Rozdział 33

9.4K 408 65
                                    

  „Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia – prawdziwego poczucia spełnienia."  


~ Anthony Robbins 



















Kolejny dzień zaczął się tak, jak każdy inny. Jedyną różnicą było moje przygnębienie.

Ranek więc minął mi raczej źle, ale pocieszeniem była wiadomość od Julesa, że wszystko jest załatwione: szkoła Holly, jej rodzice, Mercedes.

Sprawa po prostu miała ucichnąć, ale wiedziałem, że rówieśnicy dziewczyn i tak nie dadzą im spokoju.

— Kurwa mać... — jęknął Dean, wyrywając mnie z transu rozmyślań.

— Co ci? — zagadnął George.

— Nie mogę przejść dwa tysiące sześćset czterdziestego trzeciego poziomu w Candy Crush. — podrapał się po brodzie. — To przez ten palec. Zawsze nim grałem.

— Mogłeś zachować, czy coś. — wzruszyłem ramionami. — Na pewno by się nie zepsuł, jakbyś dobrze zakonserwował.

— To obleśne. Fuj! — wzdrygnął się. — Czy my teraz mamy wreszcie wakacje?

— Tak Dean, mamy wakacje. — posłałem mu uśmiech.

— Zajebiście. — pokręciłem głową rozbawiony i się podniosłem.

— Zostawiam was. Nie pozabijajcie się. — mrugnąłem do wszystkich porozumiewawczo i udałem się na zewnątrz, a raczej do garażu. Nim zdążyłem otworzyć drzwi samochodu, usłyszałem czyjeś kroki i głos.

— Zaczekaj! — podbiegła do mnie Holly. — Zabierz mnie ze sobą. — poprosiła. Spojrzałem na nią zdezorientowany.

— Chciałabym pogadać z Loganem. Proszę, to dla mnie ważne. — chwilę myślałem, ale ostatecznie okrążyłem wóz i wpuściłem ją do środka. Chwilę potem byliśmy w drodze do mojego rodzinnego domu.

— Grace wspomniała mi kiedyś o twojej chorobie. Kiedy prowadzisz, nie mdli cię?

— Nie. — patrzyłem przed siebie.

— Więc dlaczego za każdym razem to George jest kierowcą? — zdziwiła się.

— Bo robi to lepiej. — przyznałem, śmiejąc się pod nosem.

— Nie martw się. Nie chcę wrócić do twojego brata.

— O to się nie martwię. — powiedziałem, wystukując palcami na kierownicy rytm piosenki, która leciała w radiu. Uderzył mnie zapach świerku. Zupełnie zapomniałem o tej zawieszce.

— Więc co cię martwi? — zapytała łagodnie. Wziąłem głęboki oddech.

— Każdy kolejny dzień. — uśmiechnąłem się słabo.

— Dlaczego? — zmarszczyła czoło.

— Bo może cię w nim nie być, a ja.. — przygryzłem nerwowo dolną wargę.

— Nie zostawię cię. — położyła dłoń na moim udzie. Odruchowo ją złapałem i trwaliśmy w takiej pozycji do końca drogi.



* * *



— Woah, jaki piękny dom. — szepnęła Holly, kiedy czekaliśmy aż ktoś otworzy nam drzwi.

— Tak, też tak...

Blue EyesWhere stories live. Discover now