66.

4.6K 196 52
                                    

W końcu byłam w domu, w końcu moglam zobaczyć sie z Yoongim i z resztą chłopaków, za ktorymi bardzo sie stęskniłam. Cieszyłam się, że wszystko skończyło się tak i, że znowu moge być obok nich. Jednak ile musieli przez to zrobić zrobić.
Przerażało mnie jednak to jak łatwo w naszym kraju kryje się przestepstwa i to jak wielu osób pracujących w policji i osób działający w prawie takich jak prawników, sędzi idzie przekupić. Przerażało mnie to jak wiele przestępców i kryminalistów dzięki temu jest na wolności. To upewniło mnie, że to pieniądze grają zawsze główną rolę. Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawszę chodzi o pieniądze, dlatego to wszystko poszło tak łatwo.
Wystarczyło tylko pare telefonów i kilka dni, aby chłopacy pozałatwiali wszystko tak, że są czyści i nikt nie mógł im nic zrobić, a wszystko wróciło na swoje miejsce. Oczywiście cieszyłam się, że nie poszli do więzienia i, że znowu jestem razem z nimi.. ale za sprawą ilu przekrętów i oszustw... mimo wszystko jakieś obawy nadal ze mna zostawały.

Od Wonho do domu wróciliśmy dość późno. Kiedy zabraliśmy moje rzeczy od razu pojechaliśmy do chłopaków. Kiedy się z nimi witałam czułam się jakbym nie widziała ich pół roku, a minęły tylko albo aż prawie trzy tygodnie. Resztę rozmowy przełożyliśmy na następny dzień.

Było południe, gotowa do obiadu zeszłam na parter gdzie zastałam większość chłopaków. Od razu ruszyłam do kuchni chcąc pomóc. Na obiad miał przyjść również Wonho, został zaproszony przez chłopaków, co mu się należało.

J: Dziękuję za pomoc. - odparł bruner, odwracajac sie w moją stronę.

Ja: Przecież nic takiego nie robię. - zaśmiałam się, rozkładając sztućce.

J: Wiem, że to może dziwne teraz ale mam wrażenie, że troszkę marniej wyglądasz. Mam nadzieję, że dobrze jadłaś kiedy mnie nie było. - odparł, patrząc na mnie z uśmiechem, mieszając coś na patelni.

Ja: Powiedzmy. - odparłam, nie chciałam jednak kłamać.

W końcu doczekaliśmy się przyjścia Wonho. W końcu od tak dawna mogliśmy znowu zjeść razem obiad i porozmawiać jak zwykli ludzie.

RM: Dziękujemy ci za pomoc. I, że Luna mogła zostać u ciebie. Mam nadzieję co i widze, że chyba dobrze się miała i nie było dużych problemów. - odparł blondyn.

W: No powiedźmy. Gdyby nie wizyta w szpitalu to wszystko byłoby lepiej, a tak całkiem dobrze się trzymała. - odparł, biorąc kolejnego gryza. Po jego słowach zapadła lekka cisza.

V: Byłaś w szpitalu? - spytał zdzwiony siedzący obok brunet, spoglądając na mnie. Nagle wszyscy skupili wzrok na mnie.

S: Stało się coś? - spytał przejęty, spoglądając na mnie, przestając jeść.

W: Nie mówiłaś im nic? - spytał mnie, marszcząc brwi.

Ja: Jakos nie było kiedy... wylecialo mi z głowy.. - oparłam niechętnie, odkładając łyżkę. Nie chciałem zaczynać tego tematu.

V: Ale to coś poważnego? - spytał lekko zdenerowamy. Oczywiście nie chciałam robić z igła widły i nie chciałam już przywoływać dawnym sytuacji, dlatego chciałam załagodzić sytuację, a najlepiej skończyć temat.

Ja: Nie, nic.. - zaczęłam, jednak jak na złość Wonho mi przerwał.

W: Nie chciała w ogóle jeść, nie jadła nic przez kilka dni, aż w końcu zasłabła w salonie i karetka musiała przyjechać. Cały dzień spędziła w szpitalu. - wytlumaczył, czułam się jakby ktoś na mnie doniósł w szkole u dyrektora. Westchnęłam.

J: Dziecko drodzie...- złapał sie za głowę.

Ja: Przestań Wonho.. nic się takiego nie stało. - odparłam, przewracając oczami. Wiedziałam, ze ta rozmowa idzie w złym kierunku.

W: Lekarze przypisali jej leki na uspokojenie, z trudem dała się namówić... Lekarze zaczeli przez chwilę podejrzewać u niej nawet depresję czy coś. - dodał, wszyscy zamilkli

S: Luna czemu nic nie mówiłaś? - odparł już lekko zdenerwowamy, spoglądając na mnie.

Ja: Bo nic się takiego nie stało. Wonho jak zawsze wyolbrzymia. - odparłam zdenerowana. Tym razem nie wytrzymałam.

W: Nic nie wyolbrzymiam, gdybyś zgodziła się na wizyte z psychologiem może byłoby lepiej. - wytlumaczył zdenrowamy wymachując ręką.

Ja: Lepiej? Zrozumcie, że ja nie jestem chora. Miałam prawo się tak czuć! - podniosłam głos, patrząc na chłopaków

V: Luna rozumiemy, ale ty nie możesz się tak zachowywać, musisz dbać o siebie...! - dodał zdenerowamy

Ja: Właśnie, że nic nie rozumiecie! Nie wiedziecie jak się czułam w tej sutuacji, myślicie, że mi ten stres jest teraz potrzebny?? - krzyknęłam uderzając pieścią w stół wstając z krzesła, na co reszta się wzdrygnęła i spojrzała na mnie zdezorientowana. - Zostawiliście mnie samą, rozumiem jeszcze czemu, ale czego wy oczekiwaliście?! Że będę żyć jakby nic zadowolona z życia?! Nie wiedziałam czy w ogóle was zobacze, czy nie zostanę sama w dodatku z dzieckiem, czy w ogóle będę miała gdzie wrócić do domu! Codziennie bałam się, że usłysze o was najgorsze albo coś się stanie mnie i dziecku. Gówno wiecie jak sie czuje, myśleliście, że będę żyć jakby kurwa nigdy nic!? I jeszcze bezczelnie będziecie mi mówić, że to ja o siebie nie dbam! - parsknęłam przez napływające łzy - To ja o siebie dbałam....chodziłam lekarza, wybrałam łóżeczko wtedy kiedy to ciebie...- spojrzałam na Tae, a potem na resztę - I was nie było! - krzyknęłam, patrząc przelotnie na Sugę. Zapadła cisza. Żadnej z chłopaków nie odezwał się ani słowem.. - Moglibyście chociaż udawać, że mnie rozumiecie... - dodałam już spokojniej drżącym głosem. Po chwili odwróciłam się i odeszłam od stołu.

Kiedy przeszłam kawałek od swojego miejsca, poczułam lekki ból w brzuchu, przez co troche się zgięłam, wiedziałam, że to przez nerwy. Od razu siedzący obok Jungkook na krześle chwycił mnie za rękę.

JK: Wszystko ok? - spytał, ale mu przerwałam

Ja: Ta... zostaw - wyrwałam lekko rękę, prostując się - Ide się położyć. - odparłam, wychodząc z pomieszczenia.

...

Po nie całej godzinie usłyszałam otwieranie drzwi od sypialni. Leżałam na łóżku tyłem dlatego nie widziałam kto wszedł do pokoju, nawet nie chciało mi się spojrzeć.

V: Kochanie? - odparł chłopak, wchodząc do pomieszczenia. Nie odpowiedziałam nic - Proszę nie ignoruj mnie teraz.

Ja: Co chcesz? - odparłam bardziej przygaszona.. nie tak wyobrażałam sobie powrót do domu i wspólny obiad. Po chwili usiadłam na łóżku i oparłam się o oparcie.

V: Przepraszam cię za to co powiedziałem i tak naskoczyłem. - odparł, siadając na łóżku obok mnie.

Ja: Przepraszam, że tak krzyknęłam.. - dodałam, spoglądając na bruneta. Chłopak siedział obok, patrzył na mnie z pod jego bujnych włosów, które wtedy były w dużym nieładzie, a ja patrzyłam się na niego tak na początku za każdym razem.

V: Nie przepraszaj rozumiem, miałaś prawo się tak zachować. - odparł, łapiąc mnie za rękę - Rozumiemy cię i postaram się wszystko zmienić. Wiem, że ta sutuacja była dla ciebie ciężka i wiem, że nadal się dużo rzeczy boisz.- przerwał, - Ale damy radę, zawsze sobie radziliśmy nie jesteśmy w tej sytuacji od wczoraj, cały czas tak żyjemy. Obiecuję, że będę ci we wszystkim pomagał, abyś nie czuła się sama. - odparł, posyłając mi uśmiech - Kocham cie bardzo i wiesz o tym. - dodał, rozkładając ręce, zapraszając mnie do siebie.

Ja: Ja ciebie też. - odparłam, wtulając się w ciepłe ciało chłopaka. Po chwili poczułam jak chłopak ręką delikatnie przeczesuje moje włosy. Chyba tego najbardziej mi brakowało, tej bliskości...

☆♥︎☆

Witajcie kochani! A oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że jest okej i nie wzbudza żadnych negatywnych emocji. Pamiętajcie o gwiazgkowaniu i komentowaniu. Do następnego! ♡

I jeszcze jedno info. Chciałabym was zaprosić do zadawania pytań do mnie w mojej drugiej książce pod rozdziałem drugim "Szczerze o problemach". Chciałabym dodać drugi rozdział, ale musze mieć chociaż troche pytań, a na razie mam za mało. Możecie pytać o wszystko śmiało. ♡

PORWANA / BTS 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz