24. ,,Nawet w krwi wyglądasz okropnie"

23 2 25
                                    

Już czas.

Eli stanęła przed domem Jacka w stroju klauna i nożem w ręku. Spojrzała na ostrze i przejechała nim sobie po ręce.

To morderstwo może zmienić całe moje życie.

Założyła maskę klauna na swoją twarz. Sapnęła i podeszła do drzwi domu.

Weź się uspokój, w swojej głowie zrobiłaś to już tyle razy.

No właśnie. W swojej głowie.

Wyjęła scyzoryk i spinkę. Jej ofiara powinna teraz smacznie spać i czekać na swoją śmierć.

Jack Lee, idę po ciebie. Zerwę z ciebie skórę, wbiję nóż w serce, przetnę wszystkie żyły.
Oko za oko, ząb za ząb.

Otworzyła drzwi na oścież. Weszła do środka i zamknęła z powrotem na wszystkie możliwe zamki. Uśmiechała się próbując uspokoić swoje walące serce.

Wcześniej była tutaj z Dianą obejrzeć cały dom. Wiedziała, więc gdzie jest kuchnia, łazienka, sypialnia rodziców zjacka oraz jego własny pokój. Piwnica również.

Weszła po schodach na piętro, na którym znajdował się pokój ofiary. Próbowała opanować swój śmiech i poszła do połowy korytarza, po czym spojrzała na jasne drzwi obok siebie. Drzwi Jacka. Otworzyła je i weszła przymykając je. Pokój był koloru jasnego niebieskiego, błękitnego. W rogu stała szafa, a obok łóżka biurko z komputerem.

Gamer.

Eli podeszła do łóżka śpiącego Jacka. Spojrzała na niego i sprawdziła tętno.

Wrak.

Odkryła go zrzucając kołdrę na drugą połowę łóżka. Wsadziła ręce pod jego ramiona i spróbowała podnieść.

Ciężki jest.

Grubas.

Prychnęła pod nosem.

Gdy znów spróbowała go podnieść, on się poruszył. Blondynka zastygła.

Kurwa.

Jego oczy się otworzyły, a gdy ujrzał Eli już uwierał usta, aby się wydarzyć, lecz dziewczyna była szybsza i zakryła jego buzię chustką nasiąkniętą Propofolem. Chłopak natychmiast zemdlał do nieprzytomności.

Jack otworzył oczy. Rozpoznawał to miejsce. Jego własna piwnica.

Próbował się ruszyć, ale to na nic. Jego ręce jak i nogi były związane, a usta zaklejone taśmę, więc nie mógł też krzyczeć. Jego oczy się zamykały. Miał nadzieję, że to tylko zły sen.

- Otwórz te oczy - usłyszał dziewczęcy głos przed sobą. - Nie śpisz, wiem o tym.

Chłopak jednak nic z tego nie robił i zamykał oczy, aby znów zasnąć.

Jaja se ze mnie robisz, idioto. Pomyślała Eli i podeszła do chłopaka.

Chwyciła go za podbródek i przyłożyła nóż do powieki ofiary, która natychmiast krzyknęła z bólu i strachu przez taśmę.

- Imm... pffmst - próbował co kolwiek powiedzieć, lecz nie mógł. Jego oczy się rozszerzyły, gdy zobaczył przed sobą klauna z nożem. - Pfffmfmm!

- Wiesz co, Jack? Jesteś ciężki jak mi się wydawałeś - zaśmiała się blondynka poprawiając włosy. - Jesteś nawet cięższy... - zabrała nóż z powieki bruneta i chwyciła za jego włosy rzucając nim o podłoże. On zawył z bólu, a ona nic z tego nie robiła. - Wiesz po co tu jestem? - zapytała kucając. - Aby cię zabić - odpowiedziała nie czekając na odpowiedź i wbiła nóż w rękę chłopaka. Jej uśmiech pod maską się rozszerzył, a po chwili wyjęła ostrze patrząc jak krew tryska z kończyny jej ofiary. - Pewnie pytasz, dlaczego? Dlaczego chcę cię zabić? - ułożyła go na siedząco, a on próbował uspokoić swój oddech i przebudzić się z tego koszmaru. - Zraniłeś kogoś kogo nie powinieneś, Jack. Moją rodzinę. - Przejechała nożem z policzka do jego szyji i pod maską zasmakowała krwi chłopaka. - Masz słodką krew, Jack.

Bawiła się nim. Co jakiś czas dodawała komentarze do tego co się dzieje lub jak Jack wygląda.

Eli czuła jak jej serce bije z szczęścia. Szaleje. Jej mózg też. Ona sama także.

Planowała zabić Jacka w jego własnej piwnicy i zostawić. Może później wrócić do domu zapłakana, bo kogoś zamordowali w sąsiednim mieście.

Śmiała się dowoli nie interesując się tym co próbuje powiedzieć lub zrobić ofiara.

Ofiarę można sobie wybrać i się nie bawić dowoli. A później zabić.

Mordercy sobie nie można wybrać. Wpadniesz na niego i już jest stuprocentowa szansa, że cię zabije. Szczególnie, gdy zranisz jego bliskiego.

Kogoś kogo kocha.

Blondynka zerwała skórę nożem z bruneta.

Przerywane krzyki - raczej bolesne pomruki - ofiary było słychać w całej piwnicy.

Idź do piekła. Załatwiłam już z Szatanem tam dla ciebie miejsce.

Eli przecięła wskazujący chłopakowi pod sobą. Odeszła do niego i spojrzała.

Wygląda...

Spojrzała na swoje arcydzieło.

Robin miał rację; wszystko jest sztuką.

Blondynka zmrużyła brwi.
Jack Lee wygląda brzydko. Choć...
Przyjrzała mu się.
Dobra, pięćdziesiąt procent do dupy.

Te pięćdziesiąt procent było do dupy, gdyż chłopak jej się nie podobał. Nawet w krwi.

A te pozostałe pięćdziesiąt - była dumna z siebie, że to tak wyszło.

Podeszła do chłopaka i chwyciła za jego podbródek zmuszając go, aby na nią spojrzał.

- Nawet w krwi wyglądasz okropnie - powiedziała.

Wbiła nóż w jego lewe oko i wyjęła, a następnie zaczęła dźgadź jego prawie martwe ciało.

Krew tryskała na nią, ale nie obchodziło ją to.

Była dumna z siebie.

Była szczęśliwa.

Oszalała.

To jej pasja...

Zabijanie to jej pasja!

Od zawsze!

Od małego chciała powybijać idiotów.

I wreszcie to zrobiła.

Po chwili przestała swojego działania, gdy zorientowała się, że chłopak jest martwy.

Uśmiechnęła się, a po chwili jej śmiech otoczył cały korytarz.

Czuję się zajebiście.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now