60

849 91 22
                                    

Pov. Seungmin

Nie miałem pojęcia ile dokładnie dni minęło odkąd siedziałem w celi, jednak było ich zdecydowanie zbyt wiele. Chciałem już stamtąd wyjść i spotkać się zarówno z Hyunjinem, jak i Chanem oraz Jisungiem. Tak strasznie tęskniłem.

Starałem się jakoś zająć swoje myśli grą z Felixem, jednak nie do końca byłem w stanie. Co chwilę wracałem pamięcią do wspólnych wypadów, oglądania filmów czy po prostu wygłupiania się z nimi. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek pogodzę się z rozłąką.

- Ej, Seungmin. Ja mam omamy czy przed nami stoi lis? - usłyszałem zdziwiony głos Lee, więc wróciłem na ziemię.

- Flake? - prawie krzyknąłem w szoku, widząc pupila Jisunga.

- Znasz go? - uniósł wysoko brwi, gdy zwierzątko wskoczyło mi na kolana i podniosło głowę.

- To lis mojego najlepszego przyjaciela - szepnąłem skołowany, a w moje oczy rzuciła się karteczka - Wiadomość? - wymamrotałem, sięgając po kawałek papieru.

- Też chcę takiego przyjaciela. Jak nic osobistego to możesz mi przeczytać - zaśmiał się - Mogę go pogłaskać? - dodał niepewnie.

- Możesz, możesz - machnąłem ręką, a on wplótł palce w długą, białą sierść zwierzęcia - Jest sposób, by się stąd wydostać - wydukałem, gdy dotarła do mnie treść wiadomości.

- Co? Jaki? - pisnął podekscytowany, prawie skacząc na mnie.

- Musisz stać się człowiekiem - spojrzałem na niego tępo.

- Że wyrzec się skrzydeł, aureoli i nieśmiertelności? -dopytał.

- Tak - szepnąłem.

- Mogli tak od razu! Halo, strażnik! - zawołał głośno.

- Zrezygnujesz? - spytałem w szoku.

- Tak, a co ty myślałeś? Binnie jest dla mnie ważniejszy. Wolę mieć jedno życie, które mogę spędzić z nim niż żyć wiecznie bez niego - wzruszył ramionami, a ja poczułem się, jakbym dostał w twarz - A ty? - spytał po chwili.

- Ja też - odparłem, gdy dotarło do mnie, że właściwie myślałem tak samo, jak Felix.

Po co była mi ta aureola?

Po co były mi skrzydła?

Po co była mi nieśmiertelność?

Po co było mi bycie aniołem, skoro nie mogłem być z kimś, kogo kochałem i bez kogo nie chciałem żyć?

- No i fajnie! - wyszczerzył się radośnie, a ja niepewnie odwzajemniłem uśmiech - Halo no! Jest tu jakiś strażnik? - zawołał ponownie.

- Czemu tak krzyczysz? - westchnął starszy anioł, który powoli do nas podszedł.

- Mamy ważną sprawę - wzruszył ramionami Lee.

- Jaką niby? Jeśli znowu chcesz skarżyć się na jedzenie to daruj sobie - skrzywił się sceptycznie.

- Chcemy zrzec się anielskiego pochodzenia - uciąłem krótko, rzucając mu wyzywające spojrzenie.

- Że jak? - spojrzał na nas w szoku.

- Że tak. Nie chcemy być aniołami, chcemy stać się ludźmi - uśmiechnął się szeroko Felix, a ja pokiwałem głową.

- Chyba nie mówicie poważnie? - zamrugał dwukrotnie.

- Mówimy najpoważniej, jak się da - założył ręce na biodra i patrzył na strażnika wyczekująco.

- Który pierwszy chce iść do Rady? - odchrząknął i wyprostował się.

- Ja - bez cienia zawahania zrobiłem krok do przodu.

- Chodź - westchnął ciężko, po czym otworzył mi drzwi, bym mógł wyjść i znowu je zamknął.

- Do zobaczenia na wolności - rzuciłem do Felixa, który posłał mi promienny uśmiech.

- Wiesz, że gdy zrzeczesz się anielskości nie ma odwrotu? - zapytał mnie w drodze strażnik.

- Wiem - potwierdziłem.

- Czemu zdecydowałeś się na to? - spojrzał na mnie.

- Chcę być sobą - wzruszyłem ramionami - Mam dość ciągłego stosowania się do tych głupich reguł. Nie chcę nikogo udawać i chcę móc kochać kogo chcę - wyjaśniłem beznamiętnie, nie racząc go spojrzeniem.

- Więc z miłości do tego diabła rezygnujesz z bycia aniołem? - parsknął w szoku.

- Tak, głównie z tego powodu - przyznałem niewzruszony.

- To diabeł, one kłamią i oszukują - zauważył.

- Nie ma Pan prawa się o nim wypowiadać, skoro go Pan nie zna - warknąłem już mniej miło, bo wkurzył mnie.

- Jak uważasz. Obyś nie pożałował swojej decyzji - westchnął zrezygnowany, prowadząc mnie korytarzami.

- To już mój problem - skwitowałem i posłusznie kroczyłem u jego boku.

- Te drzwi przeniosą cię do siedziby Rady - mruknął, zatrzymując się nagle.

- Przeniosą? To jakiś teleport? - uniosłem brwi i otworzyłem drzwi.

- Tak, dokładnie tak. Powodzenia - rzucił, a ja wszedłem do środka.

Na początku było ciemne i czułem się, jakbym spadał, dlatego zamknąłem oczy. Nawet nie mogłem użyć skrzydeł w razie potrzeby, ponieważ założyli mi kolejną bransoletkę, która tłumiła moje moce oraz odbierała możliwość latania. Zastanawiało mnie jedynie na jakiej zasadzie to działa.

Gdy otworzyłem oczy, znajdowałem się po środku wielkiego kręgu, a wokół mnie siedzieli zarówno Serafini, Cherubini, jak i Trony. Wszyscy wbijali we mnie swoje puste, ale uważne spojrzenia i czekali. Nie wiedziałem na co, ale doskonale czułem wyczekiwanie w powietrzu.

- Kim Seungmin? - odezwał się ktoś, a ja odwróciłem się w kierunku starca, którego fotel był nieco wyżej niż reszty.

- Tak, to ja - potwierdziłem.

- Co cię sprowadza? - odezwał się jeden z Cherubinów.

- Chcę stać się człowiekiem - odpowiedziałem odważnie, a oni zaczęli szeptać między sobą.

- Z jakiego powodu? - głos zabrał prawdopodobnie najmłodszy z nich wszystkich.

- Muszę go podawać? - skrzywiłem się.

- Nie, nie musisz. Ale czy jesteś świadomy tego, że jest to nieodwracalne i niesie za sobą wiele konsekwencji? - odezwał się znowu starzec.

- Jestem tego świadomy - kiwnąłem głową.

- Ja bym jednak chciał znać powód - mruknął ten sam anioł.

- Zakochałem się - rzuciłem obojętnie, spoglądając na niego.

- Uczucia potrafią być zdradliwe - pouczył mnie inny Serafin.

- Z całym szacunkiem, ale nie przyszedłem pytać o zdanie. Chcę zostać człowiekiem - westchnąłem ciężko.

- Musimy się naradzić - oznajmił starzec, po czym wstali i zniknęli gdzieś.

- No świetnie - mruknąłem.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now