Rozdział 29

10.2K 433 268
                                    

  „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."  


~  Antoine de Saint-Exupéry








Siedziałem z nią w absolutnej ciszy przez jakieś dobre pól godziny. Po tym czasie postanowiłem się odezwać.

— Holly?

— Tak? — spojrzała na mnie. — O nie, nie chcę powtórki z kuchni. — zaśmiała się, a ja nie wiedziałem jak to odebrać.

— Nie, nie to mam na myśli. Jeżeli Deer znowu po ciebie przyjdzie, nie ręczę za siebie. Zginie tak okropną śmiercią, jaką będę w stanie mu zadać. I przysięgam, nie będę miał żadnych zahamowań. Zacznę od łamania palców po kolei, potem może użyję wiertarki...

— Mój Boże, Nate! Nie kończ, proszę. — wyglądała na przerażoną. — Twoje oczy wyrażają szczerą nienawiść. Nie chcę, żebyś był taki w stosunku do mnie. — poprosiła.

— Okay, nie będę, ale to nie oznacza, że zawsze będę grzecznym, dużym, chłopcem. — zlustrowałem ją wzrokiem od stóp po sam czubek głowy, jednocześnie posyłając jej łobuzerski uśmiech, a potem pogładziłem jej kolano.

— Zdążyłam zauważyć. — zamrugała, hamując śmiech.

— Mówiłaś, że nie chcesz powtórki z kuchni. Było aż tak źle? — zapytałem, krzywiąc się. Roześmiała się i ukryła twarz w dłoniach.

— Po prostu nie lubię powtarzać czegoś kilka razy. Nawet jeżeli było to dobre. — odpowiedziała z pełnym spokojem.

— Czyli to było dobre. — stwierdziłem i wstałem. — Dobranoc. — powiedziałem tylko.

— Dobranoc. — jej policzki nadal były różowe, kiedy wychodziłem.



* * *



Boże, naucz mnie robić kawę.

Próbowałem, starałem się i nic. Nie wyszła taka, jaka powinna być. Perfekcyjna. Wydałem z siebie dźwięk niezadowolenia i dołączyłem do Julesa, który obserwował przez okno deszcz.

— Jesteś uzależniony od tego czegoś. — spojrzał krzywo na moją ambrozję.

— Wolę od tego, niż alkoholu. — stwierdziłem, upijając łyk. — Jak tam?

— Spoko.

Zaśmiałem się z niedowierzania.

— Spoko? Tylko tyle masz mi do powodzenia?

— A co chciałbyś usłyszeć, Panie P? — wywróciłem oczami na to przezwisko.

— No... jak tam z Grace? Na przykład. — ostatnie dwa słowa ociekały sarkazmem.

— Nijak. — wzruszył ramionami. — Nie mam teraz czasu na romanse, w porównaniu do ciebie.

— Przepraszam, ale jeszcze całkiem niedawno sam mi trułeś dupę o Holly. — zdenerwowałem się.

— Może.

— Jezu, Jules! Zachowujesz się jakbyś miał okres, dobrze się czujesz? — rzuciłem mu pytające spojrzenie.

— Grace jest w ciąży. — odparł, zaciskając dłonie w pięści.

— Co?! — kubek z kawą upadł mi na ziemię, ale jakoś specjalnie się tym nie przejąłem. — Jak to?

Blue EyesWhere stories live. Discover now