2. Wesele (I)

4.7K 192 123
                                    

„Czasem warto skupić się na dobrych wspomnieniach. Przypominają człowiekowi, że szczęście jednak istnieje (...)"



Yvonne Woon - Piękni i martwi 













Czerwiec, 27.06.2020r.

Nigdy nie przypuszczałabym, że kiedyś będę patrzeć miłości mojego życia w oczy, potwierdzając to, że zgadzam się na zapieczętowanie związku obrączkami, stojąc w białej sukni i choć nie przed obliczem Boga, bo nie mogłoby to się tak wydarzyć, przed obliczem ludzi, których kochałam i których kochał Nathan.

— Ja, Holly, biorę sobie ciebie Natahanie za męża, ślubuję ci trwanie przy tobie w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i biedzie, na dobre i na złe, bycie powierniczką twoich trosk, marzeń, miłość, wierność i uczciwość małżeńską, póki śmierć nas nie rozłączy. — mówiłam prawie przez łzy. Nate powtórzył te słowa zaraz po mnie, a Julian podał nam obrączki na granatowej poduszeczce, uśmiechając się z dumą.

— Z tym pierścieniem — zaczął Nathan — daję ci obietnicę, że od tego dnia nie będziesz chodziła sama. Moje serce będzie twoim schronieniem; moje ramiona będą twoim domem. Będziemy chodzić razem przez życie jako partnerzy i najlepsi przyjaciele. Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pokochać i zaakceptować cię dokładnie taką, jaką jesteś. Z tym pierścieniem daję ci wolność i moje zaufanie do ciebie. Oddaję ci moje serce. Nie mam większego daru do zaoferowania. — wsunął złoty krążek na mój palec, a z moich oczu popłynęły łzy. Urzędnik powiedział swoje, ja za bardzo się nim nie przejmowałam.

Później w akompaniamencie oklasków i wiwatów, potwierdziliśmy nasze słowa długim pocałunkiem, a następnie Nate podniósł mnie i z ogrodu przeniósł na salę balową, na której wszystko było już gotowe, a posiłek czekał na zjedzenie. Grace i Caleb się postarali, o wszystko wyglądało tak, że aż szkoda było tego zjeść.

— Nie uciekłeś, teraz się męcz! — krzyknął radośnie Dean, podchodząc do nas. — A ja idę ukraść trochę kiełbasy, a później biorę cię do tańca. — wskazał na Maercy, która pokręciła głową zażenowana.

— Mamooo, a ciocia i wujek zrobią mi teraz kuzynkę? — zagadnęła Bethany, gryząc się w palec. Wyglądała uroczo w jasnoróżowej sukience z kokardką na głowie.

— Och, kochanie, nie wiem. — pogłaskała ją po głowie i rzuciła nam przepraszające spojrzenie.

— Nie tak szybko, mała diablico. — Nathan pstryknął ją palcem w nos, a ona uciekła roześmiana do Juliania, który właśnie do nas podchodził.

— Pierwszy taniec, raz, raz, raz. — zaklaskał w dłonie. — To jest wesele ekspresowe, dalej! — popędził nas, a my w śmiechu wyszliśmy na sam środek parkietu i stanęliśmy naprzeciw siebie, próbując się uspokoić. Z początkiem dźwięków muzyki, a dokładniej Thinking Out Loud Eda Sheerana*, zaczęliśmy tańczyć. Niczego nie przygotowywaliśmy, ale na szczęście nie byliśmy jakimiś pokracznymi tancerzami.

— Kocham cię. — powiedział Nathan, przykładając czoło do mojego.

— A ja kocham ciebie. — odparłam z uśmiechem.

Po zakończonym tańcu usiedliśmy na naszych miejscach, obok nas siedziały nasze mamy, które cieszyły się chyba bardziej, niż ja. Mama Nate'a nadal jednak nie wiedziała, czym zajmuje się jej syn tak do końca, ale miałam przeczucie, że się domyśliła.

— Taką synową to można sobie tylko wymarzyć. — powiedziała dumnie moja teściowa. Atmosfera była nieco sztywna z uwagi na obecność Logana, który po tych latach wyglądał jeszcze podobnie do brata, ale to był nasz dzień i nie pozwolilibyśmy na zepsucie go.

— Moi drodzy! — Julian odchrząknął, wstał i zastukał łyżeczką w kieliszek. — Przypada mi ten zaszczyt wygłoszenia mowy, a nie jestem w tym orłem, jak każdemu wiadomo. — wszyscy się zaśmiali. — Mogę tylko powiedzieć, że obserwowałem rosnące uczucie między tą dwójką od pierwszych zdań, które wymienili i wiedziałem, że pasują do siebie jak splu...— zaciął się, przypominając sobie, że nie wszyscy tutaj obecni są wtajemniczeni. — Jak ser pleśniowy do żurawiny. — poprawił się, ale niezbyt udolnie. — Kocham ser pleśniowy. — dodał. — Nate to mój najlepszy kumpel odkąd pamiętam, zawsze czułem, że jeżeli ktoś ma stanąć obok niego w życiu, to będzie to właśnie Holly. — spojrzał na mnie z uśmiechem. — Pragnę więc wznieść toast za młodą parę i zakończyć tę bezsensowną paplaninę. — podniósł kieliszek z szampanem, a zaraz po nim wszyscy uczynili to samo.

— Długo to ćwiczyłeś? — zapytałam przez śmiech.

— Dowiedziałem się dzisiaj, że mam to zrobić. — spiorunował mojego męża wzrokiem.

— Tato, to było zajefajne! — pogratulowała mu córka. Wstałam z miejsca, bo nie miałam okazji przywitać się z innymi, a zaczęłam od Finna.

— Moje gratulacje i szczęśliwego, oby długiego, życia! — uścisnął mi dłoń.

— Dziękuję bardzo. — powiedziałam szczerze. Julia rozmawiała o czymś z Mercy na końcu sali, gdzie stał tort, więc się tam skierowałam.

— Holly, ślicznie wyglądasz, przepięknie razem wyglądacie, cieszę się twoim szczęściem. — uścisnęła mnie dziewczyna, a ja naprawdę byłam okropnie szczęśliwa.

— Co wy tak stoicie w kącie? — potrząsnęłam głową.

— Niezbyt ma ochotę na taniec z Gorylem, ukrywam się tutaj. — wyznała Mercy, chichocząc. — Nie widziałaś mnie, jak coś. — zasugerowała. — Och, za późno... — dodała cicho, bo Dean szedł w naszym kierunku wraz z Calebem. Ten to wyglądał dopiero jakby to był jego ślub, ale nie dało się komuś odjąć urody.

— Mercedes! No zatańczmy razem, nie jestem tak przystojny i taki, jaki był dla ciebie George, ale zróbmy to dla niego. — jego słowa brzmiały poważnie. Mercy się rozczuliła i po prostu chyba nie dałaby rady odmówić.

— To przemyślany zabieg, że suknia jest szersza w pasie? Rozumiem, że po konsumpcji naszych dań, będzie idealnie dopasowana. — zażartował Caleb, ale prawda była taka, że po prostu schudłam bardzo, a nie chciało mi się niczego zmieniać.

— Tak, rozgryzłeś to, ewidentnie tak było. — pokazałam mu kciuk w górę. Przez ten cały czas, który minął od tamtego dnia, w którym miał umrzeć, było lepiej. Z nim było lepiej. Chociaż uważał, że nigdy nie będzie, ja mocno wierzyłam w to, że kiedyś tak się właśnie stanie.

— Szczęścia, Holly, większego, niż macie. — zasalutował. — A pannę można prosić do tańca? — zwrócił się do Julii, która prawie się opluła, słysząc te słowa.

— Mnie? — rozejrzała się wokół, jakby myślała, że mówi do kogoś innego.

— A widzisz kogoś innego? — uniósł brwi.

— Tyle kobiet na sali, a ty prosisz tę, która nie potrafi tańczyć? — zamrugała oczami. — Nie, Caleb, nic z tego.

— Wybrałem ciebie, bo to z tobą chcę zatańczyć. — sprostował, a ja się powstrzymywałam, żeby nie zacząć się głupio uśmiechać.

— Dlaczego? — była zaskoczona. Nikogo nie zdziwiłby fakt, że ta dziewczyna wciąż żywiła do niego uczucia, stąd jej reakcja.

Będę używać teraźniejszości i niech się stanie przeszłością, co minęło.** — zacytował, wyciągając do niej dłoń, którą złapała po dłuższej chwili, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się działo, a ja byłam dumna, że tak się właśnie stało, bo na to zasługiwali, Żeby każdy z nich, Grace, Mercy, Beth, Julia, Julian, Dean, Caleb, Ethan, Finn, czy nawet Avril, byli tak szczęśliwi, jak byłam ja i Nathan. 




__________________________________

* fun fact: ja również chcę, żeby mój pierwszy taniec odbył się przy tej piosence

** cyt. „Cierpienia Młodego Wertera"  - Johann Wolfgang von Goethe

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz