25.

47 4 0
                                    

CALEB






Chciałem pogodzić się z Gregiem. Kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy. Traktowałem go jak brata. W domu dziecka zastąpił mi rodzinę. Nie chciałem tego stracić, chociaż sam przyczyniłem się do rozpadu naszej przyjaźni. Jednak uznałem, że zbyt długo żywił do mnie urazę. Gdy go zobaczyłem, myślałem, że w końcu porozmawiamy na spokojnie. Nie mogliśmy unikać się w nieskończoność. Jednak on nadal był na mnie wściekły. Nie wiedziałem, jak z nim rozmawiać. Chciałem naprawić naszą przyjaźń. Nie mogliśmy pozwolić, żeby Nana poróżniła nas na zawsze. Wystarczająco namieszała w naszym życiu. W moim najbardziej.

Syn cały czas biegał po domku, czym zaczynał doprowadzać mnie do szału. Zachowywał się, jakby miał ADHD. Na niczym nie mogłem się skupić, a musiałem skończyć projekt. Nie chciałem na niego krzyczeć, ale obawiałem się, że jeszcze chwila i tego nie uniknę. Nie umiałem zapanować nad swoimi dziećmi. Po śmierci Carmen było mi trudno je wychowywać, a później jeszcze ciąża Nany wyprowadziła mnie z równowagi. Byłem cholernie nieodpowiedzialny. Najgorsze, że kobieta tydzień po urodzeniu zostawiła ze mną dziecko i nie zamierzała wrócić. Próbowałem kontaktować się z nią wiele razy. Na marne. Oczywiście córce wmawiałem coś innego. Oceniała mnie ze względu na mój romans z żoną Grega, a nie chciałem słuchać kolejnych pretensji.

– Connor, czy możesz nie sprawiać problemów?

Liczyłem, że spędzimy tutaj spokojnie czas. Tym bardziej że miałem jeszcze pod opieką rocznego malucha. Potrzebował sporo mojej uwagi. Powinienem zabrać ze sobą opiekunkę. Na pewno byłoby mi łatwiej. Szkoda, że Zoe nie chciała z nami przyjechać. Zapewne mnie przejrzała. Musiałaby zajmować się rodzeństwem, a nie miała na to ochoty. Wolała siedzieć ze swoim chłopakiem. Nie powinienem być zły, że córka miała własne życie.

– Nie wiem. - Zaśmiał się.

– Mogłem zostawić cię z Zoe. - Westchnąłem.

Nie chciałem zmuszać córki do siedzenia z bratem. To należało do moich obowiązków. Chociaż chętnie się zajmowała Connorem. Nie mieszkaliśmy razem od jakiegoś czasu. Miała własne życie, chłopaka. Musiałem się z tym pogodzić, chociaż nie było mi łatwo. Jednak odwiedzała mnie raz w tygodniu. Do czasu, aż zacząłem się z kimś spotykać. Przez pewien czas mnie unikała. Nie podobał jej się mój związek. Wcale mnie to nie dziwiło.

– Nie.

Connor nie lubił zostawać ze starszą siostrą. Szkoda. Wolał towarzystwo opiekunki niż Zoe. Pewnie dlatego, że siostra nie pozwalała mu na wiele rzeczy i wolała, gdy spędzał czas na nauce. Córka czasami chciała zastąpić bratu matkę. Starałem się jej tłumaczyć, że nie powinna tego robić, ale w ogóle mnie nie słuchała. Wmówiła sobie, że to ona była odpowiedzialna za brata. Albo nie chciała, żeby Nana miała cokolwiek z nim wspólnego. Chociaż o to się martwić nie musiała. Kobieta nie potrafiła być dobrą matką dla własnych dzieci, a co dopiero dla moich. Zoe jednak niechętnie zajmowała się Milesem. W tym przypadku też starałem się jej tłumaczyć, że nieważne, kto był mamą chłopca to jej brat i nie powinna go odpychać od siebie.

– Tak.

– Nie, wolę siedzieć z Milesem. - Zerknął na malucha, bawiącego się na podłodze.

Miles urodził się po śmierci Cameron. Nie mógł być jej synem. Żałowałem, że nie doczekaliśmy tego momentu. Przez chwilę byłem szczęśliwy, a później znowu zostałem sam. Tym razem nie z dwójką, a trójką dzieci. Powinienem się tego spodziewać. Nie można było budować szczęścia na cudzym nieszczęściu, a to właśnie próbowałem zrobić. Popełniłem w życiu wiele błędów. Niektóre z nich próbowałem naprawić, ale szło mi kiepsko.

Skrzywdzeni.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora