11

1.2K 118 67
                                    


Zmrużyłem oczy, chcąc skupić się na swoich myślach, jednak przy tej bandzie debili po prostu nie dało się. Cały czas się wydzierali i wykłócali, jak nienormalni o każdą najmniejszą rzecz. Nie było z nimi chwili spokoju.

Czasami zastanawiałem się czemu się z nimi trzymałem, ale nie potrafiłem znaleźć żadnego, sensownego powodu, by się męczyć z tymi idiotami. A jednak nie byłem też w stanie odejść i odciąć się od nich. Do kogo bym wtedy poszedł? Byłbym sam.

Pocieszałem się myślą, że niedługo mieliśmy kończyć szkołę i wtedy będę mógł sobie dać z nimi spokój, bo nie będę potrzebował żadnego towarzystwa. Chyba że chodzi o Seungmina, bo jego obecność akurat podobała mi się. Nie wydzierał się, nie robił głupot i słuchał, gdy chciałem mu coś powiedzieć.

To dziwne, ale tylko jeden anioł z wszystkich istot, jakie znałem, zainteresował się mną i wysłuchiwał, co miałem do powiedzenia. Pozwalał mi wszystko z siebie wyrzucić, a potem siedział dłuższą chwilę, milcząc i myśląc nad ewentualnymi radami, które chciał mi dać.

Anioł wspierający się nawzajem z diabłem?

Brzmiało, jak śmieszny żart, a jednak nim nie był. Ostatecznie tylko przy sobie mogliśmy ukazywać nasze prawdziwe oblicza, więc tylko sobie mogliśmy się jakkolwiek zwierzyć. Nie było tu mowy o żadnym zaufaniu czy głębokiej więzi, jaką wytwarzali między sobą ludzie. Po prostu wiedzieliśmy, że drugi nikomu nie powie, bo miałby problemy przez zadanie się z nim.

Wróciłem pamięcią do momentu, w którym po raz pierwszy spotkałem Seungmina i kompletnie odleciałem myślami. Nie był to jakiś nadzwyczajny dzień, a wręcz wyjątkowo nudny, nic się nie działo. Skusiłem wtedy grupę nastolatków na alkohol, a jednego policjanta namówiłem na wzięcie łapówki.

Nic specjalnego, bo takie rzeczy robiłem codziennie. Tak samo było z tym spacerem do parku, bo zawsze chodziłem tam, by odpocząć sobie po mojej pracy. Miałem nawet swoje ulubione miejsce, w którym nikt nie miał prawa siadać, bo groziło mu zostanie przeze mnie wyeliminowanym.

Co prawda chodziło o samo przeniesienie ich moimi mocami gdzieś indziej, a nie zabicie, no ale i tak. Diabły robiły wiele zły, nikczemnych rzeczy, jednak to nie znaczyło, że wolno nam było zabijać. Poza tym komu by się chciało?

W każdym razie zacząłem się znudzony rozglądać wtedy po parku, aż natrafiłem na parę oczu, które wpatrywały się we mnie. Pamiętam, że przeszedł mnie wtedy dziwny dreszcz i poczułem coś dziwnego. Od razu rozpoznałem w nim anioła, jednak było w nim coś więcej.

Miałem wrażenie, że w momencie, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, ktoś zdjął klapkę z moich oczu, a ja przypomniałem sobie o moim sekrecie. Tyle czasu udawałem tego złego, podstępnego i fałszywego diabła, że zacząłem zapominać o moich dobrych cechach, których nie powinienem mieć.

Nie wiedziałem czemu, ale nie poczułem wtedy nienawiści do chłopaka. Wręcz przeciwnie wydawał mi się być całkiem w porządku, jak na anioła. Nawet buzię miał ładną, wyjątkowo ładną. Nie powinienem tak o nim myśleć, bo powinniśmy być wrogami, ale to było niezależne ode mnie.

- Ziemia do Hyunjina - machnął mi ręką przed oczami jedyny diabeł, którego potrafiłem znieść. Może dlatego, że znaliśmy się od zawsze.

- Czego chcesz, Chris? - westchnąłem niezadowolony.

- Odpłynąłeś, a rozmawialiśmy o tym planie - wzruszył ramionami.

- Jakim znowu planie? - zmarszczyłem nos.

- Pomyśleliśmy, że zrobimy psikusa aniołkom - moje serce zabiło mocniej.

Seungmin.

- Jakiego? - uniosłem brew, starając się mieć neutralny wyraz twarzy.

- Ja początkowo myślałam, żeby powyrywać im troszkę piór ze skrzydeł - odezwała się Ann, która bawiła się kosmykiem swoich włosów.

- Myślę, że ten lód jest lepszym pomysłem - prychnął San.

- Lód? Jest przecież lato, skąd lód weźmiesz? - spojrzałem na zielonowłosego sceptycznie.

- Powiedz mi, że żartujesz, Hwang. Przecież mamy moce - pstryknął palcami i zaczął padać śnieg.

- A chcecie komuś konkretnemu tego psikusa zrobić? - westchnąłem znudzony, mimo że w środku troszkę się we mnie zagotowało.

- Równoległej klasie. Wiesz, tam gdzie jest ten cały Jisung i Seungmin. Jak oni mnie irytują - westchnął niezadowolony Taehyun.

- No, a dokładniej na czym miałoby to polegać? - poprawiłem się.

- Po prostu schowamy się i gdy będą chcieli zejść po schodach, sprawimy, że pojawi się na nich lód i papa - wzruszył ramionami San.

- Jak se chcecie, mi się nie chce - westchnąłem, by ułożyć się ponownie i zamknąć oczy.

Musiałem go uprzedzić. Przecież nie chciałem, by stała mu się krzywda, a to było wręcz nieuniknione. Nie przejmowałem się już nawet tym, że powinienem chcieć jego cierpienia. Pogodziłem się z tym, że nie nienawidziłem go i w sumie nawet zaczynałem go lubić.

Dlatego nie chciałem, by go skrzywdzili i zamierzałem mu pomóc, a także jego koledze przy okazji. W tym już kompletnie nie miałem interesu, ale jak pomóc, to im obu. Wszystko, co robiłem, robiłem porządnie, od a do z, więc nie mogłem ominąć Jisunga.

Odetchnąłem głęboko w duchu i wstałem z łóżka, gdy cała ta gromada wyniosła się z mojego pokoju. Stwierdzili, że idą na miasto, a ja szczerze nie chciałem z nimi spędzać więcej czasu i wymigałem się karą w bibliotece, którą w dalszym ciągu odbywaliśmy. Teraz okazało się to jeszcze bardziej pomocne.

- Musimy pogadać - szepnąłem do Seungmina, gdy dotarłem na miejsce i złapałem jego nadgarstek.

- O czym? - spojrzał na mnie zdziwiony i odstawił książkę, którą trzymał.

- Po prostu diabły stwierdziły, że zrobią psikusa twojej klasie, więc chcę pomóc tobie i twojemu przyjacielowi - wykrztusiłem.

- Że ty chcesz pomóc mi i Jisungowi? - uniósł wysoko brwi, nie rozumiejąc.

- Tak, dokładnie tak. Planują jutro stworzyć lód na schodach, gdy będziecie po nich schodzić i po prostu przyszedłem cię ostrzec - westchnąłem ciężko ze wzrokiem wbitym w jego oczy.

- A chcesz mi pomóc, bo..? - przeciągnął ostatnie słowo.

- Nie chcę, żeby ci się stała krzywda. Kogo ja wtedy będę męczył, hm? - oparłem dłonie na biodrach.

- To kochane, wiesz? Jesteś bardzo milusi, jak na diabełka. Dziękuję za ostrzeżenie - zaśmiał się cicho i posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemnił.

- Weź, bo zaraz rzygnę - prychnąłem rozbawiony.

- Jak coś, to w drugą stronę, a teraz do roboty - odwrócił się z uśmiechem, a ja dołączyłem do niego w układaniu książek.

My little angel | Seungjinحيث تعيش القصص. اكتشف الآن