51. ,,Za dużo wszystkiego na raz"

13 1 17
                                    

Robin chyba się uzależnił od bycia tym crushem wszystkich dziewczyn (i chłopaków) w mieście, a tak naprawdę był mordercą.

Jest taka jedna zasada, kiedy zamierzasz popełnić swoje pierwsze morderstwo.

,,Na jednym się nie skończy. Będziesz chciał więcej."

Mimo tego, że pierwsze morderstwo Robina było trochę połowicznie przez wypadek to i jednak był dumny z siebie i potrzebował więcej.

Jednak to ten głos mówił mu te rzeczy. Jakby to właśnie ten głos manipulował Robinem i mówił mu co myśli.

Okularnik myślał, że zwariuje przez to. Miał wrażenie, że znów traci Toma. Nie rozmawia z nim za często, a jeśli już to nie zawsze są to takie głębokie tematy. Oczywiście, rozmawia z nim na temat tego głosu, lecz ten głos wie o tym i rzuca obelgi w jego stronę.

Tom wysłuchiwał Robina i chciał mu pomóc, choć nie wiedział jak. Brunet mówił mu, że wystarcza jego sama obecność i to, że słucha go zawsze, gdy musi się komuś wygadać.

Blondyn martwił się o niższego chłopaka. Okularnik wspominał, że zabije kiedyś kogoś, ale nie sądził, że kiedyś to naprawdę się stanie. Nie chciał wchodzić w drogę swojemu jedynemu przyjacielowi, ale wiedział, że jeśli będzie trzeba to tak zrobi.

,,Jeśli będzie trzeba to wejdź mi w drogę, Tom. Nie chcę dosłownie stracić głowy dla tego głosu" - własne słowa Robina.

Wtorek, piąty września, siedemnasta pięćdziesiąt trzy. Robin siedział na krześle w kuchni (która była połączona z salonem) z talerzem z tostami na stole, przed nim. To miało być jego śniadanie.

Czuł się źle jedząc. Nie że brzuch go bolał, gdy zjadł za dużo. Nie. Nie lubił tego, że jak zje jakieś jedzenie to nie może przestać jeść. Jak jakaś klątwa.

Ty chyba naprawdę powinieneś umrzeć.

- ZAMKNIJ SIĘ - Robin nawet jus się nie powstrzymywał przed wydarciem się na ten głos.

Sam się zamknij. Mam ci przypomnieć kto tutaj rządzi?

- PO PROSTU ZNIKNIJ Z MOJEJ GŁOWY.

Uderz się z pięści.

Co?

Słyszałeś. Uderz. Się. Z. Pięści.

Robin automatycznie spojrzał się na swoją dłoń, która zacisnęła się w pięść. W następnej sekundzie zacisnął powieki i uderzył się w policzek cicho sykając z bólu.

- Znalazłeś już we mnie ofiarę, dziwkę czy innego cholernego? - zawołał Robin szalejąc przez ten głos w głowie.

Zrobiłem z tobą co chciałem. Głos kpił z niego. Ty po prostu jesteś trochę taki sam jak ja.

Robin chwycił za talerz stojący na stole i rzucił nim o podłogę. Naczynie się roztrzaskało na małe, mniejsze kawałki szkła.

Ukucnął przy nich z szeroko rozszczeronymi oczami. Sięgnął po jeden kawałek, ale nie po to, aby posprzątać.

Przyłożył sobie ten kawałek szkła do skóry i zaczął sobie robić cięcia.
Omijał te miejsca, gdzie żyły były najbardziej widoczne, choć bardzo chciał je sobie przeciąć.

Charakterystyczne pukanie do drzwi zabrzmiało w uszach chłopaka, jednak je zignorował i wciąż sobie rysował po rękach ostrymi krawędziami rozbitego szkła.

Dlaczego to tak piękne wygląda?!

- Robin? - Głos Diany był słyszalny z trzech metrów. Robin przestał swojego działania i czekał na kolejny przebieg wydarzeń. Słyszał kroki starszej dziewczyny. - Robin, co ty robisz...?

Chłopak nie spojrzał się na nią, a jedynie ścisnął kawałek szkła w swojej ręce czując jak się wbija w jego skórę.

- Ło, ło, ło! Robin! - Diana chwyciła jego dłoń i sprawiła, że okularnik ją otworzył. Była cała we krwi, jak w sumie jego lewa ręka. - Co sobie zrobiłeś? Dlaczego?!

Robin poczuł łzy w oczach. Nawet nie wiedział dlaczego płacze. Za każdym razem, gdy działo się z nim coś złego to płakał, a szczególnie jak ktoś to zobaczył.

- Ja- ja, D-diana, przepraszam - wydyszał czując jak słone łzy spływają mu z policzek.

Spojrzał się na Dianę, której ręce trzęsły się jak nigdy.

- Możesz wstać? - zapytała, a Robin kiwnął głową, po czym zrobił to o co dziewczyna go prosiła. - Zabandażuję cię. Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. Nie zmuszam do rozmowy.

Robin był w duchu wdzięczny brunetce za te słowa, choć gdzieś z tyłu głowy głos odbijał się echem mówiąc ,,kłamie", ,,będzie rozmowa".

- Przepraszam... - wyszeptał pod nosem siedząc na krześle na drugim końcu stołu, przy którego początku Disna sprzątała części talerza i też trochę krwi z podłogi.

- Robin, nie jestem na ciebie zła - powiedziała, choć po jej głosie Robin mógł wywnioskować, że jest chociaż trochę wkurzona.

- Ale przepraszam.

Diana nic nie odpowiedziała na to, tylko skończyła sprzątać i wzięła bandaże, oraz inne potrzebne rzeczy do opatrzenia, z szafki.

Podeszła do Robina i usiadła na krześle obok niego.

- Podaj mi swoją rękę - odparła po chwili ciszy.

- Mogę, sam to zrobić. - Chłopak zaprzeczał.

- Robin.

- MÓWIĘ, ŻE KURWA MOGĘ SAM TO ZROBIĆ.

Wydarł się na nią.

Zakrył buzię swoimi dłońmi rozszerzając jeszcze bardziej oczy nie wierząc w to co właśnie powiedział.

Diana także trochę się zdziwiła, a też przeraziła. Poczuła się winna.

- Okay. Sam to zrób. - stwierdziła i poszła do zlewu, gdzie zaczęła myć sztućce. - Nie będę naciskać.

- Dziękuję.

Uśmiechnął się pod nosem, jednocześnie czując łzy w swoich oczach.

Pociągnął nosem i sobie zaczął czyścić rany, a później je owijając w bandaż.

Diana po skończeniu mycia widelców czy noży, usiadła na kanapie wyciągając telefon.

Robin zaś rzucił jej, że będzie, jakby co, w swoim pokoju, do którego się udał i przesiedział do następnego dnia.

Włączył w swoich słuchawkach muzykę opanowując swój oddech, powstrzymując łzy i zmuszając się trochę do śmiechu.

Am I going crazy?

Would I even know?

Am I right back where I started fourteen years ago?

Wanna guess the ending, if it ever does

I swear to God that all I've wanted was

A little bit of everything all of the time

We're just a kidsWhere stories live. Discover now