54

824 86 15
                                    

Pov. Chan

Przerażony obserwowałem, jak wyprowadzali Hyunjina skutego w łańcuchy i otoczonego jakimiś dziwnymi obręczami. Chciałem mu pomóc, ale nie miałem jak, ponieważ odpychali mnie cały czas, nieważne, jak mocno szarpałem się. Wszystko szlag trafił.

Nie spodziewałem się, że stanie się coś takiego, jednak widocznie ich więź wyszła na jaw, a oni obaj musieli ponieść za to konsekwencje. Chociaż nie na długo, ponieważ planowałem ich obu wydostać z tych celi. Oczywiście z drobną pomocą.

Wróciłem szybko do pokoju, gdzie czekał na mnie zdenerwowany krzykami Han i od razu doskoczył do mnie. Nie miałem pojęcia, jak przekazać mu to, co stało się z Seungminem i Hyunjinem, jednak jakoś musiałem. Musieliśmy działać.

- Dowiedzieli się. Obaj trafili do jakichś pieprzonych lochów, rozumiesz to? Musimy ich stamtąd wyciągnąć - westchnąłem nim zdążył zadać mi jakiekolwiek pytanie.

- Niby jak? - w jego oczach zalśniły łzy, więc nie mogłem dłużej zwlekać i przytuliłem go do siebie.

- Pójdziemy do wyroczni, ona będzie wiedziała, co zrobić. Ale teraz nie płacz, Sungie - wymamrotałem do rozdygotanego chłopaka.

- A jak się nam nie uda? - pociągnął nosem.

- Nawet tak nie mów. Gdzie się podział Jisung optymista, hm? - spojrzałem mu w oczy i otarłem łzy, który zdołały wydostać się na jego policzki.

- Został w moim pokoju - westchnął przygnębiony, jednak zarumienił się.

- Nie możemy załamywać się, rozumiesz? Wyciągniemy ich stamtąd we dwójkę - posłałem mu słaby uśmiech, mimo że sam byłem zdruzgotany.

Miałem wiele wątpliwości i bałem się, że nie uda nam się, a nasi przyjaciele resztę wieczności spędzą w celach, jednak nie mogłem tego pokazać młodszemu. Ktoś musiał być oparciem dla Jisunga, dlatego starałem się chociaż udawać silnego.

- No już, nie płacz. Damy radę jakoś - westchnąłem i uśmiechnąłem się nieco szerzej, gdy młodszy uspokoił się.

- Skąd my wytrzaśniemy wyrocznię? - spytał, przecierając oczy.

- O to nie musisz się już martwić - uśmiechnąłem się łobuzersko - Już ja wiem gdzie - zaśmiałem się i poczochrałem jego włosy.

- To na co czekamy? - uniósł brew.

- W sumie to nie wiem. Chodź, musimy ratować przyjaciół - miałem iść w kierunku drzwi, ale zatrzymał mnie chwyt na ręce.

- Ja wylecę oknem i spotkamy się za budynkiem - poinformował mnie, na co kiwnąłem głową - I przebierz się z piżamy może - zaśmiał się cicho, a ja zerknąłem na swoje ciuchy.

- Faktycznie, dzięki - również parsknąłem śmiechem.

Po jego wyjściu szybko przebrałem ciuchy, by ruszyć w kierunku wyjścia. Nie chciałem zbytnio tracić czasu, by móc szybko ich stamtąd jakoś wyciągnąć. Problem tkwił w tym, że my nawet nie wiedzieliśmy, gdzie te cholerne więzienie było.

Przeczesałem nerwowo włosy i truchtem ruszyłem za szkołę, gdzie spotkałem się z Jisungiem. Znowu musiałem udawać, że jestem spokojny, by młodszy mógł czerpać siłę ode mnie. Szkoda tylko, że ja sam jej nie miałem.

- Znasz drogę? - zapytał cicho po staniu się człowiekiem.

Nie chcieliśmy przykuwać dodatkowej uwagi, a nasze skrzydła nie pomogłby nam w tym. Nie mówiąc o rogach i aureoli, która lśniła. Jeden fałszywy ruch, a również skończylibyśmy w cholernych celach bez szansy na wyjście.

- Oczywiście, już tam byłem - wzruszyłem ramionami.

- Po co? - spytał ciekawsko, starając się dotrzymać mi kroku.

- Byłem tam z Hyunjinem, by jakoś pozbyć się ich bransolet. Pamiętasz no nie? - zerknąłem na niego z lekkim uśmiechem, który on słabo odwzajemnił.

- Jesteś naprawdę cudownym przyjacielem - szepnął cicho.

- Oj weź, jestem diabłem. Za słodko - zaśmiałem się cicho, a młodszy zawtórował mi.

- Seungmin chyba wiele znaczy dla Hyunjina, co? - zadał dość dziwne, jak na mój gust pytanie.

- Czasem zastanawiam się czy dla Hwanga liczy się cokolwiek innego poza nim - przyznałem po chwili - Prosił mnie dzisiaj bym ratował go, ale o sobie nic nie wspomniał - westchnąłem.

- To urocze, wiesz? Podobnie w sumie jest z Seungminem, bo stał się ślepo zapatrzony w Hyunjina - zachichotał pod nosem, a ja doszedłem do wniosku, że to najcudowniejszy chichot we wszechświecie.

- Zachowują się, jak para zakochanych nastolatków - parsknąłem cichym śmiechem, mimo że było w tym wiele prawdy. Wręcz za dużo.

- Wydaje mi się, że nie bez powodu - posłał mi szczery uśmiech, który od razu odwzajemniłem. Nawet nie zdążyłem o tym pomyśleć.

- Masz ładny uśmiech - palnąłem, jak ostatni idiota.

- Dziękuję, hyung - mruknął zdziwiony, a na jego policzkach pojawił się uroczy rumieniec - Na twój też przyjemnie się patrzy - dodał po chwili, czym kompletnie mnie zaskoczył.

- Uroczy jesteś - zaśmiałem się cicho, rozglądając się - Już blisko - skinąłem na domek na końcu ulicy.

- Stresuję się - przyznał cicho, a ja delikatnie złapałem jego dłoń.

- Spokojnie, to naprawdę miła kobieta - posłałem mu pokrzepiający uśmiech i powoli gładziłem wierzch jego ręki kciukiem, by rozluźnił się.

- Dziękuję, hyung - szepnął zarumieniony.

- Nie masz za co. W końcu przyjaźnimy się - westchnąłem łagodnie.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now