35

1K 95 40
                                    


Pov. Seungmin

Nie wiedziałem, co się ze mną działo, jednak to na pewno nie mogło być nic dobrego. W mojej głowie panował jeden, wielki chaos, gdy tylko myślałem o Hyunjinie albo go widziałem. Czułem się skołowany.

Niby wszystko było takie samo, jednak coś się zmieniło, a ja nawet tego nie zauważyłem. Dopiero po fakcie zdałem sobie sprawę, że nie jest do końca tak, jak wcześniej. Było coś nowego w moich odczuciach, gdy tylko mnie dotknął albo spojrzał mi w oczy.

Przerażało mnie, że moje serce tak przyspieszało, a nie daj Boże uśmiechnął się do mnie to rumieniłem się, jak ostatni kretyn. To nie było normalne i nie powinienem tak reagować, jednak nie kontrolowałem tego. Byłem przerażony.

Z czasem nawet zaczęło mnie to denerwować i rozważałem unikanie chłopaka, ale wiedziałem, że to nic nie da. Byłem na niego skazany, więc i tak wpadlibyśmy na siebie, wcześniej czy później.

Czy tego chcieliśmy, czy nie, to więź i tak przyciągnęłaby nas do siebie. Nieważne, jak bardzo starałbym się uciekać od Hyunjina, zawsze wpadałbym ostatecznie na niego. Byłem w pułapce bez wyjścia, więc nie próbowałem nawet uciekać. Po co marnować energię?

Zrezygnowany wypuściłem powietrze z ust, by spojrzeć na moją wiewiórkę, która w najlepsze spała sobie na mojej poduszce. Sol z zachowania był nieco, jak kot i zastanawiałem się czy to nie sprawka Behemota, bo spędzali ze sobą dużo czasu przez nas.

Wiewiór dosłownie zajął całą poduszkę i rozpłaszczył się na niej, jak żaba na ścianie. Co lepsze, on nawet nie miał w planach ustępować mi miejsce, a po prostu spał sobie, zadowolony z siebie, jak nigdy dotąd.

- Zepsuł mi wiewiórkę - westchnąłem pod nosem, by powoli gładzić grzbiet zwierzątka, które przy okazji lekko masowałem.

Wiedziałem, że Sol to lubił, więc delikatnie przeciągałem palcami po jego plecach z zastanowieniem. Był najcudowniejszym zwierzątkiem na całym świecie i nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego pupila. Zasługiwał na wszelakie pieszczoty i nieskończoną ilość miłości.

- Bardzo cię kocham, mały, wiesz? - mruknąłem z uśmiechem do zwierzątka, które podniosło swój puszysty ogonek, by pomiziać mnie nim po policzku - Jesteś najcudowniejszą istotą na świecie. Chcesz orzeszka? - zaśmiałem się, gdy Sol zerwał się do siadu.

Bez słowa sięgnąłem do szufladki, w której miałem przekąski dla wiewiórki i wyjąłem garść orzeszków, które rozsypałem na poduszce. Najwyżej potem będę musiał ją otrzepać, a to mała cena za widok, którym zostałem wynagrodzony.

Rozczulony obserwowałem, jak Sol wypycha sobie policzki orzeszkami, nawet nie zerkając na mnie. Naprawdę je uwielbiał, a ja lubiłem patrzeć, jak się nimi zajada potem. To był jeden z najsłodszych widoków na świecie.

- Halo, halo - do pokoju nagle wszedł Jisung, któremu posłałem słaby uśmiech.

- Cześć, Ji - przywitałem się z przyjaciele, a później z jego lisem - Cześć Flake - uśmiechnąłem się do białego zwierzęcia, które wskoczyło na łóżko, by ułożyć się obok gryzonia.

- Cały dzień tu siedzisz, wyszedłbyś na zewnątrz - pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nie mam ochoty - jęknąłem - Jak ci się nudzi, to idź do tego swojego człowieka - spojrzałem na niego rozbawiony.

- Minho jest zajęty, bo musi ćwiczyć nowy układ - wzruszył ramionami.

- A twój najukochańszy Channie? - prychnąłem, na co zawstydził się.

- Po pierwsze nie mój, po drugiej wcale nie najukochańszy, po trzecie nie mogę go nigdzie znaleźć, po czwarte chcę spędzić czas z tobą - fuknął obrażony.

- Dobra, mów se dalej, a ja udam, że ci wierzę - zaśmiałem się cicho - Możemy iść na kurczaka, co ty na to? I do salonu gier - zaproponowałem.

- Uwielbiam cię! - zawołał głośno, przez co zakryłem uszy, krzywiąc się.

- Uwielbiaj mnie ciszej - spojrzałem się na niego rozbawiony.

- Chodźmy, Minnie - zaczął ciągnąć mnie za rękę, więc wstałem.

- Spokojnie, nie pali się - pokręciłem głową z dezaprobatą i zabrałem najważniejsze rzeczy, by wyjść z pokoju - Nie zdemolujcie go - rzuciłem do naszych pupili, po czym zamknąłem drzwi.

***

Uśmiechnąłem się zwycięsko, gdy kolejny raz wygrałem z Hanem i spojrzałem na niego. Był widocznie zirytowany, co tylko sprawiło, że zacząłem się śmiać. Wyglądał uroczo, gdy robił taką obrażoną minkę.

- Nie przyjaźnię się już z tobą - fuknął niezadowolony.

- Oj no, może kiedyś uda ci się wygrać, Hannie - zaśmiałem się, zarzucając mu rękę na ramiona.

- Nie lubię cie - burknął cicho, jednak uśmiechnął się lekko.

- Obaj wiemy, że jest wręcz odwrotnie - prychnąłem rozbawiony.

- Twój diabełek ma na ciebie zły wpływ - parsknął i zaczął się cicho śmiać.

- Nie jest mój - uniosłem brew.

- Ale patrzysz się na niego maślanymi oczami i cały czas o nim gadasz - puścił mi oczko i tym razem to ja zarumieniłem się.

- Nieprawda - wymamrotałem zażenowany.

- Prawda, niestety. Szkoda, że jest diabłem i nie moglibyście ze sobą być. Chyba że jako ludzie, ale wtedy musielibyście zrezygnować z aureoli, rogów i skrzydeł - mruknął, marszcząc nos.

- Sungie, dobrze się czujesz? Pleciesz takie bzdury! Nie bylibyśmy ze sobą nigdy, bo jesteśmy przyjaciółmi i nic do siebie nie czujemy! - zawołałem oburzony.

- Ale kogo ty oszukujesz? Bo ja widzę, jak na siebie patrzycie i jak się traktujecie - spojrzał na mnie z politowaniem - Ale dobrze, żyj w swojej bańce nieświadomości - poklepał mnie po ramieniu, by iść do jakiegoś automatu z grami.

Jęknąłem cierpiętniczo i pokręciłem głową, bo nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział. Przecież nic nie czułem do Hwanga i tak samo on nie czuł nic do mnie, poza zwykłą sympatią. Przyjaźniliśmy się i tyle.

Anioł nie może zakochać się w diable.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now