16

1K 93 8
                                    


I tak naszej zagubionej, teraz już, czwórce powoli mijały kolejne dni, tygodnie oraz miesiące. Żaden z chłopaków nie wiedział, jak powinien się zachowywać i co zrobić z faktem, że był połączony dziwną więzią ze swoim rzekomo wrogiem.

Chociaż czy oni tak na dobrą sprawę tak się traktowali?

Owszem, Chan niekoniecznie przepadał za Jisungiem, ale nie był w stanie nazwać go swoim wrogiem, którego nienawidził. Był dla niego wredny, bo taka była jego rola w tej relacji, ale czy robił to, bo po prostu chciał? Raczej niej.

Chłopak pogubił się nieco w tym wszystkim, bo nie był zupełnie przygotowany na coś takiego. Przecież on wcale nie planował dotknąć anioła, to się stało przypadkiem. Nie sądził, że pierwszą osobą, której się chwyci będzie jego wręcz przeciwieństwo.

Nie myślał wtedy, bo chciał uchronić się przed spektakularnym zleceniem ze schodów, ale doszedł do wniosku, że to chyba byłoby lepsze niż dotknięcie anioła, na którego był teraz skazany. I to nie tak, że on go denerwował czy nie pasowała mu jego obecność. On po prostu bał się wykluczenia i konsekwencji.

Na domiar złego ten aniołek wcale nie próbował go unikać, a wręcz przeciwnie. Częściej było tak, że to Jisung odnajdywał Chrisa i siadał sobie obok niego, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Chciał po prostu posiedzieć z nim i tyle. Ciągnęło go do niego z wzajemnością, o czym nie miał pojęcia.

Ale przecież mieli być wrogami.

W o wiele lepszej sytuacji byli Hyunjin i Seungmin, którzy polubili się i byli w stanie się dogadać. Często wymykali się i we dwójkę szli na miasto, żeby po prostu rozluźnić się i być sobą. Przecież nie musieli bać się okazywać sobie sympatii wśród ludzi, którzy nie wiedzieli kim ta dwójka była naprawdę.

Ich relacja wręcz rozkwitała, a nastolatkowie zbliżali się do siebie, mimo że powinno być wręcz odwrotnie. Wszędzie poza szkołą byli razem i wygłupiali się, rozmawiając na najbardziej błahe tematy.

Chodzili razem do kina, na kawę, do zoo. Starszy nawet zabrał młodszego raz na koncert, ale było tam tak głośno, że pękały im głowy. Dodatkowo Seungmin prawie został brutalnie stratowany, więc Hyunjin musiał go na rękach stamtąd wynosić, by nie stała mu się żadna krzywda.

Mimo wszystko nawet wtedy dobrze się bawili i żaden z nich nie żałował tego wypadu. Oczywiście było ich o wiele więcej, podczas których chłopcy odwiedzali wszystkie miejsca, jakie tylko ich zaciekawiły i dawały jakąś rozrywkę.

Ktoś, kto stanąłby obok powiedziałby od razu, że są najlepszymi przyjaciółmi, a niektórzy mogliby nawet zacząć spekulować, że to coś więcej niż zwykła przyjaźń. A Hyunjin i Seungmin po prostu dobrze czuli się w swoim towarzystwie i lubili razem spędzać czas, dlatego robili to w każdej wolnej chwili.

W ten sposób czwórka żyła sobie (nie)spokojnie, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji, jednak takowego nie było. Byli po prostu na siebie skazani i takie były realia.

Nie spodziewali się, że najgorsze było dopiero przed nimi.

Nikt nie wpadł na pomysł, że było zbyt spokojnie i bezproblemowo.

A to jedynie cisza przed burzą.

~~~~
Powiem wam, że na ogół naprawdę moje ff nie są jakiejś wysokiej jakości, ale np. z tego już jestem całkiem zadowolona ^^

Jakoś tak wyjątkowo podoba mi się pisanie go

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now