12

1.1K 110 39
                                    


Przeczesałem powoli włosy i odetchnąłem głęboko, wiedząc, co chcę zrobić. Przemyślałem to parę razy dokładnie, jednak nie zmieniłem zdania. Owszem, nie wypadało mi, ale czy to znaczyło, że tego nie zrobię? Nie.

Nie lubiłem tych stereotypów i zasad, więc czemu miałbym się ich trzymać cały czas? Poza tym było mi nieco szkoda tych niczego nieświadomych aniołków. Seungmin na dobre rozbudził moją dobrą stronę, stety bądź niestety.

Chciałem im pomóc i nikt nie miał prawa mi zabronić tego. Nie będę potem miał wyrzutów sumienia, jeśli ktoś skończy na wózku albo cały w gipsie. Dodatkowo w ten sposób stałbym się bohaterem. Pal sześć, że tylko mój aniołek będzie o tym wiedział.

Stanąłem niedaleko schodów i zerkałem na nie kątem oka, czekając, aż wszystko się zacznie. I nie trwało to długo, po chwili zauważyłem swoją "ekipę", która chowała się w klasie blisko w pobliżu. Oni naprawdę myśleli, że to wyśmienity pomysł.

Banda kretynów.

Wywróciłem oczami, czekając na dalszy rozwój akcji, który miał nastąpić już za chwilę. Wiedziałem, że może być ciężko, jako że ich była grupka, a ja sam jeden, więc ich siła była zdecydowanie większa od mojej, ale chciałem chociaż spróbować.

Nim się spostrzegłem u szczytu schodów zaczęły pojawiać się anioły, które powoli ruszyły w dół niczego nieświadome. Nastolatkowie wesoło ze sobą o czymś rozmawiali, jednak w przeciwieństwie do diabłów nie wydzierały się na całe miasto. To akurat pozytywna cecha.

Wlepiłem wzrok w schody, które zaczęły powoli błyszczeć i od razu zacząłem działać, używając swoich mocy do stopienia lodu. Miałem nadzieję, że uda mi się go pozbyć zanim ktoś zrobi sobie krzywdę i nikt nie wpadnie na to, że to moja sprawka.

Przerwał mi cichy gwizd, dobiegający z przeciwnej strony korytarza. Nie potrzebowałem wiele czasu, by rozpoznawać w aniele Seungmina, a tuż obok niego Jisunga, który wpatrywał się intensywnie schody. Posłałem mojemu znajomemu lekki uśmiech, który odwzajemnił.

Czyli miałem posiłki?

Skupiłem się znowu na schodach i odmrażaniu pojawiającego się lodu.

- Uważajcie na śliskie schody - zawołał jakiś blondwłosy chłopak, któremu udało się zejść na sam dół.

- Dzięki, Wooyoung - odkrzyknął ktoś radośnie i większość osób zbliżyła się do barierek, gdy my wbrew mojej ekipie, pozbywaliśmy się lodu, by bezpiecznie zeszli na dół.

Pomyśleć, że ratowałem anioły. Niemożliwe i absurdalne.

- No nie wierzę! - zawołał zirytowany San, gdy ostatni anioł bezpiecznie dotarł na dół.

- Cholerne anioły - warknął Taehyun i podniósł dłoń, przez co tuż za uczniami z klasy Seungmina pojawiła się spora fala. Czy oni naprawdę jej nie zauważyli?

Czemu tak uparli się na te anioły?

Zamknąłem oczy i bez mniejszego wysiłku zmieniłem kierunek fali tak, że zaczęła zbliżać się do diabłów, które zdezorientowane zaczęły uciekać. A przecież to tylko woda, nic wielkiego. Chyba że bali się myć.

Przynajmniej mogłem z wrednym chichotem obserwować, jak uciekali w popłochu, by nie zostać zmoczonym. Mogliby na przykład pozbyć się tej fali po prostu, ale jednak kto debilem się urodził, kanarkiem nie umrze.

Nagle poczułem, jak w mojej dłoni materializuje się mała karteczka, na którą zdziwiony spojrzałem. Zgadywałem, że to sprawka Seungmina, który zniknął gdzieś ze swoim kolegą, ale to właściwie było pewne. Zwłaszcza, gdy przeczytałem treść wiadomości.

"Dziękuję
-S."

Z jakiegoś powodu nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmiechu, który wykrzywił moje usta. Właśnie dokonałem czegoś dobrego, jednak bardziej interesowała mnie karteczka od mojego aniołka.

Czy uważał mnie teraz za bohatera? W końcu nieco naraziłem się, prawda? I pomogłem jego znajomym!

Co prawda z egoistycznych pobudek - chciałem mu zaimponować, ale jednak to zmieniało faktu, że zrobiłem dobry uczynek. Dzięki mnie żaden anioł tego dnia nie ucierpiał na głupocie niektórych diabłów.

Schowałem karteczkę do kieszeni i spojrzałem na kociaka, który pojawił się tuż przy mnie. Seungmin ewidentnie miał na mnie dobry wpływ, jednak zważając na to, że byłem diabłem, przestawał być on dobry.

- Co ja mam z tym zrobić, Mot? - westchnąłem ciężko do kota, który tylko miauknął głośno i otarł się o moją nogą - Chodź - uniosłem lekko kącik ust, by ruszyć do miasta na kawę. Należała mi się po tym, co zrobiłem.

W kawiarni nie było wiele osób, na co odetchnąłem z ulgą już w swojej ludzkiej postaci, a następnie wybrałem sobie dogodne miejsce. Jak zwykle za ladą stał ten sam dzieciak, na którego widok uśmiechałem się lekko. Był uroczy.

- Cześć, hyung. To co zawsze? - uśmiechnął się do mnie wesoło, wyciągając notesik.

- Dokładnie - kiwnąłem głową i wpatrywałem się w niego, gdy robił mi mrożoną kawę.

- Jak tam u ciebie? Dawno tu nie zaglądałeś - podał mi kawę i dosiadł się do mnie.

- Byłem nieco zajęty, przepraszam. A jak u ciebie, Innie? - upiłem łyk napoju, by skupić wzrok na nim.

- Byłem ostatnio na przesłuchaniu i dostałem rolę! - uśmiechnął się szeroko, na co zacząłem mu klaskać. Wyjątkowo polubiłem tego człowieka.

Obserwowałem go już od dawna. Widziałem w nim coś wyjątkowego, więc nie mogłem się powstrzymać. Po prostu zawsze stałem gdzieś z boku i oglądałem go z lekkim uśmiechem, gdy odnosił kolejne sukcesy. Większe bądź mniejsze.

- Brawo, jestem dumny - poczochrałem go po głowie z uśmiechem.

- Cieszę się, hyung! Ty pierwszy dostaniesz wejściówkę na premierę, gdy kiedyś to nagramy - zaśmiał się wesoło - Zaraz wracam - westchnął szczęśliwy i poszedł obsłużyć kolejnego klienta.

Osiemnastolatek był naprawdę utalentowany i byłem pewny, że zaraz z kawiarni przeniesie się na plan filmowy z najsławniejszym reżyserem na całym świecie. Zasługiwał na to, bo Bóg nie żałował mu talentów. Śpiewał, tańczył, grał na kilku instrumentach, malował, a do tego był świetnym aktorem. Nie mówiąc o tym, że miał złote serce i był po prostu dobrym człowiekiem. Jednym z najlepszych.

Uśmiechnąłem się pod nosem i obserwowałem go kątem oka, czując rozpierającą mnie dumę. 

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now