcz pożerał swoją dziewczynę. To nie był normalny pocałunek z tęsknoty, a raczej głodu.

— Mój Boże. — powiedziała nagle mama Holly. — Przecież wy jak dwie krople wody!

— Nathan. — uśmiechnąłem się sztucznie i podałem mu dłoń. Nie miałem zamiaru jakoś szczególnie aktorzyć. Nie ja nakłamałem, on to zrobił i on to miał sprzątnąć.

— Logan. — w jego oczach widziałem i przerażenie i rozbawienie tą sytuacją, ale mi nie było do śmiechu. Wciągnąłem powietrze i wyminąłem ich, aby znaleźć się jak najdalej. W tle pani Watson mówiła coś o butach, a Holly chyba po nie poszła, bo mój braciszek dołączył do mnie.

— Tata znowu wylądował w szpitalu. — powiedział, mierząc mnie wzrokiem. — Ciebie oczywiście nie było. — prychnął.

— Może nie tutaj, co? — upomniałem go, ale on miał mnie najwyraźniej głęboko gdzieś.

— Praca pracą, ale Nate, na litość Boską. On tęskni. Nie myślisz, że pora mu wybaczyć?

— Już dawno to zrobiłem. Ostatnio jak chciałem nawiązać z nim rozmowę, zbył mnie mówiąc, że jest zmęczony. Chwilę potem poszedł popływać. Nie ja tutaj to psuje. — sarknąłem.

— Gdybyśmy nie byli rodziną, walnąłbym cię w ryj za to zachowanie. — stwierdził.

— I vice versa! — oburzyłem się. — Nie ja tutaj oszukuję swoją miłość.

— Nie miesza...

— Co? — Logan się odwrócił i wtedy mogłem zobaczyć, że za nim stała Holly. Patrzyła na niego zdezorientowana, z otworzonymi ustami.

— Wytłumaczę ci to, chodź. — powiedział, chwytając jej ramiona, ale ona się wyrwała.

— Obawiam się, że nie ma na to czasu. — syknęła tylko i wyszła na zewnątrz. Kiedy pożegnałem się z jej matką, zrobiłem to samo. Wsiadłem do samochodu, a George natychmiast ruszył.

— Co tam się stało? — zapytał rudzielec, patrząc na minę Holly w lusterku.

— Nic, nie...

I wtedy ktoś strzelił prosto między mnie, a George'a tak, żeby trafić w dziewczynę, ale kula na szczęście do niej nie doleciała. Niestety szyba pękła.

— Co jest kurwa! — krzyknął Dean i wychylił głowę przez okno, ale szybko tego pożałował. Kolejny strzał.

— Chyba was pokurwiło... — zaśmiał się George i zaczął gwałtownie zakręcać, a potem jechać tak szybko, że straciłem poczucie czasu.

— Jakieś dwa samochody za nami jadą. — odparł Jules ze stoickim spokojem. — Rebbecko, idziesz na randkę. — cmoknął w powietrzu i wziął do rąk swój ukochany karabin.

Blue EyesWhere stories live. Discover now