21.

16.5K 427 160
                                    

Luna pov.

Minął jeden dzień od kiedy tu jestem. Od kiedy zostałam tu zamknięta nikt nie przyszedł do mnie. Byłam sama. Z jednej strony to nawet dobrze. Noc była dla mnie męcząca, praktycznie nic nie spałam przez ból jaki mi doskwierał, strach i mróz. W dodatku na moich nadgarstkach pojawiło się pare nowych ran. Przec całą noc zdąrzyłam bardzo zmarznąć, nie czułam nawet swoich palcy u nóg i rąk, a miałam na sobie tylko zniszczoną sukienkę. Po całym dniu dopadł mnie także głód, co w żadnym stopniu nie polepszało mojej sytuacji. Tak bardzo chciałbym być w domu...

Siedziałam na starym łóżku z objętymi rękami nogami i schowaną w nich głową. Siedziałam bo co mogłam innego robić? Nie miałam nawet siły stać. Jedyne zajęcie od wczoraj to płacz. Nie chciałam nawet wiedzieć jak wyglądam...
Nieoczekiwanie w końcu usłyszałam hałas po drugiej stronie drzwi. Przestraszyłam się. Spojrzałam w tamtą stronę i odsunęłam się na drugi koniec łóżka. Zamek został przekręcony, a po chwili metalowe drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł ten cały szef. Dlaczego ze wszystkich akurat on?

Sz: No dzień dobry księżniczko. Dobrze ci się spało? - spytał podchodząc do mnie. - Jak ty w ogóle wygladasz? - zakpił, ilustrując mnie od góry do dołu.

Nie odezwałam się, nie miałam ochoty w ogóle widzieć tego człowieka na oczy. Po chwili czarnowłosy usiadł na łóżku i przysunął się do mnie.

Sz: Najchętniej to bym się tobą zabawił... - dotknął mojej nogi, jeżdząc po niej ręką. - Jednak muszę wyjechać...- odezwał się. Po chwili wstał i rzucił we mnie jakąś rzeczą. Spojrzałam na to, okazała się nią być jakaś cienka bluza. Naprawdę? Jestem cała zmarnieta, a on mi daje tylko jedną bluzę. Jednak... Lepsze to niż nic. Po chwili czarnowłosy podszedł do mnie, mocno ściągnął moja szczękę i skierował ją tak żebym spojrzała na niego. - Ubierz to. Jak załatwię parę spraw, przyjadę i wtedy zobaczyny na co cię stać. Zobaczyny czy się do czegoś nadajesz. - zaśmiał się prosto w moją twarz, po czym puścił mnie, spojrzał na mnie groźnie. - Niedługo przyjdzie do ciebie ktoś z jedzeniem. - odparł ruszając w kierunku wyjścia.

Ja: Ale... - zaczęłam cicho. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak mam sucho w gardle.

Sz: Czego? - warknął, odwracając się. Spojrzałam na ziemię.

Ja: Jak mam się... P-przebrać...? - odparłam słaba, wyciągając ręce do góry, pokazując sznur związujący moje dłonie. Ten tylko spojrzał na mnie. Po chwili w ciszy podszedł rozwiązał moje dłonie, po czym bez słowa opuścił pomieszczenie.

Poczułam ulgę na nadgarstkach, jednak kiedy spojrzałam na rany, złe uczucia powróciły. Chwyciłam starą bluzę jaką rzucił mi mężczyzna. Nie czekając dłużej założyłam ją na siebie drżącymi rękoma.
Trochę lepiej się poczułam. Lecz tylko trochę.

Przetarłam swoją twarz od zaschniętych łez. Po czym powoli próbowałam wstać z łóżka. Lekko się zachwiałam, jednak kiedy utrzymałam równowagę, powoli zaczęłam zmierzać w kierunku okna. Wyjrzałam przez nie i przez kraty. Budynek znajdował się na totalnym odludziu. Nie wiedziałam gdzie jestem... Próbowałam otworzyć okno jednak nic z tego, okna były dobrze zabezpieczone.

Po chwili usłyszałam hałas i otwieranie drzwi. Odwróciłam się, do pomieszczenia wszedł młody chłopak. Tego jednak wcześniej nie widziałam. Był to dość wysoki i dobrze zbudowany chłopak o czerownych włosach, był nawet przystojny, jednak ani trochę nie wyglądał na przyjaznego. W rękach trzymał talerz i kubek. Przełknęłam głośno slinę. Chłopak stanął i się spojrzał na mnie.

?: Wow no nie wiedziałem, że aż taka ładna jesteś. - spojrzał na mnie jakby miał się zaraz na mnie rzucić. Położył talerz z kubkiem na szafkę, po czym odsunął się i spojrzał na mnie.

?: Jak masz na imię? - spytał, jednak ja nadal stałam się na niego patrzyłam. - Pytałem jak masz na imię?! - warknął. Wystraszyłam się tą nagłą zmianą nastroju, przez co spuściłam głowę.

Ja: L-luna. - powiedziałam cicho.

?: Luna... Bardzo ładne imię. - czerwonowłosy zaczął się zbliżać. Po czym stanął przede mną - Do mnie możesz się zwracać Jae, kochanie albo panie... Jak wolisz.. - nachylił się tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości. Unikałam kontaktu wzrokowego. - Mało rozmowna jesteś. - odparł, dotykając ręką mojego policzka.. Od razu odsunęłam kto rękę. - I bardzo niegrzeczna... - odparł oschle, podnosząc się. Odsunął się dalej.

J: Masz to zjeść. Szef kazał. - powiedział stanowczo pokazując na talerz z jednym kawałkiem chleba i kubek zwykłej wody.

Ja: N-nie będę tego jeść... - odpowiedziałam próbując brzmieć normalnie.

J: Słucham? - spytał zdenerwowany, odwracając się

Ja: Nie będę tego jeść... - powtórzyłam, od razu dostałam z otwartej dłoni w twarz. Poczułam duże pieczenie na policzku.

J: Słuchaj masz to zjeść i mnie gówno interesuje co myślisz sobie w tej główce. - odparł wkurzony uderzając lekko w moją głowę. Strąciłam jego rękę.

Ja: Nie zjem tego. Skąd mam wiedzieć, że nic tam nie dosypaliście?! - zaryzykowałam i krzyknęłam. Ten od razu się na mnie rzucił, chwycił za moją szyję i przydusił do ściany.

J: Słychaj kurwa dziwko. Nie podnoś głosu! Nie wkurwiaj mnie. Jak coś mowie to masz to zrobić. - próbowałam się wyrwać. Nie mogłam oddychać. Nie wytrzymałam i od razu kopnęłam chłopaka w krocze. Od razu mnie puścił.

Szybko odskoczyłam od niego, jednak nie zadaleko

J: Ty dziwko. - pobiegł do mnie, wyciągnął nóż z kieszeni, przydusił mnie do ściany i przyłożył metalowy przedmiot do mojej szyji. Zaczęłam się wyrywać jednak przeciełam sobie ostrzem ramię - Jeszcze bedziesz pyskować?!

Ja: Puść mnie... - prosiłam.

J: Teraz wielce "puść mnie ". - zaśmiał się. - Najchętniej to bym cie zerżnął tak, żebyś nie mogła chodzić przez tydzień... Jednak szef by mi tego nie odpuścił.... - odparł, po czym zabrał nóż, jednak nadal trzymał moją rękę. - Lepiej dla ciebie, żebyś zaczęła się słuchać... - warknął, popychając mnie na przeciwną ścianę, po czym opuścił pomieszczenie

Pech chciał, że akurat uderzyłam głową i resztą ciała. Od razu zakręciło mi się w głowie. Upadłam na ziemię. Czułam ból na cały moim ciele... Dlaczego mnie to spotkało... Po chwili kiedy przestało mi się tal kręcić w głowie usiadłam i odparłam się plecami o ścianę. Łzy same poleciały z moich oczu... Dlaczego?...


NAMJOON pov.

Kiedy w końcu wszystko zostało uzgodnione i każdy był zaopatrzony w swoje bronie i kamizelki kuloodporne, zebraliśmy się koło samochodu.

Ja: Wszyscy są? - spojrzałem na resztę. - Każdy wie co ma robić? - spytałem na co reszta kiwnęła głowami. - Wszyscy trzymamy się planu. Jeśli będziemy się go trzymać odbijeny i zabierzemy z tamtąd Lunę. Jimin spakowałeś zapasową broń? - spytałem bruneta

JM: Tak. Wszystko jest w bagażniku. - wytłumaczył rodowłosy

Ja: Dobra Jhope wiesz gdzie masz jechać. Prowadź. - odparłem, po czym wszyscy ruszyliśmy w kierunku samochodu.

S: No to szykujcie się, dzisiaj nie mam litości. Będziecie błagać Boga o śmierć... - odparł stanowczo miętowowłosy, chowając swoją broń. Dobrze wiedziałem, że nie żartuje.

★♡★
Siemaneczko. Wbijam do was z kolejnym rozdziałem. Chciałam wam podziękować za ponad 3k wyświetleń, a tu się okazuje, że jest jest już ponad 3.5 🤩 Ale dziękuję. Liczba ta cały czas rośnie. Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział się podobał. Miłego dnia wam życzę.

PORWANA / BTS 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz