30. ,,Jak rodzina"

17 2 7
                                    

Robin zaś osobiście uważał, że najlepszym sposobem na ucieczkę od swoich problemów, toksycznych ludzi jest ucieczka od nich. Odizolowanie się od ludzi, ucieczka z domu, niech zapomną o tym kim byłeś, jesteś i będziesz. Zacznij życie od nowa.

Robin miał próbę samobójczą. Dwudziesty kwietnia, dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku. Gdy jednak nie udało mu się popełnić samobójstwa, wiedział, że nie spróbuje drugi raz.

Samobójstwo - udane czy nie udane - pokazuje, że jesteś słaby.
Jeśli ci się uda to znaczy, że nie wytrzymywałeś tego bólu. Jesteś po prostu słaby, bo nie dajesz sobie rady.
Jeśli jednak ci się nie uda; też jesteś słaby, ponieważ nie miałem psychy, aby to zrobić lub zbyt bardzo bałeś się śmierci.

Robin właśnie mimo tego, że mówił sobie, że nie spróbuje kolejny raz to i tak czasami wracał myślami do tej nocy, kiedy miało się to stać. Wystarczyło jedno cięcie żyły lub wbicie w siebie tego ostrza, a byłby już po drugiej stronie. Napisał nawet czterostronowy list pożegnalny do rodziców.

Coś go jednak powstrzymało przed zrobieniem tego jednego ruchu.

Zostawiłby wszystkich.

Zostawiłby Rose, która w tamtych czasach była dla niego codziennie.
Zostawiłby swoich braci.
No i zostawiłby oczywiście Toma.

Robin pomyślał, że wreszcie musi wyjść z tej dziupli, w której siedzi od jakichś trzech dni. Zdjął słuchawki słysząc cichą rozmowę jej siostry i Diany. Wiedział, że coś między nimi jest nie tak. Ich relacja stała się napięta.

Wyszedł z telefonem w kieszeni spodni. Jego rodzinka siedziała razem wtulona w siebie na kanapie, przed telewizorem. Uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową klaskając rękoma. Głowy dwóch dziewczyn, gdy usłyszały ten dźwięk, odwróciły się w stronę Robina.

- Co? - zapytały.

- Nic - zaśmiał się i podszedł do kanapy, na której usiadł, lecz od razu wstał jak poparzony.

- Co? - znów zapytały lekko chichocząc.

- Nic - odpowiedział czarnowłosy i spowrotem usadowił się na miękkim meblu. - Co robimy? - zapytał.

- Nie wiem - odparła Eli i odsunęła się trochę od Diany.

- Dadza, masz karty UNO?

- Na komodzie, pod telewizorem są.

Robin wziął karty i zaczął je tasować siadając po turecku na kanapie jak dziecko. Porozkładał wszystkim po siedem kart nie przyjmując słowa "nie" i pierwsza runda się rozpoczęła.

(Dlaczego opisywanie różnych rzeczy jest takie nudne? Dop.autor)

Wyszło na to, że wygrała Diana, a Eli jak zwykle powtarzała, że oszukiwała, czego Robin był zdania przeciwnego, ale nie chciał się kłócić, więc powiedział blondynce wprost: ,,dobrze, Dadza oszukuje" na co najstarsza spojrzała się na niego zdezorientowana i lekko zła.

Zagrali jeszcze kilka rundek, a końcowy wynik wyglądał tak: Diana - sześć wygranych, Eli - dwie, a Robin - cztery.

Blondynka strzeliła - nieprawdziwego - focha i ignorowała to co inni do niej mówili.

- Dziecko się obraziło? Szkoda - zaśmiał się z ironią najmłodszy biorąc paczkę Marlboro Light do ręki i wyjął jednego, po czym wsadził do buzi.

- Jesteś ode mnie młodszy - stwierdziła i zatkała nos wypinając język na sam widok papierosów.

- Ale jestem dojrzalszy! Ludzie mi mówią, że mam siedemnaście, osiemnaście lat - oznajmił dumnie z czego Diana się zaśmiała. - I nie wypinaj języka, bo ci krowa nasika.

- Mi nie nasikała, więc tobie nasikała - odbiła piłeczkę tekstem z dzieciństwa, który nawet się nie rymował z poprzednią częścią.

Diana stała przy blacie popijając melisę co jakiś czas.
- Dzieci... - westchnęła z cichym śmiechem.

Robin na to od razu zareagował.
- A ty to niby kim jesteś? Na pewno nie dorosłym, ha!

- Jestem starsza od ciebie o dwa lata, za rok kończę osiemnastkę. Odpowiadam za was, bo jestem najstarsza. Chcesz jeszcze się kłócić?

- Bracie, nie rób teg-

- Chcę tylko powiedzieć, że jestem naprawdę mądrym nastolatkiem, ale robię głupie rzeczy - przerwał jej wyjmując zapalniczkę, aby zapalić.

- Ale nie tutaj mi pal, dziecko! Wyjdź na dwór. - Diana chwyciła go za rękę wyprowadzając na mały taras przed domem i spowrotem wróciła do kuchni, gdzie Eli brała kolejnego energetyka. - Nie za dużo trochę tego? To już chyba trzeci.

- Chcę dostać zawału serca - stwierdziła i otworzyła puszkę pójść jednego łyka.

- Nie pozwolę ci dostać zawału sama - odrzekła biorąc smakowego Monstera i również go posmakowała. - Dostanie zawału razem.

- Dzięki, Dadza - uśmiechnęła się z lekko różowymi policzkami. Czuła bliskość, a zarazem miłość...?

Robin wrócił z dworu i wrócił do swojego pokoju na chwilę, aby odłożyć co nie było mu w tamtej chwili potrzebne. Wrócił chwilę potem do salonu-kuchni i ułożył się na kanapie wyjmując telefon. Wszedł na discorda, serwer jego i Toma.

Eli to zauważyła jak klika palcami w klawiaturę, więc zapytała:
- Z kim piszesz?

Diana również spojrzała w stronę okularnika. On zaś spojrzał się na nie i wyszedł z aplikacji, i wszedł na pasjansa.

- Z nikim.

- Oh, no przecież widziałyśmy - odrzekła Eli przeciągając ostatnie słowo. Zrzuciła nogi Robina z kanapy i usiadła na ich miejsce. - Kim jest ta szczęściara lub szczęściarz?

- Nikt. - Czarnowłosy upierał się.

- W porządku. Nie chce mówić to niech nie mówi, nie zmuszajmy go, Krufko - odrzekła brunetka stawiając energola na blat.

Robin poczuł się w tamtej chwili źle. Chciał powiedzieć, że miał najbliższego przyjaciela, Toma, ale z drugiej strony też się bał, chociaż jego siostra sama mówiła, że ma schizofrenię.

Nie powiem do póki nie wspomnę o tym Tomowi.

Trochę czasu później usiedli razem na kanapie oglądając film przez cały wieczór, do póki Diana nie musiała wrócić do swojego domu. Zastanawiała się czy może po prostu nie wyjść z domu i nie wrócić.

We're just a kidsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora