26. ,,Spotkanie"

35 3 19
                                    

Eli siedziała na ławce z Dianą podtrzymując dziewczynę, gdyż ta spała. Gdy tylko się dowiedziała, że brunetka się upiła, natychmiast ruszyła w stronę klubu, w którym wcześniej siedemnastolatka się upiła.

Tamta noc dla ich trójki była czymś. W dobrym i złym znaczeniu.
Eli przekroczyła swoją barierę i popełniła morderstwo. Była szczęśliwa.
Diana zobaczyła jak jej była całuje się z jakimś chłopakiem, a potem się upiła. Nie pamiętała. Była szczęśliwa, że nie pamięta, lecz smutna, że zobaczyła takie rzeczy.
Robin wrócił do domu po rzeczy i prawie został nakryty przez swojego ojca. Miał mieszane uczucia.

Tą rodzinkę chyba jakiś piorun pierdolnął przy narodzinach.

Eli poczuła jak starsza dziewczyna na jej ramieniu się przebudza. Spojrzała na nią swoimi niebieskimi oczami i czekała na następne wydarzenia. Diana otworzyła oczy, a jej wzrok wylądował na twarz blondynki. Uśmiechnęła się lekko na ten widok, ale w następnej chwili poczuła jak ją mdli. Wstała z ławki i zaczęła się rozglądać za jakąś łazienką. Zauważyła jedną, niebieską ubikację i weszła do niej.

Eli patrzyła się na te bez zmrużenia okiem. Traumę mam. Kolejny powód, żebym nie piła. Westchnęła i wstała z ławki, aby podejść do ubikacji, do której weszła Diana.

Zapukała do niej.
- Wszystko w porządku? - zapytała.

- Ta... - usłyszała odpowiedź po paru chwilach. Drzwi od ubikacji się otworzyły, a w nich stanęła Diana. - Powiesz mi co się stało? Pamiętam tylko jak... - przerwała. Podeszła do ławki i usiadła na niej, Eli podążała za nią. - Jak moja ex się macała z jakimś typkiem...

- No... - przytaknęła blondynka kładząc rękę na ramieniu starszej. - Zobaczyłaś i chciałaś się upić, co ci się udało. Zadzwoniłaś do Robina i rozmawiałaś z nim do jakiejś chyba piątej, później do mnie zadzwoniłaś i przyszłam tutaj do ciebie. Aktualnie jest... - spojrzała na godzinę w swoim telefonie - jedenasta dwadzieścia dwa.

Diana podniosła głowę.
- A co z Robinem? Mówił coś, że niby już jedzie i miałby być kilka godzin temu - zapytała martwiąc się o przyjaciela.

- Powiedział, że pójdzie się przejść i przy okazji pójdzie do sklepu. Chciałam go zatrzymać, ale jednak poszedł - wytłumaczyła Eli i westchnęła po chwili. - Ładny jest jak cholera.

- Wiesz, skoro jedno rodzeństwo jest ładne to drugie też powinno - zaśmiała się starsza widząc jak policzki niższej różowieją.

- Dadza, sama też jesteś piękna jak cholera jasna nie wiem co - odpowiedziała przeskakując wzrokiem z twarzy Diany na chodnik przed nią.

Eli po jakimś czasie zauważyła czarnowłose loki jej rodzeństwa. Uderzyła delikatnie łokciem 'Dadzę, aby spojrzała na lekko zgarbioną sylwetkę Robina. Wyższa spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

- Cześć, Robin! - krzyknęła machając ręką, a Eli chwyciła jej dłoń w dół śmiejąc się. Widać było, że Diana nie była w stu procentach trzeźwa.

Robin spojrzał się na swoją rodzinkę, a na jego twarzy również pojawił się uśmiech pod czarną maską. Piękny uśmiech, którego on sam nienawidził.

Podszedł do nich trochę szybciej i stanął przed ławką wyjmując paczkę papierosów, a Eli zrobiła się trochę nie dobrze, lecz tego nie okazywała. Doskonale wiedziała o tym, że Robin palił i dlaczego to robił, ale ona sama nie pokazywała od dłuższego czasu sympatii do papierosów.

- Hey, Dadza - powiedział najmłodszy zdejmując maskę na brodę i wyjął papierosa z paczki, i go zapalił. - Witam ponownie, kurwiszonku. - Zwrócił się do Eli. - Czujecie się komfortowo z tym, że palę przy was czy mam odejść?

We're just a kidsWhere stories live. Discover now