64.

43 2 0
                                    

POLLY





– Tata zaprosił nas do siebie. - Spojrzałam na Caleba.

Ciężko było mi pogodzić się z tym, że tata znalazł sobie kobietę. Wcześniej nawet sobie tego nie wyobrażałam. Nie przyprowadził nikogo do domu, ale na pewno czuł się samotny. Jednak nie potrzebowaliśmy nowej mamusi, ale może się myliłam. Josh był małym chłopcem i powinien być wychowywany przez dwójkę rodziców. Miał szansę na normalną rodzinę. W moim przypadku to już niczego nie zmieni. Byłam dorosła i wiele rozumiałam. Powinnam się ucieszyć, że jakaś kobieta związała się z moim ojcem. Oby tylko nie okazała się suką jak moja matka. Nie chciałam, żeby znowu ktoś go wykorzystał. Musiałam zaakceptować nowy związek taty. On starał się nie wściekać na Caleba. Chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że nadal nie pogodził się z tym, że z nim zamieszkałam. Oboje mieliśmy wiele do przepracowaniu. Chciałam naprawić swój kontakt z tatą. Zawsze będę go potrzebowała.

– Jesteś pewna, że wspomniał o mnie? - Uśmiechnął się.

Wiedziałam, że Caleb nie miał ochoty na to spotkanie. Nie chciałam go do niczego zmuszać, ale wierzyłam, że mogło wyjść nam to na dobre. Spędzilibyśmy trochę czasu razem i poznalibyśmy nową partnerkę mojego ojca. Camden pomógłby mi ją ocenić. Lepiej ode mnie znał się na ludziach. Zresztą on z moim ojcem byli dorośli. Nie zaczną się kłócić. Na pewno na to nie pozwolę. W każdej chwili mogliśmy wyjść. Poza tym wydawało mi się, że oboje byli w stanie naprawić swoją przyjaźń. Mój tata nie miał nikogo, komu mógłby się zwierzyć. Wcale nie musieli rozmawiać o mnie. Chciałabym im pomóc w zaprzyjaźnieniu się na nowo. Przecież niedługo będziemy traktować się jak rodzina. Naprawdę to sobie wyobrażałam. Spędzę przyszłość z Calebem niezależnie od tego, co nas czekało. Przeszliśmy już kilka przeciwności losu. Wierzyłam, że z innymi rzeczami też damy sobie radę.

– Tak. - Objęłam go w pasie.

Podobało mi się, jak wyglądało nasze życie. Może, dlatego że było spokojnie. Nie potrzebowałam codziennych randek w drogich restauracjach ani kwiatów. Wystarczyło mi, że mogłam spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim facetem. Musiałam się nim dzielić z jego dziećmi. Na razie potrafiliśmy to ogarnąć. Z czasem mogło być lepiej. Zamieszkałam z Calebem, a Connor nie miał ze mną problemu. Chociaż spodziewałam się usłyszeć od niego niemiłe słowa. Czasami nawet rozmawialiśmy. Starałam się mu jakoś pomóc. Niesamowite, że akurat mnie pytał o zdanie dziewczyn. Jakby uważał, że coś mu doradzę. Nie wiedziałam nic o związkach. Mój pierwszy był niewypałem, a za drugim razem związałam się z facetem starszym od siebie. Kiepski ze mnie wzór do naśladowania. Zdażyło mi się też czasami posiedzieć z Milesem. Nic wielkiego. Dzieciak zazwyczaj był radosny, a ja nie wiedziałam, jak go zająć. Mogłam tylko go pilnować.

– Chyba nie powinienem szukać wymówki. - Pocałował mnie w czoło.

Nie. Powinien iść ze mną, żeby pokazać mojemu tacie, że między nami układało się dobrze. Może przekona się, że to, co nas łączyło było czymś poważnym. Jeśli będzie źle, po prostu wyjdziemy. Z tym akurat nie miałam żadnego problemu. Nie zamierzałam prowokować żadnej kłótni. Szczególnie przed obcą babą, którą miałam poznać. Nie zaufam jej od razu. Jednak powinnam zachować się, jak na dorosłą kobietę przystało. Pokazać ojcu, że byłam odpowiedzialna. Żałowałam, że nie potrafiłam wytłumaczyć mu, jak ważne było dla mnie, żeby zaakceptował mój związek. Niczego więcej nie chciałam. Caleb był facetem, przy którym czułam się bezpieczna. O nic się nie martwiłam. Jedynie o to, czy byłam dla niego wystarczająca i czy nie zachowywałam się dziecinnie. Przerażało mnie, że kiedyś mu się znudzę. Odpychałam tę myśl, ale ona czasami wracała. Sprawiała, że w siebie wątpiłam. Na szczęście Caleb był obok mnie i zapewniał o swojej miłości, sprawiając, że przez jakiś czas znowu czułam się dobrze.

Skrzywdzeni.Where stories live. Discover now