49.

6.9K 227 52
                                    

Nagle metalowe drzwi otworzyły się, zamarłam, dobrze widziałam kto to. Nie myliłam się, bo po chwili do pomieszczenia weszła osoba której najbardziej się obawiałam. Jiyoung. Do moich oczu napłynęły łzy, a usta zacisnęły się w wąską linie. Przestraszona zaczęłam się odsuwać, bardziej dociskając do ściany.

JI: Dzień dobry, kogo moje oczy widzą. - na jego twarzy widniał mały uśmieszek. Przerażona patrzyłam na te samą twarz od blizn, której nie potrafiłam zapomnieć od jednej pewnej nocy. Poczułam jakby moje gardło zacisnęło się.

Ja: C-czego ode mnie.. chcesz? - wyszeptałam płacząc, patrząc się w jego ciemne oczy.

JI: Jeszcze śmiesz się pytać? - parsknął podchodząc bliżej. Zatrzymał się przede mną. Spojrzałam na dół, nie chciałam go widzieć,  nie chciałam czuć jego wzroku na sobie. Ten ukucnął przede mną, nie spuszczając ze mnie wzroku, po czym dodał - Myślę, że dobrze wiesz, dlaczego tu jesteś.

Ja: P-przecież chłopacy s-spłacili dług...- Odparłam płacząc, kręcąc głową. - Czego od nas chcesz? Czemu.. nie zostawisz mnie w spokoju...? - popatrzyłam na niego, ten jedynie parsknął.

JI: Kochana ty chyba nadal nie rozumiesz... - zasmiał się - Dobrze wiedziliście o odsetkach. A Taehyung i tak był mi winien zdecydowanie więcej. Tym bardziej po tym co mi zrobił i jak bezkarnie sobie odszedł.

Ja: Ale to było kiedyś. Zapłacili ci. Po co ci jestem ja i czego ty jeszcze chcesz od Taehyunga? Proszę daj im jeszcze troche czasu. Zapłacą ci! - rzuciłam, zaciskając usta w wąską linie, powstrzymując kolejne łzy. Ten jedynie parsknął.

JI: Kochana... Czasu mieli wystarczająco. Było pierwsze ostrzeżenie. Nie posłuchali... było drugie ostrzeżenie. Również nie posłuchali. - przybliżył się,  patrzac mi w oczy - Zapamiętaj... ze mną nigdy się w taki sposób nie zadziera. Zawsze pozbywam się tych którzy w jakiś sposób stają mi na drodze. Tym bardziej jeśli w gre wchodząc pieniądze. Ale najpierw robie tak by ci... sami cierpieli jak nigdy i żeby spotkało ich coś wiele gorszego niż sama śmierć. - od jego słów przeszły mnie dreszcze, jego głos był bardzo poważny, jego mina sprawiła że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.

Ja: To dlaczego nie zabiłeś mnie od razu?- nie wytrzymałam i podniosłam głos.

JI: Chce żeby Taehyung zapłacił mi za wszystko. Chce widzieć jak cierpi. A wiem, że człowiek jest na tyle słaby, że bardziej cierpi z powodu drugiej osoby niż ze swijego powodu. W tym przypadku... to ty bedziesz płacić za jego błędy... - dodał patrząc prosto w moje oczy, po czym się zaśmiał - Dorwę go i wtedy rozprawie się z wami oboje. Prędzej czy później sam przyjdzie do mnie. Dopóki mam ciebie. Troche się pobawiny. - zaśmiał się, wstając i prostując się. Mój wzrok utkwił w podłodze. Pierwszy raz tak naprawdę się bałam i zaczęłam tracić nadzieję. Nie pozwolę, żeby go skrzywdził. Dlaczego to wszustko tak bardzo sie skapilkowało. Oby tylko Taehyung sam nie przyszedł tak jak on mówi...

JI: Jednak myślę, że jeszcze troche tu sobie posiedzisz. Będzie zabawnie. - rzucił, po czym odworcił sie i wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą metalowe drzwi.

Nie wytrzymując, uwolniłam swoje łzy, wybuchając bezradnym płaczem. Co miałam zrobić?

V POV.

Była noc. Późna noc... Od porwania Luny, cały czas staraliśmy się coś zdziałać, nie mogliśmy jednak działać pochodnie. W końcu chłopacy padnęli jak muchy, nie dziwiłem im się. Ja jednak nie zmrużyłem oka ani na chwile, nie mogłem spać... Cały czas stałem nieruchomo w salonie przed oknem patrząc przez nie na ulice, patrzyłem ciągle beznamietnie w jeden punkt tak jakby cale życie ze mnie wyleciało. Ręce opadaały mi bezczynnie wzdłuż ciała. Co jakiś czas jedynie spoglądałem na leżący na parapecie przede mną telefon. Nie mogłem nic innego robić, nie mogłem spać. Nie teraz kiedy wiem, że Luny nie ma obok mnie... nie, kiedy wiem, że jest gdzieś sama, że się boi. A ja nie zdołałem jej przed tym obronić, tak jak mówiłem... To wszystko była moja wina i dobrze o tym wiedziałem. Ona nie miała prawda płacić za moje błędy, a ja znowu spiepszyłem... zacisnąłem mocno pieści, aż moje kostki stały siębiałe. Czułem jak cały zaczynam się w środku gotować. Zacisnąłem usta. W końcu nie wytrzymałem. Zadarłeś z niewłaściwą osobą, odbierając mi to co dla mnie najważniejsze..

Zerwałem się z miejsca i szybkim ruchem chwyciłem telefon leżący na parapecie. Szybko skierowałem się do wyjścia, po drodze chwyciłem jeszcze klucz od samochodu i wyszedłem z domu. Wbiegłem do garażu, otworzyłem bagażnik jednego czarnego suva, po czym ze skrzyni wyciągnąłem jeden pistolet i magazynek. Przeładowałem broń schowałem ją pod kurtką i wsiadłem do samochodu. Natychmiast odpaliłem i wyjechałem na droge. Chwyciłem telefon i zacząłem szukać numeru, jednocześnie patrzac na drogę. Miałem nadzieję, że gdzieś go nadal miałem... Jest, nacisnąłem słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Czytałem kilka sygnałów próbując uspokoić swoje nerwy...

JI: Halo?

Ja: Zapałacisz mi za to! Dorwe cie rozumiesz!

JI: Oo Taehyung jak dobrze cie słyszeć.

Ja: Obiecuje, że dorwe cie i załatwię! - uderzyłem ręką w kierownice

JI: Ojej Taehyung. Myślałem, że dobrze mnie znasz. Dobrze wiedziałeś kim jestem i dlaczego lepiej ze mną nie zadzierać. Nie posłuchałeś mnie ani razu. - usłyszałem ten żenujące śmiech w słuchawce.

Ja: Zapałacisz mi za to.. Nie miałeś żadnego prawa jej dotykać! Nie miałeś prawa jej w to mieszać i zabierać! To były nasze sprawy... - warknąłem, wkurwiony prosto do telefonu, patrzac na drogę. Nie zwalniałem.

JI: Ja mam jednak inne zasady. Ostrzegałem nie posłuchałeś. Dlatego teraz ona będzie płacić za twoje błędy. Ciebie też to nie ominie.

Ja: W takim ramię weź mnie, a ją wypuść, nie jest niczemu winna.

JI: Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Gybym wziął tylko ciebie to by było zbyt proste i nudne. A tak, zabrałem ci to co było dla ciebie najważniejsze. Będziesz cierpiał Taehyung. - zakpił, śmiejąc się. Ścisnąłem mocniej kierownice.

Ja: Za pół godziny będę na obrzeżach w opuszczonej fabryce. Przyjedz, rozwiążemy to miedzy sobą raz na zawsze. Tylko ty i ja.

JI: Cóż kusząca propozycja. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeśli sprawi ci to przyjemność, zjawie się i zakończymy to.

Po tych słowach rozłączył się. Rzuciłem telefon na przednie siedzenie, mocniej chwyciłem kierownice i podałem gazu.


☆♥︎☆
Siemanko kochani. Dawno mnie tu nie było za co was bardzo przepraszam. Jednak dzisiaj przychodzę do was z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że się podobał . Przepraszam, jeśli pojawiły się jakieś błędy (sprawdzałam na szybko). Jak zawsze pamiętajcie o zostawieniu komentarza i gwiazdki☆. Do następnego! ^^

PORWANA / BTS 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz