2. Rozdział 10

5.3K 230 67
                                    

„Nawet największa żałoba nie pozostawia śladów; kiedy przytłacza i trwa długo, to nie dlatego, że uczucia krzepną, bo to niemożliwe, one po prostu nieruchomieją, tak jak nieruchoma jest woda w leśnych jeziorku."




Karl Ove Knausgård - Moja walka. Księga 1











Kiedy tylko otworzyłam oczy, chciałam rzucić się do Mercy, aby ją wspomóc, ale gwałtownie się podnosząc, zrozumiałam, że nie ma jej obok mnie, a je nie leżę już na podłodze, tylko w łóżku. Nadal bolało mnie ramię, które zresztą było zabandażowane, ale byłam tak bardzo zdezorientowana, że mało mnie to obchodziło.

— Hola, hola! — Nathan wszedł do pokoju zaniepokojony, gestem każąc mi się położyć. — Musisz leżeć. — sprostował.

Nie wiedziałam, jak się czuł, ile czasu minęło, co się działo w tym czasie. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

— Byłaś nieprzytomna przez pięć dni. Trzy z nich w szpitalu, później cię zabraliśmy. — zaczął wyjaśniać. — Nie pytaj. Po prostu to zrobiliśmy. — machinalnie machnął dłonią. — Nie martw się Mercy, przejmowała się tobą bardzo, ucieszy ją fakt, że już się obudziłaś. — pogłaskał mnie po głowie. — Rey został pochowany w rodzinnym mieście, George... — jego głos się załamał. — Pogrzeb George'a też już się odbył. — widziałam, jak przełyka gulę śliny, a mięśnie na jego twarzy się napinają.

Wiedziałam, że chciał płakać, ale nie mógł, bo uważał, że dla mnie musi być silny.

— Nate. — położyłam dłoń na jego nadgarstku. — Nie musisz udawać twardego. — przypomniałam mu.

— Nie mogę się z tym pogodzić, Holly. — potrząsnął głową. — Nie dociera to do mnie. To był mój przyjaciel. — spojrzał mi w oczy. — Nie było mnie przy nim, kiedy umierał, mógł żyć, gdyby poszedł z nami, nic by się nie stało... — opuścił głowę. — Nie wie, że mi przeszło, że my wybaczyłem. Odszedł bez tej wiedzy... — łzy moczyły jego policzka.

— Wiedział, on to doskonale wiedział. Zginął, ratując mnie, Nathan, nie obwiniaj się. To nie jest niczyja wina. — próbowałam zachować zimną krew, być jego oparciem, bo nie dawał rady i ja to widziałam.

— Dziękuję, że jesteś. — pociągnął nosem, a później nachylił się nade mną, żeby pocałować mnie w czoło i przytulić.

— Kto to nam się obudził!? — do pokoju wparował Dean z przewieszoną kiełbasą przez ramię, przez co parsknęłam śmiechem. Nie wyglądał na zdołowanego. — Nate, co to za mina, mistrzu?

— Adekwatna do sytuacji. — odparł nonszalancko, a ja obaczyłam w nim iskrę Nathana sprzed sześciu lat.

— O nie, nie, nie i jeszcze raz nie! — Goryl machał rękami na wszystkie strony. — My powinniśmy iść i zatańczyć makarenę na jego grobie, bo nie chciałby, żebyśmy się smucili! — założył ręce na krzyż. — Pod moją opieką nikt nie będzie się smucił. Może być wam przykro, ale nie smutno! — uderzył przyjaciela kiełbasą, a ja zachichotałam. Wyglądał komicznie.

— Holly! — Grace rzuciła się na mnie jak na przeceny w sklepie na dziale mięsnym, kompletnie nie zwracając uwagi na moja ranę, a Mercedes poszła w ślad za nią.

— Żałuj, że spałaś, bo Caleb zrobił takie żarcie dobre na stypę, że no kurwa mać, żałuj! — Mercy wyglądała na zachwyconą. Dziwne to było po śmierci George'a. Dziwna była normalność.

— Słyszę, że jestem wychwalany, za jakie czyny? — usłyszałam głos wcześniej wspomnianego chłopaka i zrobiło mi się jakoś lżej, kiedy dołączył też Jules i Julia.

Wszyscy się śmiali.

— Ogólnie przesłuchaliśmy typka z Ravens, ale nie dał się, dzielnie bronił tajemnicy ich posiadówki, więc będziemy robić kolejny wywiad i polowanie. — powiedział Julian, a ja byłam wdzięczna, że sam z tym wyszedł. — Wybacz, ale mu nie powiedziałem. Nie proś mnie o to więcej. — podrapał się w kark.

— Myślałam, że umrę, a ty byłeś ostatnią osobą, którą widziałam przed zamknięciem oczu. — wyjaśniłam.

— O czym? — wtrącił Nathan.

— Holly sama ci powie, kiedy uzna to za stosowne. — puścił do mnie perskie oko.

„Wszystko tak ciche wkoło i tak spokojna ma dusza. Dzięki ci, Boże, któryś tym ostatnim chwilom użyczył tego ciepła, tej siły."— odezwał się Caleb. — Pasuje tutaj, jak ulał.

— Oh... Skończ cytować tego niedojdę, mam już dość! — Grace rzuciła w niego poduszką. Nie wiem, czy ktoś prócz mnie, Juliana, Julii i Nate'a zrozumiał jego słowa, ale rzeczywiście były idealne do opisu śmierci George'a.

— Dlaczego tak bardzo lubisz tę postać? — kontynuowała Grace.

— Bo jest tą, której nie lubi prawie nikt. — cmoknął z cwaniackim uśmiechem.

— Ale powodów do znielubienia go jest milion! — nie wiedziałam, skąd w Grace taka nienawiść do Wertera, ale mnie też nie przypadł do gustu.

— Czekaj, jak to leciało... — zastanowił się Caleb przez chwilę. — I've got a hundred million reasons to walk away,. But, baby, I just need one good one to stay...** — zaśpiewał, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy lekcje śpiewu także ma za sobą.

— I co jest tym powodem? — zaciekawiła się Julia.

— Jego miłość do Lotty. — odpowiedział krótko.

— Sorry, że wam przerywam te jakże ciekawą rozmowę, ale naprawdę nie ma lepszych tematów, niż książki? — zaśmiałam się na słowa Deana, ale w tamtym momencie miałam wrażenie, że naprawdę nie było lepszych tematów.

— Porozmawiajmy i twojej kradzieży zapasów wędlin, która jest tak częsta. — zasugerował Caleb.

— Ja nie kradnę, ja jestem głodny!

— My też! — dodał Jules.

— Nie ma z czego robić śniadań później... — skomentowała Grace.

Nathan nawet zaczął się uśmiechać, a ja wierzyć w to, że ta normalność naprawdę mogła być normalna. 


__________________________________

* „Cierpienia Młodego Wertera" - Johann Wolfgang von Goethe

* * Utwór Lady Gagi - Million reasons 

      tłum. Mam sto milion powodów, by odejść Ale kochany, potrzebny mi tylko jeden dobry,                    by  zostać.



Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz