61

842 86 5
                                    


Miałem już serdecznie dość siedzenia w tej celi, jednak wiedziałem, że nie opuszczę tego miejsca. Musiałem przyzwyczaić się, ale nie chciałem tego robić jeszcze. Tęskniłem za Seungminem, Behemotem, Chanem, Jisungiem i po prostu swoim pokojem.

Chciałem wrócić do dawnego życia i zapomnieć o tym całym koszmarze. Byłem taki szczęśliwy, a wszystko runęło tak po prostu. Nie było żadnego ostrzeżenia, mój świat legł w gruzach. Odebrano mi wolność, przyjaciół i miłość.

- Hyunjin, masz gościa - parsknął nagle Changbin, gdy próbowałem zasnąć.

- Bardzo zabawne - prychnąłem.

- Ale naprawdę, wilk ci tam stoi w celi - odparł poważnie, a ja uchyliłem powieki.

- Inu? - zdziwiony spojrzałem na wilka, który przekazał mi w dłonie kawałek papieru - Dobre nowiny, Seo! - wyszczerzyłem się.

- Hm? Jakie? - westchnął ze swojej celi.

- Możemy wydostać się stąd - machnąłem karteczką.

- Jak? - podniósł się do siadu i podszedł do krat.

- Musimy stać się ludźmi po prostu - zaśmiałem się szczęśliwy.

- I tylko tyle? - spytał z niedowierzaniem.

- Tak, tylko tyle - potwierdziłem.

Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, a naszych ustach pojawiły się szerokie uśmiechy. Nie musieliśmy nic mówić, bo obaj doskonale wiedzieliśmy, co chodziło nam po głowie. Obaj jednocześnie zawołaliśmy strażnika, by oznajmić mu, że nie chcemy być dłużej diabłami.

Początkowo wykrzykiwał, że oszaleliśmy i on nie zgadza się, jednak poddał się po godzinie, gdy my wcale nie odpuszczaliśmy. To naprawdę była mała cena za ponowne zobaczenie i przytulenie Seungmina. Myślałem, że będzie gorzej, a jednak.

Nie zależało mi na byciu diabłem, dlatego bez problemu zdecydowałem się na rezygnację. Dla mojego aniołka mógłbym zrobić wszystko, a to była jedna z łatwiejszych rzeczy. W końcu jako człowiek nie będę musiał kryć się z moim uczuciem do niego, które zamierzałem mu wyznać od razu, gdy tylko go zobaczę.

Młodszy musiał wiedzieć, co do niego czułem i nie było innego wyjścia. Przez te kilka dni cholernie żałowałem, że nie powiedziałem mu tego i nawet rozpaczałem, że nie będzie dane mi wyznać mu miłości, ale widocznie los uśmiechnął się do mnie. Miałem cholerne szczęście.

Jako pierwszy ruszyłem na spotkanie z Radą diabłów, którzy dość żywiołowo zareagowali na moją decyzję. Musiałem wykłócać się z nimi dobre pół godziny, w trakcie rzucając przekleństwa i denerwując się niemiłosiernie. Zdecydowanie nie byli zadowoleni, ale miałem to gdzieś. Nie chciałem patrzeć na innych.

- Nie zmienisz zdania? - westchnął wreszcie najstarszy diabeł, a ja przecząco pokręciłem głową.

- Ani mi się śni i w dupie mam wasze zdanie, stare pierniki - warknąłem niezadowolony.

- Skoro taka jest twoja decyzja, nie możemy ci zabronić - jęknął niezadowolony i uderzył parę razy laską o ziemię, by reszta przestała szeptać - Zostaniesz pozbawiony skrzydeł, rogów oraz nieśmiertelności wraz z resztą mocy - poinformował mnie.

- Wiem, doskonale o tym wiem - wywróciłem oczami, a po chwili moim ciałem wstrząsnął potworny ból.

Nim obejrzałem się leżałem już na ziemi i zwijałem się, z trudem łapiąc powietrze. Nie wiedziałem, co się ze mną działo, ale wiedziałem, że nigdy nie odczuwałem tak okropnego bólu i miałem wrażenie, że stracę przytomność.

- To nieśmiertelność opuszcza twoje ciało - wyjaśnił chłodno, obserwując mnie, gdy rzucałem się po ziemi.

- Ja pierdole - sapnął, gdy w moich oczach stanęły łzy.

Jeśli Seungmin cierpiał w ten sposób, podziwiałem go, że wytrzymał aż tyle w moich objęciach wtedy. Młodszy zasługiwał na podziw i szacunek, skoro nie umarł mi tam z bólu, a jedynie odleciał na chwilę. Miałem wrażenie, że coś mnie rozrywa żywcem.

Wreszcie uspokoiło się, a ja zmaltretowany odetchnąłem głęboko, chcąc uspokoić rozdygotane ciało. Nie chciałem nigdy więcej powtórki i na szczęście nie było na nią szans. Nie chciałbym ponownie czuć tego bólu, naprawdę.

Nagle poczułem się lżej, więc spojrzałem na swoje skrzydła, ale ich już tam nie było. To samo stało się z moimi rogami, które gdzieś wyparowały. W tamtym momencie przestałem być diabłem, a stałem się zwykłym śmiertelnikiem.

- Więc powodzenia, Hwang Hyunjinie - usłyszałem cichy głos i mimowolnie zamknąłem oczy, by otworzyć je w jakimś pokoju. Od razu go poznałem.

- Hyunjin hyung? - spojrzałem na zdziwionego Jeongina i uśmiechnąłem się szeroko.

- Innie! - rzuciłem się na szyję młodszego, który zdziwiony objął mnie.

- Co się stało? Co tu robisz? Gdzie zniknąłeś? - wymamrotał cicho.

- To długa historia - zaśmiałem się cicho.

~~~~
Wstawić resztę dzisiaj?
Później wedle waszego wyboru zacznę wrzucać Hyunina♥

My little angel | SeungjinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora