22

1K 97 17
                                    


Grałem sobie w najlepsze na gitarze, gdy do mojego pokoju wparował nie kto inny, jak Chris, czym mnie wystraszył. Prawie wyważył mi drzwi, a do pomieszczenia wpadł, jak huragan i prawie zdemolował wszystko.

Był zdyszany, a w dłoni ściskał kawałek papieru, który na pewno przeszedł więcej niż niejedna osiemdziesięcioletnia babuleńka z moherowym berecikiem. Był cały pognieciony i poszarpany, więc musiał przejść ciężką drogę.

- Co się stało? - spytałem, odkładając instrument na bok, by wstać.

- Znalazłem wyrocznię - wydyszał, po czym podał mi kartkę - Adres, imię i nazwisko - wykrztusił i oparł ręce na kolanach, by dalej sapać.

- Nawet nie wiesz, jak dziękuję! - zawołałem i pod wpływem emocji przytuliłem go, na co obaj skrzywiliśmy się.

- Ohyda - burknęliśmy w tym samym momencie i zaczęliśmy się śmiać.

- Więc idziesz do niej od razu? - spytał, gdy uspokoił oddech.

- Tak. Im szybciej, tym lepiej - zebrałem się, by ruszyć w kierunku drzwi.

- Idę z tobą - oznajmił, po czym razem ruszyliśmy pod wskazany adres.

Nie miałem pojęcia, czego powinienem się spodziewać, ale wylądowaliśmy pod małym domkiem na obrzeżach miasta. Nieco mnie to zaskoczyło szczerze, bo myślałem, że wyrocznie mieszkając raczej na uboczu, daleko od ludzi, a jednak nie.

Budynek był mały i drewniany, poza tym było widać, że miał swoje lata, jednak wciąż posiadał swój urok. Tak samo ogród, który był przepełniony wszelakimi kwiatami, które można było zasadzić. Tęcza, po prostu tęcza.

Niepewnie ruszyłem do drzwi, w które zastukałem, zastanawiając się czy powinienem przybrać ludzką formę. Wyrocznia powinna widzieć zarówno diabły, jak i anioły, jednak nigdy nie miało się pewności czy aby na pewno tak jest. Ostatecznie nie każdy codziennie się do niej wybierał.

Drzwi otworzyła nam starsza kobieta z okrągłymi okularami na nosie. Ewidentnie swoje przeżyła, co jedynie pocieszyło mnie. Może będzie wiedziała, jak pozbyć się tego przekleństwa w cholerę.

- Osz ty w mordę. Dwa diabły - mruknęła pod nosem - Tego się dzisiaj nie spodziewałam, a myślałam, że ta szyszka w zlewie była dziwna - pokręciła głową.

- Jesteś wyrocznią? - spytałem niepewnie, obserwując ją.

- Skoro was widzę to raczej tak - kiwnęła głową - Wchodźcie, zobaczymy co da się zrobić z tymi bransoletkami - westchnęła.

- Skąd wiesz z czym do ciebie przyszliśmy? - zdziwił się Chris.

- Przecież to wyrocznia - mruknąłem.

- Ale nie spodziewała się nas! - burknął oburzony, jednak zamknął się, gdy posłałem mu wymowne spojrzenie.

Domek w środku był nieco zagracony, jednak wciąż był bardzo przytulny. Nie czułem się przytłoczony przez ogromną ilość bibelotów, więc wcale nie było tak źle. Nawet te dziwne kadzidełka mi nie przeszkadzały, a zawsze mnie dusiły.

Kobieta zaprowadziła nas do sporego salonu, w którym usiedliśmy przy stole. Oczywiście zaproponowała nam herbatę oraz ciastka, jako dobra gospodyni, jednak obaj od razu odmówiliśmy, mając swoje priorytety.

- Więc pokaż mi ją - westchnęła, a ja wyciągnąłem dłoń w jej kierunku - Anioł ma taką samą, prawda? Biedny Seungmin, tak bardzo to przeżywa. Szkoda mi go - pokręciła głową, oglądając dokładnie bransoletkę.

- Jest jakiś sposób, by się jej pozbyć? - spytałem z nadzieją.

- Ano jest - pokiwała głową.

- Jaki? - ożywiłem się.

- Nic za darmo, kochaniutki - pokiwała palcem w moim kierunku.

- Chcesz pieniędzy? - rzucił Chris.

- Nie, nie! Chcę po prostu pióro z twojego skrzydła - wskazała na mnie, na co uniosłem brew.

- Pióro z mojego skrzydła? - powtórzyłem.

- Tak, dokładnie - pokiwała głową, a ja bez mrugnięcia okiem wyrwałem jedno, mimo że zabolało mnie to.

- Proszę bardzo - podałem jej długie, czarne pióro.

- Naprawdę mi je dałeś, zależy ci - pokiwała głową z uznaniem, obracając lotkę w palcach - Wiem, że przez nie twój przyjaciel odczuwa potężny ból, jednak musisz się do niego zbliżyć najbardziej, jak się da. Musicie wytrzymać, jak najdłużej blisko siebie i wtedy pękną przez przesilenie - westchnęła.

- I tyle? Tylko tyle? - zawołał Chan.

- Nie rozumiesz, Chan. Wystarczy, że zbliżę się do Seungmina na pięć metrów, a on zwija się z bólu. Nie wiem, jak on wytrzyma, gdy będę musiał wręcz go tulić przez nie wiadomo, jak długo - szepnąłem zrezygnowany.

- Spokojnie, nie jest słaby. Gdyby nie wyszło, to przyjdźcie tu znowu - poklepała mnie po ramieniu, a potem dosłownie wyrzuciła nas z domu.

- Nie chcę sprawiać mu bólu - westchnąłem, zagryzając dolną wargę.

- Porozmawiaj z nim o tym i spytaj o jego zdanie - doradził mi, a ja od razu sięgnąłem po telefon, by wybrać numer do aniołka.

W końcu znalazł się sposób, ale przeszkodą był mój strach oraz troska o młodszego.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now