13

1.1K 108 1
                                    


Tego dnia wyjątkowo nie miałem humoru, a wszystko przez tych cholernych kretynów, którzy wparowali mi do pokoju z rana i go zdemolowali. Po co to zrobili, nie miałem zielonego pojęcia, ale byłem wściekły.

Oczywiście wszystko było na miejscu, po samym pstryknięciu palcami, jednak sam fakt, że przez nich nie wyspałem się był wystarczającym powodem. Niewyspany byłem jeszcze gorszy niż normalnie, mimo że już na ogół byłem potworny jako diabeł.

Miałem ochotę zabić każdego, kto wszedł w moją drogą, a takich osób było naprawdę sporo tego dnia i ledwo powstrzymywałem się od morderstwa. Przecież nie mogłem skrzywdzić nikogo w ten sposób. Zasady mi na to nie pozwalały, a tych konkretnych akurat musiałem przestrzegać.

Bałem się nawet, że mogę w jakiś sposób wyżyć się na Seungminie, a tego szczerze nie chciałem. Był chyba jedyną osobą poza Jeonginem, której nie chciałem robić krzywdy. Ten regał wtedy wywróciłem na niego przypadkowo i naprawdę wystraszyłem się, że coś mogło mu się stał.

Zrezygnowany wszedłem do biblioteki, gdzie zastałem mojego aniołka, który już latał w tę i we w tę z książkami. Nie wiedziałem skąd w tak drobnym ciele było tyle siły, by unieść jednocześnie trzy, duże tomiszcza, ale patrzyłem z podziwem. Był silny wbrew pozorom.

- Pomożesz mi czy będziesz się tylko patrzył? - spojrzał na mnie pytająco, a ja bez słowa ruszyłem, by zająć się układaniem. Jeszcze tylko trzy regały - Coś się stało? - spytał po dłuższej chwili.

- Nie - mruknąłem cicho, odkładając książki na półki.

- Przecież widzę - westchnął niezadowolony pod nosem, jednak nie odpowiedziałem mu.

Faktycznie nic takiego się nie stało, a po prostu nie miałem humoru przez niedobór snu. To nie było nic wielkiego, a on nie powinien się tym przejmować. Przecież byłem diabłem. Powinien mnie nienawidzić, nie martwić się.

- Nic się nie stało, po prostu nie mam humoru - wytłumaczyłem - Tobie też zniknęło? - westchnąłem, bo tego ranka zauważyłem brak znamienia na dłoni.

- Tak - potwierdził cicho i zerknął na swoją dłoń. Nie wydawał się być zadowolony.

- Przynajmniej nikt się nie dowie - mruknąłem niby na pocieszenie.

- Tak, niby tak - odszepnął i zajął się swoją pracą.

Wyczułem, że on też stracił humor, ale nie miałem siły, by mu go poprawiać, gdy sam najchętniej zamordowałbym kogoś. Chciałem po prostu skończyć to układanie i mieć święty spokój. Chciałem się zdrzemnąć.

- Może dokończymy wszystko dzisiaj? - westchnął, gdy skończyliśmy w ciszy ten regał.

- Możemy - kiwnąłem głową i znowu zapadła cisza, podczas której układaliśmy książki.

Siedzieliśmy tam jeszcze dobrą godzinę, ale skończyliśmy wszystko, o czym powiadomiliśmy bibliotekarzy. W taki sposób nasza kara zakończyła się, a my byliśmy wolni, więc mogłem pójść wreszcie spać. No, przynajmniej tak myślałem.

- Chodź ze mną na miasto - powiedział cicho, gdy wyszliśmy z biblioteki.

- Chciałem się zdrzemnąć - mruknąłem niezadowolony.

- Proszę? - uniósł brew.

- Niech będzie, ale ty idź pierwszy - westchnąłem cierpiętniczo, by ruszyć chwilę po chłopaku. Przecież nie mogliśmy iść razem przez szkołę.

Nie miałem pojęcia czemu zgodziłem się na to, ale nawet nie próbowałem wykłócać się z nieco młodszym chłopakiem. Nie miałem na to siły, a wiedziałem, że nie odpuści mi tak łatwo. Cholerny aniołek był uparty i zdążyłem się o tym przekonać.

Zmieniliśmy swoje postacie i odeszliśmy sporo od szkoły, zanim dogoniłem go, by iść z nim ramię w ramię. Gdy szliśmy do ludzi, byliśmy bezpieczni i nie musieliśmy się jakoś bardzo ukrywać na szczęście. Właśnie dlatego bez skrupułów zarzuciłem mu rękę na ramiona.

- Gdzie idziemy? - mruknąłem niezbyt zadowolony.

- Rozerwać się - posłał mi lekki uśmiech, na który skrzywiłem się sceptycznie.

- Chciałem odpocząć, a nie rozrywać się - fuknąłem.

- Nie marudź, gadzino - pstryknął mnie w czoło, za które złapałem się oburzony.

- No wiesz co? - zawołałem rozżalony.

- Nie wiem - prychnął rozbawiony - Chodź, a nie - pociągnął mnie przed siebie, na co przewróciłem oczami. Świetnie.

Nie wiedziałem, co miał w planach, ale pozwoliłem mu się poprowadzić, gdziekolwiek chciał iść. Miałem nadzieję, że to będzie przynajmniej warte tej porzuconej drzemki, bo w innym razie nie zamierzałem już kiedykolwiek dać mu się wyciągnąć gdziekolwiek.

To, że nie poszedłem spać i nie zignorowałem go było istnym cudem, bo jeszcze nikt nie dostąpił tego zaszczytu. Każdy wiedział, że sen był dla mnie najważniejszy, więc to, że wybrałem tym razem Seungmina było cudem. Każdy inny przegrałby w tej walce. Każdy, tylko nie ten anioł.

Okazało się, że młodszy postanowił zaciągnąć mnie do wesołego miasteczka, na co nieco skrzywiłem się. Było tam strasznie głośno, jednak nie narzekałem i chodziłem za nim, po jakimś czasie zaczynając się śmiać. Jakimś cudem udało mu się poprawić mi humor, o dziwo.

Oblecieliśmy wszystkie atrakcje i wygraliśmy większość gier oraz konkursów, więc byliśmy obładowani jakimiś pluszakami, a także innymi pierdołami. Najciekawsze z tego wszystkiego były dwa naszyjniki.

Oba srebrne łańcuszki miały zawieszki - pierwszy kłódkę, a drugi kluczyk. Jasnym było, że są one przeznaczone dla osób, które były ze sobą blisko. Ludzie często kupowali sobie taką biżuterię z jakiegoś powodu, którego my w ogóle nie rozumieliśmy.

- Który wolisz? - spytał wesoło, podnosząc dłoń z naszyjnikami.

- Chyba kluczyk - mruknąłem po chwili zastanowienia i pozwoliłem na założenie mi wisiorka.

- No i świetnie - klasnął, po założeniu sobie drugiego z naszyjników.

Chwilę wpatrywałem się w niego z pustą głową, jednak po chwili pojawiła się w niej jedna myśl, która sprawiła, że moje serce przyspieszyło. Nie powinienem tak myśleć. Nie o aniele.

Ale czy to moja wina, że był po prostu piękny, a jego piękny uśmiech rozjaśnił spowity mrokiem świat?

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now