19

1K 102 20
                                    


Westchnąłem ciężko i odchyliłem głowę do tyłu, nie mogąc zebrać myśli. Od dłuższego czasu miałem potworny mętlik w głowie, którego nie byłem w stanie opanować. Wszystko zmieniło się w chaos i nieład, a to wszystko przez brak mojego aniołka.

A przecież my nic złego nie robiliśmy. Zawiniliśmy tym, że chcieliśmy się ze sobą przyjaźnić. Czy to już była zbrodnia? Albo grzech najcięższy? Przecież nie robiliśmy tym nikomu krzywdy, więc czemu nam to zrobili?

Mimo wszystko najbardziej martwiłem się właśnie o Seungmina, bo wiedziałem, że jest wrażliwy i byłem pewny, że na pewno mocno to przeżywa. Jego wiadomości i plamy po łzach upewniały mnie w tym jedynie. Cierpiał.

- Trzymasz się jakoś? - podskoczyłem, słysząc głos Chana i jedynie pokręciłem głową - Nie ma żadnego wyjścia z tego? - usiadł obok.

- Myślisz, że gdybym wiedział to siedziałbym tu teraz? - westchnąłem ciężko.

- No tak, w sumie racja - pokiwał głową - A próbowałeś to po prostu zdjąć? - uniósł brew.

- Próbowałem - skrzywiłem się lekko - Nie da rady - wzruszyłem ramionami.

- Może da się je jakoś zniszczyć - westchnął.

- Może, ale nie znamy sposobu na to - zrezygnowany opuściłem głowę.

- Gdyby to była bajka, wystarczyłby pocałunek prawdziwej miłości - burknął do siebie.

- Dobrze się czujesz? Ja i Seungmin przyjaźniliśmy się tylko, to żadna miłość - prychnąłem niezadowolony.

- Na pewno? Odkąd was rozdzielili nie jesteś sobą. Jesteś zamyślony i przygnębiony, nie wspomnę o tym aniołku - westchnął.

- Co z Seungminem? Skąd ty w ogóle cokolwiek o nim wiesz? - spojrzałem na niego poważnie.

- Od Jisunga, przecież jest jego najlepszym przyjacielem. Twój aniołek praktycznie nie opuszcza pokoju, nie je i cały czas płacze. I weź mi powtórz teraz, że to tylko przyjaźń. Obaj przeżywacie to, jakby ktoś rozdzielił was z kimś, bez kogo nie możecie żyć. Jesteście, jak zakochani nastolatkowie w tych wszystkich dramatach - oparł się o dłońmi o ziemię i wpatrywał się przed siebie.

- Seungmin jest bardzo wrażliwy i delikatny - szepnąłem, opierając głowę na ramionach.

- Ty go znasz, więc muszę ci uwierzyć na słowo - pokiwał głową - Zimno na tym dachu - zauważył.

- Może troszkę - potwierdziłem.

- Znajdziemy jakiś sposób, na luzie - zapewnił nagle i spojrzał w niebo.

- Skąd wiesz? - uniosłem sceptycznie brew.

- Czuję to. Poza tym Jisung ma łeb na karku, a z moją pomocą to już w ogóle - wzruszył ramionami z uśmiechem.

- Chciałbym go zobaczyć - szepnąłem przygnębiony.

- Przecież możesz - mruknął zdziwiony moimi słowami.

- Niby jak? - prychnąłem.

- Z daleka. Mówisz, że pięć metrów odległości? Podlećmy do jego pokoju, przecież mamy skrzydła - zaproponował, wstając.

- Dzięki, Chris - szepnąłem i poszedłem w jego ślady, by rozprostować czarne skrzydła, którymi machnąłem parę razy.

- Nie dziękuj, ble - zaśmiał się i polecieliśmy w kierunku akademików, gdzie mieszkały aniołki - Wiesz które to okno? - spojrzał na mnie.

- Skąd mam wiedzieć? - oburzyłem się.

- No to musimy szukać - westchnął - Nieważne, widzę - od razu dodał i zanurkował w powietrzu, a ja za nim.

Westchnąłem ciężko, starając się zachować odległość i spojrzałem przez okno do środka pokoju z daleka. Dostrzegłem Seungmina, ale leżał na łóżku ze słuchawkami. Chyba nie miałem wyjścia.

Seungmin, słyszysz mnie?

Hyunjin?

Podejdź do okna

Telepatia była czymś, co nie należało do moich mocnych stron, więc musiałem namęczyć się, by przesłać mu te dwie, krótkie wiadomości. Momentalnie rozbolała mnie głowa, ale nie było to najważniejsze, bo w okno dostrzegłem mojego aniołka.

Był zapłakany.

Zbliż się.

Będzie cię bolało.

Żaden fizyczny ból nie dorówna temu psychicznemu.

Niepewnie zbliżyłem się i dostrzegłem na jego twarzy grymas. Wiedziałem, że już zaczynało go boleć i chciałem się wycofać. Nie chciałem sprawiać mu bólu przecież, nie chciałem go ranić.

To nic. Zbliż się na szybko i odlecisz.

Po co?

Podleć do mnie to się przekonasz.

Byłem sceptycznie nastawiony do jego pomysłu, bo doskonale znałem jego konsekwencje. Wiedziałem, że będzie mocniej bolało, jednak on dalej szedł w zaparte. A ja naprawdę chciałem być znowu blisko niego.

Przegrałem walkę z samym sobą i szybko podleciałem do jego okna, a on jeszcze szybciej zarzucił mi ręce na szyję, by się przytulić do mnie. Kompletnie zamarłem, jednak pamiętałem o bransoletkach, więc szybko odwzajemniłem uścisk, żeby nie tracić czasu.

- Tęsknię - wyszlochał z trudem.

- Minnie, puść. Już starczy. Widzę, że cierpisz - jęknąłem błagalnie i otarłem mu policzek z łez.

- To nie przez te bransoletki cierpię - wydukał, po czym spojrzał na mnie zapłakany.

- Znajdziemy jakiś sposób, obiecuję. A teraz naprawdę puść. Doskonale widzę, że zwijasz się z bólu - wymamrotałem, a on wreszcie mnie posłuchał - Nie płacz - mruknąłem, po czym zostawiłem szybkiego całusa na jego czole, by z prędkością światła się oddalić.

Nie miałem pojęcia jak, ale zamierzałem pozbyć się tych cholernych bransoletek.

Musiałem.

~~~~
Mam nadzieję, że wttpd nie przestawi mi tekstu po swojemu w tych telepatycznych rozmowach T^T
Nie mogę spać, a stwierdziłam, że skoro prawie skończyłam pisać tego ff to wstawię teraz dwa rozdziały i dwa wieczorem, taka jestem szalona

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now