19. ,,Z ręką na sercu"

32 3 10
                                    

Robinowi strasznie się nudziło. Dochodziła godzina dwunasta i postanowił iść do sklepu po jakieś jedzenie. Powiedział o tym Tomowi, który postanowił iść z nim. Nie zaszkodzi, i tak tylko on go widzi.

Niższy musiał nosić kaptur na głowie mimo temperatury, która wskazywała na to, że można było chodzić bez bluzy. Słuchawki miał zawieszone na szyi, a rękawy podwinięte. Ręce miał zakryte bandażami po wcześniejszych ranach, a na policzku miał jeszcze jeden plaster. Próbował przez cały czas zmienić swój wzrok mrużąc oczami, co akurat nie tak źle mu szło. Wcześniej patrzył swoimi czarnymi, wielkimi migdałami na świat, a teraz musi to ukrywać.

Stanęli przed sklepem. Robin wziął wdech i wydech czując obecność Toma obok siebie. Cieszył się, że go ma. Położył dłoń na 'klamce', chciał najpierw pociągnąć, ale w porę spojrzał na naklejony napis na drzwiach podpowiadający, aby pchać drzwi do środka lokalu. Blondyn zaśmiał się pod nosem z tego powodu. Weszli do środka. Nic ciekawego; sklep jak każdy inny. Na nawet szczęście Robina, były jakieś ubrania czy po prostu zwykłe maski, co już by pomogło mu bardziej zmienić wygląd. Chłopak myślał też właśnie o zmianie koloru włosów lub ściąć sobie trochę włosy, ale nie miał na to jakiegoś konkretnego pomysłu.
Na szczęście, nikogo nie było w sklepie, więc Robin mógł omijać irytujące wzroki ludzi. Czarnowłosy poszedł do pułki z chlebem i wziął jeden. Następnie podszedł do lodówki i wyjął jednego Monstera, tym razem dla odmiany białego. Szczerze, nigdy go nie próbował, gdyż pił czarne oryginalne i dosyć rzadko różowe. Wziął także jakąś normalną wodę. Z pod blatu chwycił za czarną maseczkę oraz białą czapkę z daszkiem z czarnym znakiem NY i podszedł do kasy, i położył rzeczy na blacie. Kobieta się na niego spojrzała z irytacją i zaczęła brać do ręki jedzenie i następnie je kasować.

- Dziewięć dolarów i dwadzieścia cztery centy - powiedziała lekko drażniącym uszy głosem, Robin sapnął pod nosem.

- Poproszę jeszcze papierosy Marlboro Light - dodał z uśmiechem zmieniając trochę głos, choć nie sądził, że jest to potrzebne. Spojrzał z ukrycia na Toma, który mruknął pod nosem niezadowolony. Miał nadzieję, że niższy zapomniał o takich śmieciach.

Kasjerka przewróciła oczami i schyliła się do pułki pod blatem. Wyjęła paczkę szlugów i skasowała je.
- Będzie o pięćdziesiąt centów więcej.

Robin mruknął coś pod nosem i wyjął z torby swój portfel. Otworzy6ł go i podał kasjerce pięciodolarowy banknot. Czekając na wydanie reszty zaczął sobie nucić jakąś wymyśloną przez niego przed sekundą muzyczkę. Kobieta wydała mu resztę i miała już dawać czarnowłosemu paragon, ale on był szybszy i wyszedł ze sklepu.

Postanowili nie zwlekać i ruszyć w stronę swojego miejsca zatrzymania. Robin założył swoją nową czapkę i maseczkę na twarz. Robin w myślał o podróżowaniu po całym stanie czy nawet Ameryce, ale uznał to trochę za głupi pomysł; nie wiadomo co by go mogło spotkać na drodze, o późnych godzinach i nawet o świcie chodzili starzy menele czekający tylko na to, aby zapytać się takiego nastolatka, jak Robin, czy ma jakiś problem. Występują także porwania, a gdyby czarnowłosy stałby się ofiarą takiego losu to nie było by tak łatwo. Krótko mówiąc; były, są i będą niebezpieczeństwa na każdym kroku.

Podczas drogi, Robin wyjął z torby zakupiona paczkę papierosów i wyjął jednego, aby zapalić. Ściągnął maseczkę na brodę. Wziął zapalniczkę z kieszeni i zapalił. Wciągnął dym, następnie odczekał chwilę i wypuścił go z ust. Od jakiegoś czasu się zastanawiał czy nie zacząć palić jednorazówek, lecz nie znał się na tym, jak cholera, więc myślał, że przy próbie zakupu tego przedmiotu zostałby wyśmiany przez chociażby kasjera, że nie potrafi poprosić o produkt.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now