40

1K 95 24
                                    


Znacie to uczucie, gdy próbujecie sobie najnormalniej w świecie zasnąć, jednak nie potraficie znaleźć sobie miejsca? Każda pozycja jest niewygodna, a tak naprawdę to nawet nie jesteście jakoś bardzo senni, bo w głowie macie mętlik. Przewracacie się wtedy z boku na bok, marszcząc brwi i wzdychając ciężko.

Właśnie dlatego tej nocy nie potrafiłem zasnąć i szybko zrezygnowałem z prób zapadnięcia w sen. Wiedziałem, że to nie miało najmniejszego sensu, a nie chciałem marnować czasu na coś takiego, gdy mogłem porobić coś innego. Choćby dojść do tego, co mnie tak męczyło.

- Seungmin - jęknąłem pod nosem, gdy zdałem sobie sprawę, że powodem mojej obecnej bezsenności był właśnie ten jeden, konkretny aniołek, który siedział mi w głowie od dłuższego czasu.

Nie rozumiałem, dlaczego tak się działo, ale myślałem o nim przez całe dnie, a potem nie mogłem spać, bo dalej zajmował moje myśli. Zastanawiałem się co robi, jak się czuje, z kim teraz siedzi i czy na pewno wszystko w porządku. Martwiłem się o niego i przejmowałem się nim, mimo że nie powinienem.

Owszem, bardzo go polubiłem i byliśmy przyjaciółmi, ale przecież to nie było legalne, a przynajmniej nie było dobrze postrzegane. Gdyby to wyszło na światło dziennie, mielibyśmy problemy, a tego nie chciałem. Z drugiej strony nie potrafiłem trzymać się z daleka od chłopaka, po prostu nie mogłem.

Wiedziałem też, że gdybym nagle zaczął go unikać, zraniłbym go, a tego nie chciałem. Doskonale pamiętałem, co działo się z nim, gdy założyli nam te durnowate bransoletki i szczerze nie chciałem powtórki z rozrywki. Myśl o jego łzach łamała mi serce, które do tej pory było skute lodem. Dopóki go nie poznałem.

Jak miałem być szczery, to nawet nie chciałem go unikać, bo najzwyczajniej w świecie lubiłem z nim spędzać czas. Uwielbiałem jego towarzystwo, w którym czułem się najswobodniej ze świadomością, że nie ocenia i akceptuje mnie. Prawdziwego mnie.

Podobało mi się patrzenie w jego czekoladowe oczy, w których z czasem zacząłem dostrzegać miodowe plamki. Lubiłem też, gdy byliśmy blisko. Jego głos, uśmiech oraz śmiech także uwielbiałem i czułem lekkie łaskotanie w brzuchu, gdy go słyszałem. Miał może cechy, które nie pasowały do anioła, jednak dla mnie był jednym z najcudowniejszych i najpiękniejszych.

Podobało mi się, że chłopak potrafił być złośliwy i odgryzał mi się, gdy postanawiałem się z nim podroczyć. Potrafił śmiać się z samego siebie, przez co nie obrażał się, co chwilę, jak reszta aniołków. Był bardzo naturalny i jasno dawał znać, że coś mu się nie podoba bądź go denerwuje, ale przy tym był taki uroczy i delikatny.

Czasem starał się posyłać mi mordercze spojrzenia, jednak traciły one swoją powagę, przez jego łagodne oczy. Biło od nich niesamowite ciepło, które ogarniało całą moją duszę, gdy w nie patrzyłem. Spoglądały na świat w tak miękki sposób, że ciężko było brać mi jego złość na poważnie.

Nagle przerwałem swoje rozmyślania na temat młodszego i odetchnąłem, zdając sobie sprawę, że za dużo o nim myślę i to w taki nieodpowiedni sposób. Ktoś zastanawiałby się w jaki, ale sam nie potrafiłem tego określić. Był moim przyjacielem, ale czasami miałem wątpliwości odnośnie tego.

Oczywiście nie wątpiłem, że był dla mnie ważny i ufałem mu, ale po prostu czasami zdawało mi się, że to ma potencjał na przerodzenie się w coś większego. I ku mojemu przerażeniu zacząłem zauważać, że tak się działo. Lubiłem go bardziej niż powinienem jako przyjaciel. Lubiłem go jako chłopaka.

- Przejebane - skwitowałem podłamany, gdy wszystko dotarło do mnie powoli - Po prostu przejebane - nie wiedziałem, co powinienem ze sobą zrobić, więc otworzyłem okno, by przez nie wyskoczyć i wzbić się w powietrze na skrzydłach.

To był impuls. Po prostu czułem, że muszę go zobaczyć, mimo że wiedziałem, że zapewne smacznie sobie spał. Poleciałem do niego i po cichu wszedłem do pokoju przez uchylone okno, by podejść do łóżka, na którym spał.

Jak zwykle wszędzie panował porządek, jak to na aniołka przystało. Każda rzecz była idealnie ułożona, więc perfekcjonista byłby po prostu w raju, gdyby znalazł się w tej sypialni. Nawet książki miał ułożone alfabetycznie, a miał ich sporo w biblioteczce.

No tak, czego się spodziewałem?

Powoli kucnąłem przy śpiącym chłopaku, by przyjrzeć się jego spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy. Naprawdę był piękny z tak bliska. Nim się obejrzałem, ostrożnie gładziłem jego ciepły policzek, na co on zamruczał przez sen, przez co uśmiechnąłem się szeroko. Rozczulił mnie.

- Cześć, Sol - przywitałem się z wiewiórką, która otworzyła czarne oczka, by spojrzeć na mnie uważnie. Gdy upewnił się, że to tylko ja, ponownie zapadł w sen - O czym tak śnisz, hm? - wlepiłem wzrok w chłopaka, który wtulał drugi policzek w poduszkę.

Widziałem, że lekko się uśmiecha przez sen i zastanawiałem się, gdzie odpłynął. Musiało mu się naprawdę podobać, sądząc po wyrazie jego twarzy. Mógłbym patrzeć na niego w takim stanie przez wieczność.

- Hyunjin.. - wymamrotał sennie, a jego uśmiech poszerzył się, przez co moje serce zabiło szybciej.

Śnił o mnie? Ale czemu? Co mu się śniło? Co ja tam robiłem?

- Śpij dobrze - westchnąłem po chwili i delikatnie przycisnąłem wargi do jego policzka, by szybko opuścić jego pokój i wrócić do siebie.

To nie powinno mieć miejsca. Nie powinienem był do niego lecieć w nocy, a co dopiero dawać mu całusa. Zacząłem nieco panikować, gdy dotarło do mnie, co ja tak właściwie zrobiłem. Przecież Seungmin zabiłby mnie i przestał się do mnie odzywać, gdyby dowiedział się.

A co gdyby ktoś nieproszony się dowiedział? To już nawet nie było zwykłe dotknięcie! Przecież zamknęliby nas w jakichś lochach z daleka od siebie, a tego bym nie wytrzymał. A gdyby odebrali Seungminowi aureolę za to? Nigdy bym sobie nie wybaczył.

Złapałem się za głowę, siedząc na łóżku i cicho przeklinałem samego siebie za taką lekkomyślność. Mogłem ściągnąć na nas ogromne problemy, gdyby ktoś to zobaczył. Mógłbym stracić młodszego na dobre, a tego nie chciałem.

Nagle usłyszałem ciche miauczenie obok siebie i wystraszony aż podskoczyłem, ale zdałem sobie sprawę, że to tylko Behemot. Zawsze zjawiał się w idealnym momencie, by mnie pocieszyć albo po prostu podnieść na duchu. W tym wypadku wdrapał się na moje kolana i zaczął się do mnie tulić, by mnie uspokoić.

- Twój pan jest cholernym idiotą - westchnąłem do kotka, którego zacząłem miziać po głowie.

My little angel | SeungjinWhere stories live. Discover now