Rozdział 19

11.3K 452 81
                                    

  „Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym."

~ Albert Einstein   



Dean i Jules pojechali zrobić wywiad środowiskowy, Grace wraz z Elise polazły na zakupy, a ja siedziałem na fotelu i bez celu gapiłem się w widok za oknem.

Myślałem nad tym, jak w delikatny sposób powiedzieć Holly o jej tacie. Musieliśmy się dowiedzieć jeszcze jednej rzeczy. Po co Fangs zabił syna Deera? Wiedziałem, że nie da za wygraną, więc jedynym wyjściem było usunięcie całego gangu, co było niebezpiecznie, albo chronienie dziewczyn tak długo, jak to będzie konieczne. Nie żebym miał coś przeciwko.

Uśmiechnąłem się na tę myśl i skierowałem swoje oczy na przypadającego się mi George'a.

— Powiedziałeś jej? — zapytał. Szybko zepsuł mi humor.

— Jeszcze nie. — pokręciłem głową.

— Masz w ogóle zamiar to zrobić? — założył ręce na krzyż.

— Jesteś głupi czy udajesz? Oczywiście, że mam taki zamiar. Nie wiem tylko jak. — wzruszyłem ramionami.

— Idziesz i gadasz. Chcesz może, żebym ja to zrobił? — zaproponował. Ten pomysł wydał mi się idealny, ale czułem, że to ode mnie powinna się o tym dowiedzieć.

— Nie, dam radę. — zapewniłem go.

— Powiedziałam mu o tym, a on miał to gdzieś. — usłyszeliśmy głos Mercedes.

— Dupek. — syknęła Holly. — My to mamy szczęście do facetów. Jeden psychopata, drugi damski bokser. — roześmiały się.

W tym momencie ktoś zaczął walić w drzwi. Zdziwieni do nich podeszliśmy, a kiedy George je otworzył, ujrzeliśmy ojca Holly, z bandażem na oku.

— Wy kretyni! Patrzcie, co przez was mi zrobili! Nie mogliście postąpić tak, jak chcieli?! — tupnął nogą.

— Chcieli zabić pana córkę. To mieliśmy zrobić? Oddać ją im? Przypominam, że pańska żona płaci nam za jej ochronę. — powiedziałem ze stoickim spokojem.

— Coś za coś! — wydarł się. Żadne z nas nie kryło zdumienia.

— O czym tym mówisz? — zapytała Holly.

— Oh, na litość Boską, jeszcze się nie domyśliłaś, ty głupia dziewucho? — warknął. — Jestem szczerze zawiedziony, że jej nie powiedzieliście. Oszczędzilibyście mi cennego czasu na wyjaśnienia. — wywrócił oczami. — To ja zleciłem im zabicie Theresy! Była świadkiem napadu na bank, który mi się nie powiódł, przez tę bandę idiotów z Dreamers. Byłem zmuszony zabić tamtego chłopaka. Jakoś trzeba było ich ukarać. — zaśmiał się szyderczo. — I dopóki ty nie zginiesz, oni nie dadzą mi spokoju. Chyba kochasz swojego tatę?

— Kocham i żałuje, bo ty nie kochasz swojej córki. Za co ty mnie tak nienawidzisz? — jej głos drżał.

— Cóż, życie! Miłego dnia. — po prostu wyszedł. Spojrzałem na Holly, która patrzyła na mnie z wyrzutem.

— Wiedziałeś. — sarknęła.

— Tak. — spuściłem głowę w dół.

— To dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?! — zacisnęła dłonie w pięści i pobiegła do swojego pokoju.

— Holly! — nie zdążyłem. Zamknęła mi drzwi przed nosem. Płakała. Mimo, że za często, miała prawo. Sam bym płakał na jej miejscu. Tyle wydarzeń, tyle bólu.

— Porozmawiajmy! — uderzyłem dłonią w drzwi.

— Nie chcę z tobą rozmawiać! — krzyknęła. — Okłamałeś mnie! Otworzyłam się przed tobą jak księga, powiedziałeś, że mogę ci ufać, ale zataiłeś przede mną tak istotną rzecz! Jak mogłeś?!

— Nie chciałem... żeby tak wyszło... — oparłem czoło o drewno. Poczułem ukłucie w sercu.

Było jej to wyznać od razu, ale nie! Po co! Ty wiesz lepiej Nathan...



* * *



Od ostatnich wydarzeń minęło pięć dni. Przez ten czas, Holly ani razu się do mnie nie odezwała. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to mnie nie bolało, bo bolało bardzo.

Co z tego, że praktycznie jej nie znałem, te kilka dni wystarczyły, abym zwariował na jej punkcie.

Co ciekawe Elise także ograniczyła się do minimum, a Grace rzekomo nic nie wiedziała. Jasne, nikt nic nie wiedział.

Dreamers także się nie odzywali, ale to był dobry znak. Mercedes zamieszkała z matką Holly, co oczywiście nie spodobało się George'owi, ale był zbyt dumny, żeby się do tego przyznać. Śmieszyło mnie to i szczerze się do tego przyznawałem.

— Wiecie co... — zaczęła Grace. — W tej Toskanii było takie przyjemne słońce i taka ciepła woda. Wróciłabym tam. — rozmarzyła się.

— Mówiłem ci, że mogłyście zostać. — stwierdził George.

— Nie mogłyśmy. — spiorunowała go wzrokiem. — Przypominam ci, że nie było lotów.

— Coś sobie przywiozłaś z tej Toskanii, nie? — wyszczerzył się do siostry. — Widziałem dzisiaj rano. — mrugnął do niej porozumiewawczo, a ona zrobiła się czerwona, natomiast Elise zakrztusiła się kawą.

— To nie tak jak myślisz. — powiedziała szybko.

— Andre, musisz stąd iść, idź już Andre! — odparł wyższym głosem, upodabniając się do dziewczyny.

— Nie mogłaś mi wtedy powiedzieć, że masz z nim romans? — zapytałem prosto z mostu.

— Nie mam z nim romansu! — broniła się. — Jak tam sprawy z Dreamers?

— W porządku. — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Napotkałem spojrzenie Holly. Delikatnie się uśmiechnąłem, ale wtedy odwróciła wzrok.

Fail.

— To dobrze. — uśmiechnęła się Grace, a następnie pozbierała nasze talerze tak, jak to zwykła robić.



* * *



Był paskudny dzień, ciągle padał deszcz i było zimno. Chmury w ogóle nie dawały słońcu wyjść na scenę, od samego rana. W takie dni większość osób po prostu ma ochotę spać. Tak też zrobił nasz dom. Rozdzieliliśmy na swoje pokoje, aby się zrelaksować.

Tylko, że ja nie mogłem się zrelaksować, kiedy obok leżała kobieta, która jeszcze przed miesiącem znaczyła dla mnie wszystko, a teraz chciałem od niej uciec. Kiedy na nią patrzyłem, nie widziałem już przyszłej żony, a raczej kogoś, z kim mnie coś łączyło, ale przestało. I miałem wrażenie, że nie tylko ja to tak odczuwam.

Największym zdziwieniem w tym wszystkim, był brak zbliżeń seksualnych. Tego to ja już naprawdę nie rozumiałem. Spojrzałem na nią z ukosa.

— Co? — fuknęła.

— Nic. — odwróciłem się. Zmarszczyłem czoło zdziwiony. Mój telefon w tym momencie zaczął dzwonić, a na ekranie wyświetlał się numer mojej mamy. Bez wahania odebrałem.

Nate...

— Co się stało? — zerwałem się na równe nogi. Elise rzuciła mi pytające spojrzenie.

Tak mi przykro... — szlochała.

— O co chodzi, mamo? — zacząłem się niepokoić.

Twój tata nie żyje.

— C-co...? Nie mówisz poważnie. — zaśmiałem się nerwowo.

Jestem śmiertelnie poważna. Przed chwilą zmarł na moich oczach. — rozłączyłem się. Oparłem dłonie o ramie łóżka i próbowałem uspokoić oddech. Miałem wrażenie, że moje serce stanęło, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że Elise wbije mi w nie nóż.





Blue EyesWhere stories live. Discover now