9.

65 8 0
                                    

CALEB




Nie radziłem sobie. Po powrocie do domu było mi ciężko. Nie mogłem pogodzić się, że zostałem sam z dziećmi. Zoe miała tylko sześć lat i ciągle pytała o mamę. Cały czas unikałem odpowiedzi, licząc, że to coś da. Powinienem jej coś powiedzieć. Tym bardziej że za dwa dni odbędzie się pogrzeb Cameron. Córka nie mogła dowiedzieć się o tym przez przypadek. Byłem odpowiedzialny za powiedzenie jej prawdy.

– Gdzie jest? – dopytywała córka.

Byłem sfrustrowany. Nie radziłem sobie. To nie był najlepszy czas na rozmowę. Connor nie spał od czwartej. Oboje byliśmy niewyspani, a Zoe miała zająć się opiekunka. Niestety akurat dzisiaj nie mogła przyjść na czas. Miała też własne problemy. I tak bardzo pomagała mi w ostatnim czasie. Nie mogłem oczekiwać, że będzie na każde zawołanie mojej rodziny.

– Zoe, proszę cię.

Chciałem, żeby przestała zadawać pytania i poszła do swojego pokoju. Potrzebowałem spokoju. Chociaż obawiałem się, że mogłem zapomnieć o tym przez najbliższe lata. Dzieci będą potrzebowały mnie coraz częściej.

– Wróci?

– Porozmawiamy później.

Może jednak powinienem skorzystać z pomocy psychologa. Sam z siebie nie mogłem zebrać się do rozmowy z córką. Niby jak miałem powiedzieć dziecku, że jego mama nie żyje? Tyle że byłem zbyt dumny, żeby prosić o pomoc specjalistę. Uznałem, że najpierw sam powinienem pogodzić się ze śmiercią Cameron. Niezależnie od tego, ile zajmie mi to czasu.

– Gdzie mama? - Tupnęła nogą.

Dostałem godzinę spokoju. Dopiero udało mi się nakarmić syna. Leżał spokojnie na kanapie obok mnie, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że za chwilę znowu zacznie płakać. Zastanawiałem się, czy nie pojechać do lekarza. Może Connora coś bolało albo był chory, ale mierzyłem mu temperaturę. Wydawało mi się, że nie była podwyższona.

– Później. - Spojrzałem na nią zdenerwowany.

– Oddaj go! - Wskazała na brata. – I przyprowadź mamę!

– Tak się nie da! – krzyczałem.

O ile zachowanie córki mogłem wytłumaczyć to swojego nie. Byłem okropnym ojcem. Nie powinienem na nią krzyczeć. To nie Zoe wina, że nie potrafiłem się pogodzić ze stratą żony. Ona straciła mamę. Nie wiedziała, co się działo, bo nie potrafiłem jej tego wytłumaczyć. Potrzebowałem odwagi, żeby odbyć najważniejszą w życiu rozmowę z córką.

Patrzyłem, jak zapłakana Zoe wyszła z salonu. Była na mnie zła. Miałem ją chronić, zapewnić jej bezpieczeństwo, sprawić, że będzie mi ufać. Zawiodłem ją. Najpierw musiałem zająć się synem, a dopiero córką.

Nie mogłem liczyć na niczyją pomoc. Rodzice Cameron mieszkali w Kanadzie, a ja wychowywałem się w domu dziecka. Poza tym ci ludzi i tak nie chcieli należeć do naszej rodziny. Greg z Naną się ode mnie odcięli. Musiałem radzić sobie sam z dwójką małych dzieci. Powinienem rozważyć rozmowę z psychologiem. Zoe na pewno pomogłaby zrozumieć naszą sytuację.

Po kilku dniach uznałem, że czas porozmawiać z córką, która mnie unikała. Obraziła się na mnie za to, jak na nią nakrzyczałem. Wiele razy musiałem tłumaczyć Zoe, co stało się z jej mamą. Nie rozumiała mnie. Męczyło mnie to, bo zajmowałem się też synkiem. Dobrze, że chociaż jemu nic nie musiałem tłumaczyć. Chociaż Connor bywał niespokojny, a mi puszczały nerwy. Nie wystarczałem mu. Potrzebował matki.

– Czyli nie wróci? – dopytywała.

– Nie.

– Co teraz?

Skrzywdzeni.Место, где живут истории. Откройте их для себя