68.

4.4K 170 88
                                    

Był ładny słoneczny piątek. Wyjątkowo w domu zostałam tylko ja, Jhope i Namjoon. Siedziałam właśnie w salonie opatrując gojące się rany Jhopa po pobiciu. Przetarłam wacikiem jego ostatnią rane na łuku brwiowym, po czym przykleiłam w to miejsce mały plaster.

Ja: To ostatni. - odparłam, uśmiechając się do siedzącego na przeciwko bruneta.

JH: Dziękuję. - rzucił uśmiechając się, dając mi buziaka w policzek, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Zaczęłam sprzątać husteczki i układać apteczkę, kiedy usłyszałam krzyk, przez co aż podskoczyłam w miejscu.

RM: O chuj!  - usłyszałam krzyki z kuchni, od razu poszłam to sprawdzić, gdy weszłam do kuchni zauważyłam tam blondyna stojącego przy blacie.

Ja: Co się stało? - spytałam, wchodząc do kuchni. Na moje słowa blondyn nerwowo się odwrócił, chowając coś za plecami. - Co tam masz? - spytałam marszcząc brwi.

RM: To było niechcący. - zaczął tłumaczyć pokazując zza pleców patelnię z wygietą rączką.

Ja: Coś ty zrobił? - spytam zaskoczona, patrząc na zepsutą rzecz.

RM: Chciałem tylko coś ugotować, ale jak wyciągnąłem patelnie to urwałem rączkę. - tłumaczył

Ja: No to fajnie ci wyszło to gotowanie -   wrzuciłam sarkastycznie, kiwając głową.

RM: Jin mnie zabije. - odparł, chwytając się za głowę.

Ja: Najprawdopodobniej tak - potwierdziłam kiwając głową, na co chłopak westchnął.

RM: Luna ratuj. - odparł, błagalnym głosem.

Ja: Ale co ja mam zrobić? - spytałam.

RM: Nie wiem wymyśl coś. Ty zawsze coś wymyślisz. - odparł z nadzieją. No cóż zdziwiłam się, że pokłada we mnie taką nadzieję, ale no nie zostawie go z tym samego.

Ja: Okej, nie da sie tego naprawić? -  Spytałam, chłopak podniosł patelnie przez co cała rączka odleciała i spadła na podłogę. - Dobra jednak się nie da.

Po moich slowach chłopak załamał się.

Ja: Dobrze, jadę dzisiaj do miasta z Minji to może uda mi się kupić gdzieś taką samą. - Odparłam, pocieszając go.

RM: Ratujesz mnie. - odparł z ulgą

Ja: To.. zrobić ci coś do jedzenia. - spytam, śmiejąc się

RM: Na razie odechciało mi się jeść.- zaśmiał się nerwowo

Ja: Ja nie wiem jak to jest.. na codzień wpadasz w różne konflikty i masz kontakty z najróżniejszymi gangsterami i mafią, posługujesz się bronią, a boisz się powiedzieć Jinowi ze zepsułeś jego patelnie i garnek. - wytłumaczyłam, śmiejąc się.

Rm: Jaki garnek?? - spytał zdziwiony

Ja: No widze, że garnek jest lekko zarysany, a tego nie było. - pokazałam na garnek stojący na płycie.

RM: Kurwa. - rzucił, uderzając głową w blat.

Kilka godzin później...

Byłam z Minji po zakupach i praktycznie pozałatwiałyśmy wszystkie sprawy, zostało nam w sumie ostatnie miejsce. Obiecałam Namjoonowi, że postaram się kupić podobną patelnie do zniszczonej. Podziwiałam Namjoona, miał on nie tylko dużo kontaktów i znajomości wśród innych gangsterów itd, ale był on również bardzo szanowany w ich branży przestępczej m.in. dzięki temu na jakim miejscu się znajdują. Ale jak widać nawet taka osoba może bać się swojego partnera jak zareaguje na zniszczoną patelnię. Brzmi jak z kabaretu.

Czekałyśmy na przystanku na autobus. Po chwili pojaz się zatrzynał, a my wsiadłyśmy do autobusu. W czasie jazdy jako, że były zajęte miejsca w większości przez starsze osoby, a my nie miałyśmy daleko, postanowiłyśmy postać.

Ja: Czyli mam rozumieć, że święci się coś? - spytałam, poruszając brwiami.

M: No nie powiem lubie go bardzo.. Zaprosił mnie na kawe. - dodała, rumieniąc się.

Ja: Co ty gadasz? Oo jak słodko. Jungkook jak na gangstera jest naprawdę kochanym chłopakiem. - zaśmiałam się

M: Tak, chyba masz racje. Mam nadzieję, że...- zaczęła, jednak po chwili przerwało nam głośne hamowanie.

Autobus gwałtownie zaczął hamować, a po chwili uderzył inny samochód, nie kontrolowanie wszyscy stojący pasarzerowie polecieli do przodu. Pod wpływem gwałtowengo uderzenia puściłam się uchwytu i przewróciłam się z dziewczyną, upadajac na podłogę. Autobus zatrzymał się. Byłam przerażona, jednocześnie odczuwałam duży ból.

K: Wszyscy cali?? Czy komuś coś się stało?? - spytał, spanikowany kierowca

M: Luna wszystko okej?! - spytała, kucając obok mnie - Niech mi ktoś pomoże.

Ja: Troche boli. - rzuciłam chwytajac się za brzuch. Po chwili ktos pomógł mi wstać na równe nogi.

M: Jedziemy do szpitala. - rzuciła dziewczyna, byłam zbyt spanikowana, żeby protestować.

...

V POV.

Po załatwieniu wszystkich spraw wróciłem zmęczony do domu. Wszedłem do salonu liczac że zastanę tam Lune, jednak jej nigdzie nie było. Poszedłem na taras gdzie zastałem Jungkook i Sugę.

Ja: Hej, jest może Luna? Nie dobiera telefonu. - spytałem

S: Nie ma jej jeszcze. - rzucił, zaciągając się papierosem.

JK: Minji też nie dobiera telefonu. - wytłumaczył, opierając się o barierkę.

Ja: Jeszcze nie wróciły? - spytałem zdzwiony

Czekaliśmy jeszcze z dziesięć minut, kiedy poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem kto dzowni.

Ja: To Luna. - rzuciłem do chłopaków. Od razu odebrałem telefon.

Ja: Halo stało się coś? Czemu nie dobierasz telefonu? - spytałem lekko zdenerwowany

L: Prosze cię tylko się nie denerwuj.

Ja: Będę się denerować jak mi nie powiesz i bedziesz trzymać mnie w niepewności to ci gwarantuje. - odparłem

L: Ok... Jestem w szpitalu... miałyśmy maały wypadek, ale..

Ja: Jak to w szpitalu?? Co sie stało?! Miałaś wypadek?? Trzeba było z tobą jechać... - krzyknąłem zdenrowany, po chwili Jungkook stanął obok mnie.

L: Tae.. - zaczęła

JK: Jaki wypadek?? Minji nic się nie stało?? - zaczął mi się drzeć do ucha. Na co go odsunąłem

Ja: Ale jest dobrze wszystko?? Boli cie coś?? Oby nie... - zacząłem, jednak chłopak mi przerwał

JK: Minji jest cała, wszystko okej?? Co się stało?? - zaczął krzyczeć mi do ucha, wymachujac rękoma. Od razu zdenerwowany odepchnąłem chłopaka od siebie przez co ten spadł z tarasu.

Ja: Napewno wszystko dobrze?? A co z dzieckiem?? Powiedz, że dobrze.. - wróciłem do rozmowy.

L: Tae do cholery wysłuchaj mnie!

V: ... - zamilkłem

L: Nic mi nie jest.. autobus którym jechałyśmy miał mały wypadek i przewróciłam się, ale dla pewności pojechałyśmy taxi do szpitala i dzwonie czy mógłbyś po nas przyjechać.

V: Przyjechać. Do szpitala. Ok. Jade. - rzuciłem, po czym się rozłączyłem i pobiegłem w stronę samochodu.

JK: Zajebie cię. Jade z tobą! - usłyszałem głos wkurzonego, chłopaka wchodzącego na taras.

☆♥︎☆
Witajcie moi mili. O to ja z nowym rozdziałem. Przepraszam, że dawno nie dodawałam nowego rozdziału, ale następny postaram się dodać szybciej. Mam nadzieję, że się podobał. Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły, pamiętajcie o tym co zawsze. Do następnego! ♡

PORWANA / BTS 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz