31

984 98 9
                                    


Szybkim krokiem przemierzałem ulice wielkiego miasta, w którym się znajdowałem. Do celu zostało mi niewiele, bo niecały kilometr, jednak chciałem być tam, jak najszybciej. Miałem w prawdzie jeszcze czas, ale nie interesowało mnie to.

Dawno nie widziałem się z chłopakiem i szczerze nie mogłem się doczekać na nasze spotkanie. Przez to, że skupiłem się nieco bardziej na Seungminie troszkę zaniedbałem inne znajomości, ale chciałem to teraz jakoś naprawić.

Przeskoczyłem schodki, łapiąc się wcześniej barierki i wszedłem do kociej kawiarni, gdzie czekał już na mnie mój mały przyjaciel. Obaj chyba stęskniliśmy się za sobą, ponieważ młodszy wręcz skoczył mi na szyję, gdy mnie zauważył.

- Cześć, Innie - mruknąłem z uśmiechem, tuląc go.

- Cześć, hyung - odparł radośnie w moją szyję - Miło cię znowu widzieć - wyszczerzył się do mnie.

- I ciebie też. Chyba ci się podrosło trochę - zaśmiałem się, zauważając, że był nieco wyższy niż ostatnio.

- Aha! Przybyły mi dwa centymetry - zaśmiał się - To co zamawiamy? - usiadł na miękkiej kanapie.

- Ja biorę shake'a o smaku oreo i taki sam sernik. Potrzebny mi cukier - rozłożyłem się wygodnie na fotelu, a koło mojej nogi zaczął kręcić się biały kotek, którego wziąłem na kolana.

- Ale to bomba kaloryczna - jęknął przerażony.

- Oj no nie narzekaj, po to tu się spotkaliśmy - wywróciłem oczami rozbawiony - Gdyby miało być zdrowo to spotkalibyśmy się w barze sałatkowym - prychnąłem.

- No w sumie racja. To ja wezmę karmelowego shake'a i ciasto czekoladowe - westchnął z uśmiechem, a ja poszedł zamówić, a także zapłacić - Ile ci oddać? - spytał, gdy wróciłem.

- Okrągłe zero - wzruszyłem ramionami.

- Oj no weź, hyung - zawołał oburzony.

- To rekompensata za to, że dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnąłem się łagodnie do chłopaka, który niezbyt zadowolony pokiwał głową - Jak twoja rola? - zacząłem temat, a młodszy od razu zaczął mówić, jak najęty.

Czasem zastanawiałem się czy on w ogóle brał jakieś wdechy, bo nawet tego nie zauważałem, a nawijał dalej. Byłby z niego dobry raper, bo mówił z szybkością światła, o ile go nie przegonił. Naprawdę byłem pełen podziwu dla prędkości z jaką wypowiadał się.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - zawołał pod koniec wypowiedzi, po czym otrzymaliśmy nasze zamówienia, którymi zajęliśmy się.

- Ja też cieszę się i jestem z ciebie dumny, młody - uśmiechnąłem się wesoło, spoglądając na niego. Jak mogłoby być inaczej?

- Myślisz, że będę kiedyś sławny? - westchnął rozmarzony.

- Tak, zdecydowanie tak - pokiwałem głową.

Byłem diabłem, a moim zadaniem było wodzenie ludzi na pokuszenie. Sprowadzanie ich na tę złą drogę, pełną grzechów, wykroczeń i przestępstw. Mimo to w tym wypadku było inaczej i chciałem chronić tego niewinnego dzieciaka przed tym.

Zasługiwał na cudowne życie, pełne sukcesów i szczęścia. Bez przykrości, przekrętów, narkotyków i innych okropieństw. Czułem się wręcz zobowiązany do chronienia go przed tym wszystkim. Chciałem, by pozostał czysty i niewinny, jak najdłużej.

- Pamiętaj tylko, by nie tracić głowy - szepnąłem z troską, obserwując go znad ciasta.

- Nie martw się, hyung! - zaśmiał się cicho i starł bitą śmietanę, która została nad jego wargami, tworząc niby wąs. Mimowolnie zachichotałem.

- Nie chcę byś kiedykolwiek się stoczył - westchnąłem cicho, jedząc powoli.

- Nie zrobię tego. Nie tylko dla siebie, ale też dla ciebie, bo chyba nie przeżyłbym, gdybym cię zawiódł. Jesteś dla mnie ogromnym autorytetem, wiesz? - przyznał z uroczym uśmiechem, na co uniosłem brwi.

Diabeł autorytetem?

Nagle poczułem się wyjątkowo podle, że nie znał o mnie całej prawdy. Oszukiwałem go odkąd się znaliśmy, a on mi ufał i zrobił ze mnie swój autorytet. Kogoś ważnego, od kogo chciał się uczyć i chciał naśladować.

- Wszystko w porządku, hyung? - spytał zmartwiony.

- Nie nadaję się na autorytet - uśmiechnąłem się smutno.

- Oczywiście, że się nadajesz! Jesteś miły, pomocy, kulturalny, masz złote serduszko! Pomagasz zawsze, gdy ktoś tego potrzebuje, dajesz świetne rady i jesteś bezinteresowny, a do tego niesamowicie szczery! - oburzył się gwałtownie i wymachiwał rękoma.

- Ohh, Innie.. - szepnąłem, czując, że boli mnie serce - Cieszę się, że tak mnie postrzegasz - dodałem po chwili.

- Sama prawda, hyung - wzruszył ramionami i zajął się swoim ciastem z lekkim uśmiechem.

A ja czułem się, jak cholerny śmieć.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now