1. ,,Robin"

150 5 9
                                    

,,Mówisz jak książka"

,,A ty znowu o śmierci..."

,,Może lepiej się zabij, co?"

Chcieli bitwy, dałem im wojnę.

Robin znowu dostawał te durne komentarze na jego temat. On chciał tylko się komuś wyspowiedzieć. On chciał tylko wypowiedzieć na jakiś temat.
On chciał tylko z kimś pogadać.
Pogadał, ale nie na długo. Wystarczyły dwa zdania, aby inni go wyśmiali za to o czym myśli, jakie ma poglądy i w jaki sposób mówi lub nawet to, że mu z buzi śmierdzi choć mył zęby dzisiejszego ranka trzy minuty, jak zawsze.

Nie miał przyjaciół. Po wydarzeniach z przed dwóch lat nie wierzył w coś takiego jak przyjaźń. Jego przyjaciółka wystawiła go. Znudziła się nim i wzięła kolejną osobę za ofiarę.
Wyobrażał sobie jej śmierć parę razy w życiu. Tak bardzo chciał ją zabić. Tak bardzo, że w nocy wypłakiwał, że jest taki słaby i nie może tego zrobić, po czym brał coś ostrego i się ciął.

Jego dzisiejszy dzień w szkole minął jak zwykle. Na przerwach siedział pod salami z słuchawkami na uszach, za co dostał uwagę od nauczycielki, która to zauważyła. Na lekcję hiszpańskiego nie był przygotowany i dostał minusa za nieprzygotowanie do lekcji, chociaż zrobił tylko dwie literówki. Nienawidził tej nauczycielki. Bardzo dobry był zaś z plastyki, gdyż kochał sztukę. Każdą sztukę. Morderstwo też jest sztuką.

Wyszedł z budynku szkoły, jak zwykle, z słuchawkami na głowie. Aktualnie leciała mu piosenka ,,Another Love" Toma Odell. Robin bardzo skupiał się na tekście piosenek. Lubił wiedzieć o czym jest dana piosenka, a nie jak większość osób zwracać uwagę tylko na sam motyw piosenki. Tak też jest z życiem. Słowa piosenki to znaki od życia, czym ono jest, a motyw piosenki to sposób w jaki spostrzegamy życie.

Poprawił czarną kurtkę i zauważył jak grupa jakichś nastolatków, składających się z sześciu chłopaków, podchodziła do niego. Wiedział kim oni byli i za każdym razem, gdy wychodził z szkoły modlił się w duchu, aby ich nie spotkać, co niestety było nieuniknione.

Robin starał się nie zwracać na nich uwagę, lecz gdy tylko odwrócił wzrok, jeden z chłopaków chwycił go za jego kruczo-czarne włosy przyciągając go do siebie, przez co słuchawki zsunęły się z jego uszu na szyję.

- Suka znów chciała spierdolić - parsknął z śmiechem co też roześmiało resztę grupy. Pociągnął go za włosy i podniósł za nie do góry, tak aby Robin spojrzał na niego. Nastolatek musiał stanąć trochę na palcach, aby to zrobić.

- Niestety, ale roby-boby nie wróci tak szybko do domu jak się spodziewała - powiedział inny w zielonej bluzie używając niepoprawnej formy co do czarnowłosego.

Robin chwycił za nadgarstek chłopaka, który go trzymał i pociągnął go, aby puścił jego włosy. Gdy to robił, czuł jak kilka włosów zostaje zerwanych, ale był przyzwyczajony do tego bólu, więc go to nie zabolało. Puścił jego napięstek już przygotowywując się do biegu, kiedy chłopak znowu go chwycił za rękę. Robin już był tak poddenerwowany, przez co wyjął nóż z torby i drugą ręką przejechał po powierzchni dłoni nastolatka, który zawył z bólu jaki i samego widoku ostrza i krwi na jego ręce, przez co puścił prawy nadgarstek czarnowłosego, który już uciekał chowając nóż spowrotem do torby.

- Zgłosimy to dyrektorowi, że nosisz ze sobą nóż do szkoły! - zawołał za nim chłopak, który podtrzymywał Robina, lecz nastolatek już nie słyszał.

Robin nie zwlekając patrzył przestraszony na dwóch chłopaków, którzy zaczęli za nim biec, wbiegł do pierwszego lepszego autobusu, który właśnie przyjechał na przystanek. Drzwi pojazdu zamknęły się z małym trzaskiem i ruszył po paru sekundach. Robin odetchnął z ulgą i widząc jak dwójka chłopaków patrzyła na niego z zewnątrz, pokazał im środkowy palec zakładając słuchawki spowrotem na głowę. Kątem oka widział jak jego prześladowcy krzyczą coś do niego i również pokazują palca.

Właśnie w jego słuchawkach zabrzmiała jedna z jego ulubionych piosenek - ,,Better Man" zespołu Pearl Jam. Uśmiechnął się na piękny dźwięk gitarki na początku piosenki. Tak bardzo kochał ta nutkę, tylko szkoda, że to nie on mógłby być tym "lepszym człowiekiem".

Jechał tym autobusem nie raz, więc wiedział, że nie poproszą go o sprawdzenie biletu. Postanowił jechać tym autobusem do póki nie będzie jak najdalej od domu.

Nienawidził swojego domu. Miał wrażenie, że rodzice go kontrolują, co też było prawdą. Nie mógł wielu rzeczy; mieć zamkniętych drzwi w pokoju, wychodzić sam z domu (jest tego więcej). Rodzice zabierali mu wieczorem telefon i sprawdzali (wiadomości, co oglądał, czego słuchał) naruszajac jego prywatność. Nie tolerują też jego płci jak i orientacji i używają co do niego niepoprawnych form.

Między jego matką, a ojcem też nie było za dobrze. Za dnia naprawdę często się kłócą, a chwilę potem się całują i przytulają co dla Robina było fałszywą miłością. Czasami się pyta matki dlaczego wyszła za jego ojca, a ta odpowiada za każdym razem; ,,też się nad tym zastanawiam".

Wyjął telefon z kieszeni kurtki i włączył mapę chcąc sprawdzić gdzie jest. Był niecałe dwie godziny drogi do domu. Postanowił, więc wysiąść przy następnym przystanku.

Gdy autobus się zatrzymał, wysiadł z niego jak najszybciej. Rozejrzał się e poszukiwaniu sklepu. Nie znalazł żadnego, więc ruszył przed siebie bardziej w stronę domu.

W jego słuchawkach zabrzmiała nowa piosenka, którą była ,,CORALINE". Robin ostatnio zaczął dużo słuchać Måneskina, na początku znał ich jakieś trzy piosenki, a jakiś tydzień temu postanowił włączyć sobie ich piosenki, co akurat nie było złym wyborem.

Po paru minutach drogi wreszcie znalazł jakiś sklep. Wszedł do niego chcąc sobie kupić tylko dwie rzeczy. Ludzi - na szczeście Robina - było mało w tym sklepie. Chłopak podszedł do lodówki na końcu sklepu i wyjął z niej różowego Monstera. Podszedł do kasy prosząc jeszcze o papierosy Marloboro Light. Wychodząc z sklepu zaczepił go jeszcze starszy mężczyzna przed budynkiem. Robin jednak nie zwracał na niego uwagi tylko ruszył dalej.

Dotarł nad jakąś rzeczkę. Postanowił tutaj zostać na jakiś czas. Zdjął kurtkę, na której następnie usiadł i wyjął energetyka z plecaka. Otworzył napój i napił się łyka, po chwili odstawiając go na bok. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów kupione wcześniej w sklepie. Wziął jednego i zapalił go. Smród zaśmiecał jego płuca, a energetyk obok niego dokładał jeszcze kolejne powody do śmierci.

Gdy papieros powoli się wypalał, popatrzył na niego, a jego kąt ust podniósł się na chwilę. Podwinął rękaw bluzy. Sam sobie tego nigdy nie robił, ale jego prześladowcy mu już tak. Jego matka kiedyś zauważyła ślady po tym i dała mu karę na miesiąc na wychodzenie z domu za 'nieodpowiednie towarzystwo'. Robin nie mógł wtedy nic powiedzieć, dorośli nie dawali mu dojść do słowa i stał jak ten słup otrzymując obrazy od ojca grożącemu mu, że nie ma czegoś takiego jak "przyjaciel".

Robin przypomniał sobie w tej chwili ten dzień. Kolejny powód. Pomyślał i przyłożył papierosa do swojej skóry. Jęknął cicho z bólu, który ustępował, gdy odrzucił papierosa i go zdeptał.

Wyjął z torby coś, czym mógłby zagoić oparzenie i zakrył rękę pełną blizn.

Napił się kolejnych łyków Monstera, od którego był uzależniony (jak i wielu innych rzeczy). Wyjął z kieszeni telefon i sprawdził godzinę; dochodziła siedemnasta czterdzieści. Postanowił zbierać się do miejsca, którego niegdyś nazywał domem.

We're just a kidsDove le storie prendono vita. Scoprilo ora