Rozdział 31

9.9K 416 120
                                    

„Do szczęścia nie jest potrzebne wygodne życie, lecz zakochane serce."



~ bł. Josemaria Escriva 














Ból głowy. Ból brzucha. Ból wszystkiego. Czułem się tak źle, jak źle się czuje typowy facet mając grypę. Nie leżałem w łóżku, bo to nie dla mnie. Siedziałem sobie w salonie i sączyłem lampkę białego wina, gapiąc się w jakiś punkt na ścianie. Moje dotychczasowe życie troszkę się pokręciło, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Czy tęskniłem za Elise? Trochę tak. Byłbym potworem, gdybym miał ją kompletnie gdzieś po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła. Tak wiele jej zawdzięczałem. Nie traktowałem Holly jak kogoś, kto zastąpił mi Elise. To zupełnie inna historia. Mój najlepszy przyjaciel będzie miał dziecko. To teraz wtedy było bardzo ważne.

— Alkoholizując się, nie wyleczysz choroby. — skarciła mnie Grace. Spojrzałem na nią z ukosa.

— Nie alkoholizuję się. To dopiero trzeci. — uniosłem w górę kieliszek.

— Dopiero? — jej brew wyskoczyła w górę. — Zapijasz smutki, czy o co chodzi? — usiadła obok mnie.

— Nie wiem. Chciałem się napić, to się napiłem. Mam ci się tłumaczyć z wszystkiego co robię? — jęknąłem.

— Oh, przestań. Wcale nie o to mi chodzi. Po prostu ty nie pijesz, zdziwił mnie ten widok. — wzruszyła ramionami.

— Jak tam z dzidzią? — uśmiechnąłem się szeroko.

— Chyba dobrze. Nic jej nie niepokoi. — położyła dłoń na brzuchu. — Poza Georgem. — przewróciła oczami. — A jak tam z Holly? — szturchnęła mnie łokciem.

— Dobrze. — skłamałem. 

— Dobrze? Tylko tyle? — prychnęła.

— No co mam ci powiedzieć? Całowaliśmy się drugi raz, ale o tym już pewnie wiesz. — westchnąłem i dolałem sobie wina.

— Tylko się w tym nie utop. — pokręciła głową i zostawiła mnie samego. Dopiłem, to co nalałem i podniosłem się z kanapy aby udać się spać. Bóg mi świadkiem, że nie mam pojęcia dlaczego, ale zamiast do swojego pokoju, trafiłem do pokoju Holly. Zdziwiła się na mój widok. Ja sam byłem zdziwiony.

— Stało się coś? — zapytała, ale na jej twarzy malował się uśmiech, który spowodowany był pewnie tym, jak wyglądałem. Jak nieogar.

— Co? Nie, nie. Pomyliłem... — wskazałem kciukiem za siebie. — Pomyliłem pokoje. Wybacz. — zaśmiała się krótko.

— Na pewno wszystko gra? — podeszła do mnie i dotknęła mojego czoła. — Nie chcę cię martwić, ale masz gorączkę i walisz winem. Boże! Ty jesteś pijany.

— Woah. Szybko łączysz fakty. — przymknąłem oczy. — Lekko podpity, nie pijany. — zauważyłem po chwili, na co obdarowała mnie kpiącym spojrzeniem.

— Tak, właśnie dlatego trafiłeś tutaj, a nie tam gdzie powinieneś. — założyła ręce na krzyż.

— Naprawdę nie jestem pijany. — zgromiłem ją wzrokiem. — Nie bełkoczę, stoję stabilnie, mogę skakać. — tu skoczyłem.

— Dobra, dobra. Wierze ci, ale nadal masz gorączkę. — powiedziała z troską. — Poczekaj tu. — posłuchałem. Po chwili wróciła z mokrym ręcznikiem, który położyła mi na karku, a w dłoni miała tabletkę.

— Czy to pigułka gwałtu?

— Tak Nate. — oparła ręce na biodrach. — Nie uważasz, że w naszym przypadku nie byłaby ona potrzebna? — przygryzła wargę, a ja bez namysłu ją pocałowałem. Gdybym nie wypił tych czterech lampek wina, nie postąpiłbym tak, ale wtedy o tym nie myślałem. Po prostu ją całowałem, a z każdym pocałunkiem, pogłębiałem go. Nawet nie zauważyłem, kiedy moje ręce znalazły się na jej udach, a jej dłonie w moich włosach. Jezu, co to była za chwila.

Po chwili znaleźliśmy się na łóżku. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Leżała pode mną, a ja opierałem ręce po bokach jej głowy. Wtedy zapomniałem o całym bólu, który mi doskwierał.

— Nathan. — potrząsnęła mną. — Opanuj się. Proszę cię, jesteś chory i pijany, powinieneś się położyć. 

— Nie chcę, chcę zostać z tobą, Holly, zostań ze mną, proszę cię... 

— Uwierz mi, chciałabym, ale nie mogę, to niemoralne. — usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. 

— Nie ma problemu. — był problem. Potrzebowałem jej. 

— Czy ty, eee... Nieważne... — machinalnie machnęła dłonią. 

— Okay, pójdę sobie, miałaś rację, powinienem. — prawie się popłakałem, wychodząc z pokoju. 


* * *



Kiedy podniosłem powieki, pierwsze co poczułem, to ból głowy. Szkoda, że wrócił.

Szybko zrobiłem to, co miałem zrobić i zbiegłem do kuchni. Grace robiła gofry.

Czy wspomniałem, że kocham tę kobietę za jej jedzenie?

Holly stała i czekała, aż będą gotowe. Unikaliśmy swoich oczu i nie dało się tego nie zauważyć.

— Coś mnie ominęło? — zapytała Grace, poruszając brwiami w śmieszny sposób.

— Tak, Holly jest naprawdę dobrym lekarzem. — odchrząknąłem. — Wyleczyła mnie metodą dobitną — dziewczyna aż się opluła.

— Okay... — moja przyjaciółka uniosła ręce w geście obronnym. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.

— Pójdę otworzyć.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy w progu ujrzałem Deera.

Akurat miałem ochotę na zabawę w chirurga.

Blue EyesWhere stories live. Discover now