2. Rozdział 14

4.2K 227 65
                                    

„Posiadam tyle, a wszystko pochłania uczucie do niej. Posiadam tyle, a bez niej wszystko mi jest niczym."


Johann Wolfgang von Goethe -  Cierpienia młodego Wertera










Stanęłam jak wryta, kiedy usłyszałam, co powiedział Nathan, nie mogłam kompletnie się ruszyć, ani wydukać słowa. Żadnego.

— Jak to Charlie chce rozmawiać tylko wtedy, jeśli Holly będzie obecna? — wyręczyła mnie Grace. — Nie podoba mi się ten pomysł.

— Mnie także, dlatego się nie zgodziłem. — odparł lekko zirytowany Nate, ale czułam w kościach, że w innym przypadku może dojść do nieciekawych sytuacji.

— Zrobię to. — wtrąciłam, a wtedy wszyscy obrzucili mnie zdziwionym spojrzeniem.

— Oszalałaś? To bardzo niebezpieczne, bardzo! — skarcił mnie Caleb, zakładając ręce na krzyż i kręcąc głową z niedowierzania. Później wymienił spojrzenie z moim narzeczonym. — Nie,stary nie ma mowy. — uniósł dłonie w geście kapitulacji.

— Ja to zrobię. — zgłosił się Jules, ale ja nie wiedziałam, o co chodzi.

— Sprostuje ktoś? Nie czytamy w myślach. — odezwała się Julia, zerkając na każdego po kolei.

— Okay, Holly ze mną pójdzie, Julian będzie nas osłaniał. — wyjaśnił Nathan, a ja poczułam dziwną satysfakcję.

— Ja także! — krzyknął entuzjastycznie Dean, wypychając się na przód naszego kółeczka, w którym staliśmy.

— Mój Boże, nie widzę tego... — zaniepokoiła się Mercedes, a ja pomasowałam ją po ramieniu w ramach dodania otuchy. Później wyczekująco wpatrywaliśmy się w Caleba, który chyba walczył w myślach sam ze sobą.

— Dobra, ja też pójdę, pójdę. — oświadczył. — Nie mógłbym spać spokojnie, gdyby mnie tam nie było. — choć powiedział to, patrząc gdzieś w dal, wiedziałam, że słowa te kieruje do mnie, zresztą nie tylko ja to zauważyłam.

— W takim razie — Nathan odchrząknął — musimy się zbierać, nie dał nam dużo czasu. — zwrócił się do mnie.

— Okay. — zgodziłam się, wzruszając ramionami.

— Też bym poszła, ale ktoś musi zostać z dziewczynami. — odparła Julia, która przez całą rozmowę wyglądała na zatroskaną.

— No nic, Rebbecka nie ma urlopu w ostatnim czasie. — stwierdził Jules, po czym ruszył po broń wraz z resztą chłopaków.

Nie wiedziałam, czy postępuję dobrze, ale jakie miałam inne wyjście? Nie chciałam, żeby sprawa ciągnęła się w nieskończoność. Chciałam spokoju, spokoju z osobami, które kocham.



* * *



Podróż samochodem była okropnie drętwa, ponieważ nikt się nie odzywał, a Nate chyba powstrzymywał wymioty. Przez chwilę zrobiło mi się bardzo przykro, przypominając sobie, jak George został nazwany najlepszym kierowcą.

Im bliżej byliśmy miejsca spotkania, tym bardziej miękły mi kolana, zaczęłam wątpić w to, że dam radę. Powtarzałam sobie w myślach, że to przecież nic, przy tym, co przeżyła. Poza tym, miałam u boku ludzi, którym ufałam.

Blue EyesWhere stories live. Discover now